Chojniczanie a także liczni księża pożegnali w środę (25.01.) tłumnie ks. kanonika Romana Lewandowskiego, byłego proboszcza chojnickiej fary. Uroczystą mszę odprawił ks, biskup Jan Bernard Szlaga.
25 stycznia 2012 14:28
Ks. kanonik Roman Lewandowski spoczął na cmentarzu parafialnym w Chojnicach. | fot. (olo), m.n. (ro)
Homilię z bardzo osobistymi akcentami wygłosił ks. biskup Józef Szamocki jeden z wielu byłych wikariuszy a dzisiaj biskup pomocniczy diecezji toruńskiej. Liczni wierni zgromadzili się w bazylice jeszcze przed południem na różańcu. W homilii biskup Szamocki przywołał wiele osobistych wspomnień związanych ze zmarłym kanonikiem.
- Ksiądz urodził się w Chełmży, mieście błogosławionego Wincentego Frelichowskiego, wspominał tę postać nieraz przy posiłkach. Jako biskup nieraz też spotkałem się z jego byłymi parafianami z Brodnicy i Żmijewa. To był człowiek błogosławieństw. Wspaniały katecheta i kaznodzieja. Potrafił mówić pięknie o Bogu i człowieku. Był oddany ludziom w potrzebie, szczególnie w czasach stanu wojennego. Nie dał się wtedy zastraszyć Służbie Bezpieczeństwa. Wielu wiernych spotykało się też z nim w sakramencie pokuty. Miał swój konfesjonał ten pierwszy po prawej stronie. był dla wielu osób duchowym ojcem i przewodnikiem, pielgrzymem.
W homilii wiele słów nawiązywało do cierpienia, które stało się też udziałem zmarłego proboszcza. Ale jak wynika ze słów biskupa, ksiądz Roman Lewandowski potrafił też uczulić na cierpienie innych - będę miał zawsze w pamięci jako młody wikariusz pierwszą pielgrzymkę niepełnosprawnych do Lasek pod Warszawą. Wtedy otworzył mi oczy W końcu sam stał się świadkiem cierpienia. Pozostał pielgrzymem, który miał jasny cel w życiu.
Biskup diecezjalny Jan Bernard Szlaga wspominał jego duszpasterską posługę w wielu płaszczyznach. - Troszczył się o ludzi, o świątynię, zabiegał o nadanie jej godności bazyliki. W pamięci pozostaną niezwykłe wydarzenia, choćby wizyta prymasa Glempa i nuncjusza apostolskiego Kowalczyka. Wiele uwagi i sił poświęcił misjom. Pomagał ludziom znajdującym się w potrzebie.
Także burmistrz Chojnic Arseniusz Finster wspominał księdza Lewandowskiego przede wszystkim jako człowieka wielkiego serca, którego postępowanie zapisało się w historii miasta. Serdeczne słowa pożegnania skierował też jego następca ks. prałat Jacek Dawidowski, dziękując również za pamięć księżom z diecezji pelplińskiej, gdańskiej, toruńskiej i elbląskiej, którzy dotarli do Chojnic by pożegnać zasłużonego duchownego
(ro)


CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie:
Portale internetowe
bedąc małym smykiem pamietam ze najbardziej zapadł mi w pamięci Jego spokojny ciepły, bardzo ciepły głos jego kazania wlasnie jego, chyba najbardziej lubiłem jak własnie On je wygłaszał dla jego glosu moze to banalne ale tak to po latach odczuwam, dzisiaj mam ok50 lat i niezbyt specjalnie chodzę do koscioła, moze już nie ma takich księzy jak ks.Lewandowski, a moze czasysą pod psem sam nie wiem.
od narodzin. Niebem, piekłem i diabłem. To nasza kultura wytworzyła strażaka z normalnej kolei losu. Każdy musi umrzeć. Czego tu się bać.
