Tak się donosi w Polsce. Listy trafiają do ZUS, skarbówki i inspekcji pracy

"Zapomniany kochanek" na konkubinę. Dziadek na wnuczka. Sąsiad na sąsiada. Pracownik na pracodawcę. A konkurent na konkurenta. ZUS zalewa masa donosów. A urzędnicy? Czytają. ZUS informacje przyjmuje i weryfikuje. Kontrole wysyła, gdzie trzeba.

Donos za donosem. ZUS, skarbówka i inspekcja pracy - to ulubione kierunki wysyłki anonimowych listów.   |  fot. Marcin SZABLOWSKI/East News)

Uprzejmie donoszę…

Sąsiad ma za dużo pieniędzy. Były mąż ma nowego mercedesa. Eksżona dostaje za wysoką emeryturę. Albo - ja mam niską emeryturę, a inni mają za dużą. A czasami: pracodawca nie płaci za mnie składek, kombinuje, podpisuje kilkanaście umów. Tak miał np. jeden z ochroniarzy. Jedna umowa na doglądanie trawników, druga umowa na obchód po terenie, trzecia umowa na otwieranie szlabanu na osiedlu, kolejna - dopiero na ochronę. Po co? By pracodawca płacił mniej składek. Anonim o patologii napisał dopiero, gdy został zwolniony z pracy.

Inny przykład? "Znajoma emerytka dorabia w Szwajcarii u księdza, gdzie opiekuje się jego matką, więc powinna stracić polską emeryturę". Podpisane: Zapomniany Kochanek. List bez daty, bez nazwiska autora, za to z wieloma szczegółami. I masą przekleństw Bo znajoma emerytka jest też byłą konkubiną.

Polacy uprzejmie donoszą

Od lat Polacy piszą masę anonimów. Głównie na rodzinę, sąsiadów, biznesową konkurencję. Dołączają zdjęcia, kopie dokumentów, wydruki z mediów społecznościowych, numery rachunków bankowych. Czasami zdenerwowany pracownik potrafi do urzędników wysłać na przykład tak zwaną drugą księgowość. To tajne dokumenty kombinującej firmy, których żaden urzędnik nie powinien widzieć. W nich można najłatwiej znaleźć nieprawidłowości.

W sieci są gotowe strony z wzorami donosów do urzędów skarbowych i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W czołówce jest również inspekcja pracy. Bo to ulubione kierunki wysyłania anonimów. Państwowa Inspekcja Pracy otrzymała blisko 7 tys. donosów w 2017 roku. Gdyby tendencja się utrzymała - w tym roku inspektorzy otrzymają o tysiąc listów więcej.

W poradnikach donosów są porady by jednak się podpisać, bo wtedy łatwiej śledzić losy donosu. Są też adresy kontaktowe, są informacje, jakie dokumenty załączyć. Słowem: wszystko. Dzisiejsi donosiciele pewnie nie mają nawet świadomości, że korzystają z wielowiekowej tradycji. Już Cesarstwo Rzymskie dwa tysiące lat temu nagradzało najbardziej aktywnych informatorów. Bo był to przejaw społecznej odpowiedzialności. Swego czasu system nagradzania donosicieli chcieli wprowadzić nawet politycy w Wielkiej Brytanii. Ostatecznie pomysł upadł.

Dekadę temu również władze podwarszawskich Ząbek chciały płacić za informacje o nielegalnym wywozie śmieci. Inne samorządy nie ruszyły jednak tą drogą. I Ząbki też już nie chcą płacić.  Urzędnicy za to korzystają z donosów. To źródło informacji, często wskazujące kierunek kontroli. Tak ma na przykład Zakład Ubezpieczeń Społecznych. - To nic nowego, że ludzie informują Zakład Ubezpieczeń Społecznych o różnych aspektach życia znajomych, sąsiadów czy nawet rodziny, które związane są z opłacaniem składek bądź pobieraniem różnych świadczeń - tłumaczy w rozmowie z money.pl Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS.

Nie chce jednak podawać konkretnych liczb - pytania o anonimy nie są jednak zaskoczeniem. Ani dla rzecznika, ani dla pracujących w Centrum Obsługi Telefonicznej ZUS. - Informacje o nieprawidłowościach u pracodawcy? Można je do nas przesłać, przeanalizujemy - słyszę od konsultanta. Szybko jednak dodaje, że często ludzie zgłaszają się przez złamane serce i żeby jednak dobrze przemyśleć, co mam do powiedzenia.

Otrzymujemy i odręcznie napisane listy, i wiadomości elektroniczne, i telefony. Często dostajemy podpisane z imienia i nazwiska informacje o nieprawidłowościach. Żadna wiadomość nie zostaje bez rozpoznania, bo nie może pozostać - przyznaje Wojciech Andrusiewicz.

