Uniknęli śmierci, mieli dużo szczęścia ...

W wyniku gwałtownych burz, które przeszły przez Polskę w nocy z 11/12 sierpnia br. zginęło pięć osób, wszystkie na terenie powiatu chojnickiego. Niszczycielska siła wiatru łamała drzewa, zrywała dachy.

Kobieta mogła stracić życie, gdyby w porę nie opuściła samochodu.   |  fot. red.

Pana Przemka i jego pracownika żywioł zastał  w trasie. Akurat dojeżdżali do Czerska, od strony Tucholi, gdy raptem zatrzymała ich ściana deszczu i drzewa łamiące się jak zapałki ...  - Od Legbąda zaczęło padać coraz bardziej. Jechałem więc wolno, na przyczepce miałem załadowane dwa motocykle. Kierowałem się w stronę Czerska. Gdy dojeżdżałem  do jeziora Świdno  zauważyłem kątem oka przewracające się drzewo, która leciało wprost na przód mojego samochodu.

- Udało mi się w ostatniej chwili zatrzymać pojazd, unikając konfrontacji z wielkim drzewem.  Postanowiłem wycofać auto i zjechać na pobocze, ale wtedy kolejne drzewo spadło z  tyłu ocierając się o przyczepkę. Chcieliśmy jeszcze uciec w bok, podjeżdżając na pobliski punkt czerpania wody, ale również tam na drodze dojazdowej zalegały już  połamane drzewa. 

- Zapadła szybka decyzja, aby natychmiast ewakuować się z auta i tak zrobiliśmy. Pobiegliśmy przeczekać nawałnicę na utwardzonym placu przy jeziorze, bo tylko tam nie rosły drzewa... Niewątpliwie przeżyliśmy chwile grozy. Na szczęście nikomu nic się nie stało – mówi pan Przemek z Czerska, który jednocześnie składa podziękowania czerskim strażakom, którzy natychmiast zareagowali na zgłoszenie o zagrożeniu życia.

Z pewnością chwile grozy przeżyła również kobieta kierująca vw polo, którą nawałnica zastała na trasie do Zapory – Mylof (odcinek od drogi krajowej 22).  Kierująca autem opowiadała później, że zatrzymała pojazd, gdy na jego maskę spadła gałąź. Postanowiła wysiąść z samochodu, zobaczyć co się stało. I właśnie wtedy, tuż po opuszczeniu wnętrza volkswagena, na jego dach runęło drzewo, miażdżąc blachy pojazdu. Nie trudno sobie wyobrazić, że kobieta mogła stracić życie, gdyby w porę nie opuściła vw polo.

Ostatecznie  udała się do pobliskiej leśniczówki, gdzie otrzymała pomoc. Później dotarli do niej strażacy.

(red)