Nasze ziemskie bytowanie wyznaczają dwie daty: narodziny i śmierć. O ile tę pierwszą datę obchodzimy uroczyście, radośnie, pamiętając o kolejnych rocznicach, to na ogół o śmierci, jako o czymś, co jest nieuchronną i naturalną konsekwencją życia, nie chcemy rozmawiać. Jest ona przedstawiana w naszej współczesnej kulturze jako swoisty dopust Boży, fatum i wielka niesprawiedliwość dotykająca człowieka. Obraz śmierci psuje nam obraz świata: my, zdobywcy, często młodzi, butni, którzy mamy tyle planów przed sobą - i naraz śmierć? Z zasady jest to temat, którego unikamy. Unikamy również tematów o śmierci w rozmowach z dziećmi. Często je nawet oszukujemy, chcąc im oszczędzić przykrych przeżyć, stresów. Ludzie uciekają od śmierci, oddając umierającego bliskiego do szpitala. Twierdzą, że tam będzie mu najlepiej, że tam umrze spokojnie, i w ten sposób unikają kłopotu i doświadczeń, jakimi są umieranie i śmierć najbliższego człowieka. Dlaczego boimy się tego tematu, my, katolicy, którzy znamy religijny wymiar śmierci? Jesteśmy w okresie, kiedy odwiedzamy groby bliskich. To czas, który budzi refleksje, zmusza do zastanowienia się nad sensem ludzkiego życia, na które próbujemy spojrzeć z pewnego dystansu czasowego. Myślimy o śmierci bliskich, a także o swojej, w końcu każdy musi umrzeć. FrancWois Mauriac, noblista, powiedział, że umieramy samotni. Bo nawet wtedy, gdy ktoś jest blisko, człowiek odchodzi z tego świata sam. Za kotarą śmierci jest już sam na sam z Bogiem, sam wobec nowej rzeczywistości. Wiara chrześcijańska pozwala przezwyciężyć lęk przed śmiercią, ponieważ niesie pewność zmartwychwstania. Gdy ta wiara jest głęboka, rzeczywiście śmierć ma inny wymiar. Natomiast gdy jej nie ma, śmierć może być powodem do rozpaczy. Ludzie wierzący, świadomi swojej bliskiej śmierci, zwykle starają się bardziej zbliżyć do Boga, kończąc rozpoczęte dzieła, przyjmując sakramenty święte i żegnając się z bliskimi. Wielu w chwili śmierci jest już bardzo spokojnych, wielu uspokaja modlitwa. Kiedyś byłem świadkiem takiej sceny w szpitalu. Umierała kobieta, męczyła się. Zaczęliśmy odmawiać Różaniec. W tym momencie twarz kobiety radykalnie zmieniła się, stała się pogodna i wszyscy zauważyliśmy, że umierająca była spokojna, choć nie było już z nią kontaktu. Naukowcy twierdzą, że człowiek, który umiera, jeszcze długo słyszy. A więc również z tego powodu powinniśmy oddziaływać na niego uspokajająco, kierując jego ostatnie chwile na ziemi w stronę Boga, umożliwiając mu modlitwę, wyrażenie żalu za grzechy, umacniając nadzieją spotkania z Bogiem. Poza tym należy człowiekowi odchodzącemu okazać miłość i szacunek. Trzeba być przy nim - nawet jeżeli umiera w szpitalu. Prof. Andrzej Jurga opowiadał kiedyś, jak w warszawskim szpitalu umierała kobieta. W pokoju było jeszcze kilka osób oglądających właśnie popularny serial telewizyjny. Jedna z pacjentek poprosiła o wyłączenie telewizora, ale pozostałe nie zgodziły się. Urządzono głosowanie. Ostatecznie telewizor został lekko ściszony. Pomyślmy, jak potrafimy być obojętni wobec innych, nie umiemy - jakże często - uszanować nawet takiego momentu-sacrum, jak śmierć człowieka, który jest obok, z którym do niedawna można było rozmawiać. Tak właśnie wygląda nasza kultura, nie mówiąc już o głębi naszego życia wewnętrznego, refleksji, współczuciu. Wydaje się, że cywilizacja śmierci, z którą mamy do czynienia, niszcząca wartości duchowe, sprawia, że nie ma kultury śmierci, nie ma szacunku dla człowieka w każdej fazie jego życia. Rozmawianie w domu o śmierci - to także szacunek dla tego wszystkiego, co związane jest z sensem życia. (W ubiegłorocznym listopadowym numerze Mojego Pisma Tęcza był bardzo dobry tekst o przygotowaniu dzieci do spotkania ze zjawiskiem śmierci: ktoś z rodziny umiera i dziecku trzeba to wytłumaczyć). Pamięć o naszej śmiertelności jest uświadomieniem, że mamy ograniczony czas, by zrealizować nasze życie. O tym mówi Pan Jezus i daje przykład swego życia i śmierci, ale także zmartwychwstania, tak ważnego dla chrześcijanina. Śmierć jest wielką szkołą życia. Dla żyjących powinna być przypomnieniem, że trzeba tak żyć, żeby nasze życie było dobre, uczciwe, szlachetne i zasługiwało na drugie życie - życie wieczne.
