Teatr zaprasza

Nie lada gratka czeka miłośników sztuki teatralnej. Już 18 marca w piątek w ChDK o godz. 19.00 będzie można zobaczyć spektakl "Gracz" wg Dostojewskiego, a o godz. 20.00 "Grosse Aktion" z inspiracji "Łaskawe" J.Littela

Teatr Repertuarowy z Kielc.

Tym razem na deskach chojnickiej sceny zagości Teatr Repertuarowy Ecce Homo z Kielc. Koszt biletu na obydwa spektakle – 10 zł.

Fragment recenzji obu spektakli:

"Gracz" powstał w bardzo ciekawym dla Dostojewskiego okresie życia. Przez dziesięć lat odsunięty od oficjalnego życia literackiego pisarz (efekt pobytu na zesłaniu i przymusowego osiedlenia na prowincji) jest świeżo po sukcesie "Zbrodni i kary". Z niedawno poślubioną Anną Snitkin opuszcza Rosję na prawie cztery lata. Z Hamburga, przez Baden do Karlsbadu. Od kasyna do kasyna. Czarne i czerwone, zgrywa się, traci zaliczki od wydawców, pieniądze przesyłane przez rodzinę i przyjaciół. Zastawia obrączki, futra, suknie, srebrne łyżeczki, ucieka z hoteli nie płacąc rachunków. Po okresie piekła, którego dokładny zapis odnajdujemy w pamiętniku Anny powstaje "Gracz" (1866), najbardziej obok "Wspomnień z domu umarłych", autobiograficzny utwór rosyjskiego pisarza.

Miedziewski stanął przed dużym wyzwaniem. Jak ukazać na scenie tak rozbudowany utwór, pełen wyznań głównego bohatera Aleksego Iwanowicza, szalonych monologów i dialogów innych postaci? Jak ukazać demona ruletki? Zastosował bardzo inteligentny zabieg - wypreparował z "Gracza" trwający na scenie niespełna pięćdziesiąt minut tekst, odrzucił wszystkie poboczne wątki związane z podróżami bohatera (m.in. epizod pobytu w Paryżu, więzienie) i skoncentrował się tylko na kilku dniach Iwanowicza oraz rodziny generała-bankruta w fikcyjnym Ruletenburgu. Michał Pustuła odgrywa tu wszystkie role: zgarbionego i oślizgłego generała, jego dumnej pasierbicy Poliny, komentującego wydarzenia mister Astleya, cynicznej Blanche polującej na bogatych konkurentów, niemieckiego baronostwa... Polifoniczność (wielogłosowość) dzieła Dostojewskiego zyskała bardzo ważny ekwiwalent w spektaklu.

Pustuła w ascetycznej scenografii (tylko mała walizka na pustej scenie), ubrany w strój współczesny - jak stwierdził sam reżyser trzeba pokazać Dostojewskiego na miarę oczekiwań młodego odbiorcy XXI wieku - odpowiednio "zmięty" i zmaltretowany, modulacją głosu i gestami, wyrzucając kolejne słowa, odtwarza atmosferę kasyna i hotelu. Gwoździem przedstawienia jest wcielenie się w rolę babci Antoniny Wasiliewny Tarasiewiczew, siedemdziesięcioletniej matrony, która zamiast godnie umrzeć i zostawić majątek generałowi zgrywa się w kasynie. Czerwone, czarne, czarne, zero, czerwone. W "Graczu" nie ma zwycięzców, a zabieg zastosowany przez Miedziewskiego ukazuje nie tylko jak ruletka manipuluje ludźmi, ale jak oni manipulują sobą wzajemnie. Gra się nie tylko przy zielonym stoliku, ale na spacerze, w pokoju hotelowym, w intymnym wyznaniu. To inny, ciekawy wymiar monodramu, często pomijany - zwłaszcza w filmowych interpretacjach - utworu Dostojewskiego

"Grosse Action" to, wydawałoby się, adaptacja niemożliwa. Spektakl powstał na podstawie jednej z najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych książek ostatnich lat, powieści "Łaskawe" amerykańskiego pisarza Jonathana Littella. To fikcyjne wspomnienia byłego oficera SS Maximiliana Aue. Człowieka wszechstronnie wykształconego, doktora prawa, miłośnika muzyki, literatury i filozofii. Nazistowskiego zbrodniarza, który obejmuje stanowisko dyrektora francuskiej fabryki koronek. Ukazana retrospektywnie historia każe podstarzałemu już bohaterowi uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach jeszcze raz. W spektaklu, momentami wyraźnie inspirowanym estetyką filmową (wąski i szeroki plan, rozmowy i sceny zagrane jak na zbliżeniu, ilustracyjna, filmowa muzyka), Aue nie przygląda się biernie wydarzeniom.

Po latach jest tym samym człowiekiem, który w większości sytuacji postąpiłby znowu tak samo. Dobrym, czysto teatralnym zabiegiem jest zmiana charakteru postaci za pomocą naciągniętego na głowę golfu - tak m.in. "powstają" Erynie (nazywane przewrotnie Łaskawymi), mityczne boginie zemsty, które ścigają bohatera i są klamrą kompozycyjną całości. Mroczny (nie tylko za sprawą spowitej w czerni i, jak zawsze u Bortkiewicza, oszczędnej i wieloznacznej scenografii i kostiumów) i lodowaty spektakl unika czyhających w podjętym temacie mielizn i manowców. Nie pyta i nie daje odpowiedzi, a jedynie każe nam bezsilnie patrzeć. Wartości tej realizacji nadają również wyważone, a zarazem mocne kreacje aktorskie Agaty Orłowskiej, Mariusza Kosmalskiego, Marka Kantyki i Karola Górskiego. Bardzo polecam oba spektakle. Szczególnie tym, którzy jeszcze u nas nie byli.

G.Szlanga