Sąsiad lub rodzina

Kto najczęściej pisze? W przypadku firm jest to konkurencja, często są to sąsiedzi albo rodzina. Przykład? Do ZUS trafił list, którego autorem był dziadek, a nieprawidłowości miały dotyczyć działalności wnuka. Obaj mieszkali w jednej willi. Dziadek na pierwszym piętrze, wnuk na trzecim. Średnio się dogadywali.

- Nie tak dawno dostaliśmy korespondencję podpisaną przez "kochającego, ale zapomnianego kochanka". Sprawa dotyczyła jego, byłej już, konkubiny. Kochanek się zdenerwował i twierdził, że powinna stracić część emerytury, bo dorabia sobie w Szwajcarii. List był bardzo dobrze udokumentowany. Załączone były nawet numery rachunków bankowych ze szczegółami kiedy przychodzą pieniądze, i gdzie są przesyłane dalej. A do tego w liście był ogromny bagaż emocjonalny.

- Sprawa po zweryfikowaniu okazała się czysta. Nie doszło do żadnych nieprawidłowości - opowiada Andrusiewicz. Zdjęcia na popularnych portalach społecznościowych wystarczą kontrolerom do konfrontacji z oświadczeniem o braku majątku. Skarbówka na Facebooku. Dłużnicy sami składają na siebie donos. - Przypadki naprawdę są różne. Często są to tylko ogólnikowe sugestie, ale ludzie oczekują, że sprawdzimy, czy ich sąsiad miał za co kupić nowego mercedesa. Tego typu donosy często są bezpodstawne i mamy do nich dystans - dodaje.

ZUS nie czeka na donosy

Andrusiewicz podkreśla, że ZUS "nie jest wścibski" i nie ma w Zakładzie oczekiwania na donosy.  - Naszą rolą jest dbałość o prawidłowe opłacanie składek przez przedsiębiorców i pracodawców oraz właściwe wypłacanie świadczeń. Donos to nie zawsze jest rzecz pejoratywna i nie zawsze wynika z zawiści. Jeżeli pracownik pisze o nieprawidłowościach w danej firmie to przecież chodzi m.in. o jego pieniądze, jego składki, tak więc jest to dbałość o własna przyszłość - mówi.

Przedstawiciele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych podkreślają, że donosy nie rozwiązują problemów. - Musimy budować świadomość społeczną w zakresie ubezpieczeń społecznych, tak by każdy był odpowiedzialny za wspólne dobro i miał świadomość, że łamiąc prawo krzywdzi także samego siebie - opowiada. Wciąż są przypadki, gdy pracownik zatrudniany jest na kilka, a nawet kilkanaście umów. Pracodawca natomiast odprowadza pełne składki, w tym chorobową, tylko od jednej i to niewysokiej kwotowo umowy. Pracownik dowiaduje się o tej bezprawnej grze w momencie, kiedy musi pójść na zwolnienie lekarskie i do wypłaty ma kilkadziesiąt złotych.

- Dlatego warto dokładnie czytać umowy, które podpisujemy. Warto zainteresować się tym, czy pracodawca rozlicza nas uczciwie. Jeżeli mamy wątpliwości nie bójmy się poprosić Zakład Ubezpieczeń Społecznych o pomoc. Zróbmy to w dobrze pojętym własnym interesie - dodaje rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Zachęca, by skontaktować się z ZUS lub sprawdzić składki za pomocą internetu. Służy do tego na przykład Portal Usług Elektronicznych ZUS. Są tam również informacje dot. ubezpieczenia zdrowotnego NFZ.

( nad.) Źródło: money.pl

  1. 25 marca 2019  12:26   Kapuś ma zryty beret, ...  

    Kapuś ma zryty beret, dlatego donosi menda jedna

    6
    2
  2. 25 marca 2019  10:54   Polak Polakowi Polakiem   Satuk

    Reliktem PRL to jest przyzwolenie społeczne na przekręty i kombinowanie oraz napiętnowanie "kapusiów". Dla mnie nie ma większej różnicy czy oszustem jest premier, przedsiębiorca czy student - oszustwa i przekręty są ZŁE i tyle. A jeśli wszędzie "na dole" jest przyzwolenie społeczne na "kombinowanie" to i nic dziwnego, że całe nasze państwo się na tym opiera. Większość niestety zgłasza nie dlatego, że tak należy, tylko ze zwykłej ludzkiej zawiści. Takie wyjątkowej bo polskiej największej chyba zawiści na świecie - bo komuś się powiodło, bo sąsiad kupił sobie samochód itd. więc trzeba go uje..ć.. W sumie już nawet nie donoszenie , a sposób działania US. Skarbówka potrafi rozwalić najlepszy biznes i przegrać po latach w sądzie. Niejeden miał zniszczone życie przez cos co sie ubzdurało urzędasowi. Potem zero osobistej odpowiedzialności i płaci podatnik...

    13
    2