Dobree.....wygłoszę to jutro na kazaniu! Dzięki!
"w obliczu majestatu śmierci", To zjawisko nie ma majestatu.
jak przecztaleś powyższy wpis to już wiesz co to majestat śmierci jeśli mimo tego, nie zakumasz to masz problem
wypowiedzi niektorych ludzi o ksiezach pestrasza,ze ludzie nie sa ludzmi!!Ciszy mnie ze takie wazne Relacje video sa to mozna zobaczy pogrzeb z bardzo daleka Dziekuje.
Dobrze, ze wiekszość moherów nie zna sie na komputerze, bo juz bysmy byli zlinczowani za wyglaszanie wlasnego zdania
Nie wiem kto produkuje tylu półgłówków, że nawet w temacie zasług tego wielkiego człowieka i w obliczu majestatu śmierci piszą głupie komentarze.
człowiek bez wiary jest szczęśliwy
Aniu , czy to ważne ,że napiszę Piotr czy Kasia , co to ma do szczęśliwośći pomyśl , to nie boli ...
Gdybys byl taki szczesliwy nie podpisywal bys sie jako anonim
Telewizja powinna sie wstydzic za brak relacji z pogrzebu!! jestem totalnie zawiedziony tyle kasy sie im płaci i nic nie zrobią aby chorzy ludzie nie mogli zobaczy swojego Proboszcza w ostatniej chwili...........
nawijaj az zbaraniejszesz, moga zobaczyc niech im wnusio odpali kompa i pokaze
nie prawda w kościołach w chojnicach księża wiedzą po zostali powołani
człowiek bez religii jest człowiekiem szczęśliwym
czlowiek bez wiary jest nieszczęsliwy
Ta jasne - po branie koperty na kolędach. Luter ich dużo wcześniej niż ty rozszyfrował. Popartrz - czy młodzi wierzą tak jat ty w ich wieku? No pewnie że nie....
Ostatni Ksiądz w powiecie chojnickim, który wiedział po co został powołany. Niestety za 20 lat w dzisiejszej Bazylice mniejszej bedzie muzeum chrześcijaństwa a Palikot będzie rządził,bo polski Kosciół jest niereformowalny i do seminarium idą faceci dla kasy a nie z powołania
ci ktorzy sadza ze do seminarum idzie sie dla kasy niech powiedza kiedy ostatnio pomodlili sie za ksiezy lub o nowe powolania kaplanskie a niech nie wypowiadaja sie o rzeczach o ktorych nie maja pojecia
No fajnie gadasz...tylko to mi się kupy nie klei! Skoro ksiądz przestaje czuć powołanie i przy ołtarzu zacznie odwalać pańszczyznę (tzn. klepać mszał bez przeżycia i wiary w to co robi), to lepiej chyba żeby dał sobie spokój, ściągnął koloratkę i przestał udawać.Jasne - ja nie kwestionuję tego, że księża mają lepsze i gorsze momenty (zwątpienia itp.), no ale jak któś ma takie gorsze momenty cały czas już od 3-5 lat no to kto to jest? Ksiądz, czy tylko osoba udająca księdza?Ksiądz pełni zbyt doniosłą rolę w swoim środowisku, żeby swoim zachowaniem mógł dawać złe świadectwo, bo to niemal natychmiast odbija się destrukcyjnie na postawie parafian, którzy widzą i czują jego zwątpienie.
Anonimie podziwiam Twoje ideały. I zgadzam się. Tak powinno być. I myślę, że kiedy ci różni księża, którzy dziś być może dają złe świadectwo, rozpoczynali swoje kapłaństwo, to byli pełni entuzjazmu a ich powołanie nie było fikcją. Podobnie jak ludzie, którzy ślubują sobie być do końca życia: "na dobre i na złe"... Czy zakładają, że się rozwiodą? Czy możemy zakładać, że ich miłość jest nieautentyczna? Do ideałów staramy się dążyć, ale nie zawsze to tak wszystko łatwo wychodzi. Bo życie to nie telenowela ("Plebania", "Ojciec Mateusz" itp.), ale to zmaganie. I często w tym zmaganiu księża zostają sami... (Poza tematem zapraszam na blog: http://xtomek.blogspot.com/2012/01/kilka-sow-z-pola-walki.html gdzie poruszone są te tematy). Pozdrawiam serdecznie!
Taa - jak ktoś decyduje się być Księdzem, to automatycznie musi wiedzieć, że będzie się od niego więcej wymagać niż od zwykłego człowieka, ponieważ jest na świeczniku. To wszystko sprawia, że swoim życiem musi dawać przykład innym parafianom jak powinni żyć. Nie może beszczelnie kłamać, oszukiwać,knuć intrygi, chapać przy korycie! Powinien oddawać się modlitwie, być uczulonym na krzywdę i sprawy parafian!Powinien być bezstronny i okazywać parafianom swoim zachowaniem, ze wierzy w to, co robi. I co na to powiedz xiadz!Dla mnie Wielgus i inni księża-wtyki nie mieli/nie mają powołania, b współpracowali z zabójcami prawdziwych księży (ks Popiełuszki, Suchowolca)!
"Większość" brzmi już bardziej logicznie niż "wszyscy"... Choć i z takim stwierdzeniem bym polemizował. Po drugie sam fakt bycia TW nie oznacza, że taki ksiądz nie miał powołania (kwestia Bp Wielgusa to dłuższy, szerszy temat; Myślę, że gdybyśmy żyli w tamtych czasach, to też wielu z dzisiejszych piewców "nieskazitelności" złamałoby się pod pręgierzem systemu). Po trzecie - księża nie biorą się z kosmosu, ale żyją w społeczeństwie, które niestety ma na nich konkretny wpływ. Jeśli więc społeczeństwo słabe, to i Ci, którzy mają być autorytetami są po prostu słabsi (kwestia dot. nie tylko księży, ale choćby lekarzy, czy nauczycieli)
No to szacun dla Ciebie! Chylę czoło! Generalizuję bo większość w tej chwili powołania już nie ma. I co Staszek Wielgus też miał powołanie, jak był TW?!
Ja nie poszedłem dla kasy... Więc jeśli "anonimie" tak piszesz - to generalizujesz, przez co krzywdzisz tych księży, którzy chcą robić dobrą robotę... Pozdrawiam.
Dziekuję portalowi za relację, byłam w pracy i nie mogłam być na pogrzebie, teraz sobie wszystko zobaczyłam, dziękuję.
W ZŁOTOWIE RÓWNIEŻ MAJĄ TAKĄ TELEWIZJE PROSZĘ WZIĄŚĆ PRZYKŁAD OD NICH JAK TRANSMITUJĄ I NADAWAJĄ RÓŻNE UROCZYSTOŚCI I NIE TYLKO KILKA RAZY W TYGODNIU A U NAS NIC , A TAK CZEKALIŚMY NA TĄ WAŻNĄ UROCZYSTOŚĆ I BYŁAM PEWNA ŻE KS, LEWANDOWSKIEMU TO SIĘ NALEŻY NO CÓŻ BARDZO SIĘ ZAWIODŁAM
szkoda że nikt nie pochwalił portalu chojnice.com
Panie Granowski , to szczyt by nie było transmisji z uroczystości pogrzebowych , oj widać ze Panu ta kasa zaćmiła pole widzenia. Poczytaj Pan co wypisują o Twojej firmie i pracownikach na forach; wystarczy kliknąć , oświecenia życzę .
Petrus jest rozgłośnią regionalną i coś regionowi się należy.A już na pewno transmisje i relacje z wydarzeń czy to kościelnych czy świeckich.Odbiorcy Petrusa płacą i coś chcą mieć z regionu bo takie były założenia i z taką wiarą podpisywałem umowę -ale teraz juZ koniec.Patelnia na dach.
no przecież pokłocili się z ks kanonikiem to transmisji nie bylo.
Po co nam taki dostawca TV jak Petrus nic nie robi w regionie,żadnego przekazu bezpośredniego czy retransmisji. A na portalu czy w radiu mało co o postawie Ks. kan.Lewandowskiego choć był księdzem (może to przeszkadza władzom Petrusa)ale był też Honorowym Obywatelem Chojnic.Życzę p.Granowskiemu aby znalazł się odpowiedni konkurent.Jest tylko msza transmitowana w niedzielę i tylko jak na razie z dwóch kościołów na zmianę MBF i MBKP a reszta? Za kan Lewandowskiego była jeszcze Bazylika i jako pierwsza.Coś się popsuło na łączach? ale za to Petrus żyję z opłat naszych i coś chcemy w zamian!!!
Jeżeli chciałeś transmisji z tego pogrzebu to trzeba było się zwrócić do TV-Trwam lub radia "Maryja"! Radio "Weekend" jak na razie nie jest rozgłośnią katolicką!