Wobec treści publikowanych przez Andre Silva, byłego zawodnika Red Devils Chojnice, treści uderzających zarówno w klub jak i osobiście w moją osobę, co wywołało dość szeroką nagonkę ze strony internautów wobec Klubu i mnie.
21 lutego 2025 20:07Oszczerstwa kierowane przez Silvę wobec zarządu Red Devils Chojnice, jak i samego klubu nie pozostaną bez reakcji. | fot. ilustrac.
Przedstawiam jak wygląda stan faktyczny w relacjach Klubu z panem Andre Silva. Bardziej roszczeniowego człowieka, niż Andre Silva w nie spotkałem. W mojej ocenie to osoba zaburzona, biorąc pod uwagę treści wiadomości tekstowych, jakie od miesiąca do mnie wysyła. W nocy ze środy na czwartek otrzymałem kilkadziesiąt wiadomości tekstowych, o treściach obraźliwych, w których pan Silva wprost pisze, że będzie mnie nękał. I robi to, choćby dzwoniąc do mnie kilkanaście razy z rzędu, o godz. 4 nad ranem.
Andre Silva grał w Red Devils przed trzema laty, trener Jacek Burglin jednoznacznie skreślił go z listy gdy tworzyliśmy kadrę. Pomimo iż kadra była mega wąska i gracz klasy Silvy przydałby się. Na moje pytanie, dlaczego, odpowiedział - kwestie pozasportowe. Nie dyskutowałem. Postać Silvy pojawiła się przed bieżącym sezonem, jedna z osób z zarządu klubu wyraziła zdecydowany sprzeciw na zatrudnienie tego zawodnika, właśnie ze względów pozasportowych. W przerwie zimowej ta osoba z zarządu została przegłosowana (za co Ją przepraszam i będę przepraszał pewnie długo), co skutkowało zatrudnieniem pana Silvy. Pan Silva "zapomniał” powiedzieć, że przez pół roku nie grał i że ma do odpauzowania karę zawieszenia 4 meczów - wyszło dopiero jak dostaliśmy certyfikat z portugalskiej federacji.
Dużo pracy kosztowało mnie przekonanie naszej federacji, że tej kary nie musi odpauzowywać w Polsce tylko w Portugalii, ale i tak w meczu z Rekordem Bielsko Biała profilaktycznie nie wstawiliśmy go do składu - oficjalne potwierdzenie mojej interpretacji przepisów portugalskiego i polskiego regulaminu dyscyplinarnego otrzymaliśmy dopiero przed meczem z Gwiazdą Ruda Śląska. Pan Silva otrzymał pokój w hotelu, zgodnie ze swoim życzeniem, katering z Restauracji Młyn w Czernicy, obiady w wybranej restauracji Bazylia, bo do Smakosza było mu za daleko. Standardowo, jak wszyscy zawodnicy, został zgłoszony do ubezpieczenia społecznego.
Po doznaniu kontuzji zerwania ścięgna Achillesa został przewieziony do szpitala, gdzie niezwłocznie przeprowadzono mu operację. Po wypisaniu ze szpitala pan Silva został przetransportowany do hotelu i zaopatrzony w kule oraz w zapisane leki. Do opieki nad panem Silvą został oddelegowany wolontariusz, Guilherme Toledo, ten sam co przed kilkoma dniami wybrał się na potajemną, acz nieudaną wycieczkę do Niemiec powierzonym mu autem. Pan Toledo był odpowiedzialny za dostarczenie obiadów panu Silva i ogólnie był na wszelkie posyłki pana Silvy, miał też odtransportować pana Silvę do Porto, czekaliśmy tylko na wizytę kontrolną, zdjęcie gipsu i założenie buta ortopedycznego.
Pan Silva oczekiwał wizyt towarzyskich w hotelu ze strony zarządu i był bardzo zniesmaczony tym, iż prezes klubu nie pociesza go w chorobie, nie trzyma za rączkę i ogólnie nie tuli do snu, współcierpiąc z panem futsalistą. Otrzymanych wiadomości na whatsapp w tej materii nie zliczę. Nadmieniam, że w tym hotelu mieszka jeszcze kilku naszych zawodników. Pan Silva też kilka razy dziennie zmieniał zdanie co do swojej przyszłości, raz żądając natychmiastowego wysłania go do Portugalii, a za chwilę żądając kompleksowego leczenia w Chojnicach. I tak na okrągło. Pan Silva bynajmniej nie dawał zapomnieć o swoim istnieniu.
Po zdjęciu gipsu i założeniu buta ortopedycznego (zakupionego przez klub) oraz uzyskaniu zielonego światła od lekarza na transport do Portugalii, pan Silva nagle kategorycznie oświadczył, że klub musi mu zapewnić prywatną rehabilitację, w Portugalii. Odpowiedziałem, że klub mu zapewni rehabilitację, ale w Chojnicach, do 30 kwietnia, czyli do końca kontraktu, ponieważ jeżeli klub ma brać odpowiedzialność za losy rehabilitacji ścięgna Achillesa pana Silvy, to musi mieć nad tym kontrolę. Przyczyna prozaiczna - pan Silva mógłby w Portugalii robić co uważa za słuszne, a finalnie żądać od Klubu odszkodowania, gdyby cokolwiek poszło nie tak w procesie rehabilitacji. Moim obowiązkiem jest dbać o dobro Klubu.
Pan Silva nadal nie dawał o sobie zapomnieć, więc zaproponowałem mu wynajęcie prawnika, aby temat zamknąć. W istocie pan Silva wynajął adwokata i dopiero wówczas dość sprawnie doszliśmy do porozumienia. Została podpisana ugoda, na mocy której został rozwiązany kontrakt, pan Silva otrzymał odszkodowanie, Klub nie tylko zezwolił, ale również zakupił bilet i przetransportował pana Silvę na lotnisko, zapewniając jednocześnie lot liniami KLM, dwukrotnie droższymi, niż przelot tanim przewoźnikiem - wszystko po to, aby pan Silva miał jak największy komfort podróży. Jakoś nie wyobrażałem sobie, aby wspinał się o kulach drabinką na pokład samolotu linii Rynair. Pan Silva zrzekł się roszczeń wobec Klubu z tytułu następstw kontuzji, otrzymał też dane polisy ubezpieczeniowej, z której może zaspokoić roszczenia odszkodowawcze i zadośćuczynieniowe po zakończeniu leczenia, gdyby okazało się, że uraz pozostawił trwały uszczerbek na zdrowiu.
Takie rozwiązanie było kompromisem, który uwzględniał zarówno interesy klubu, o które mam obowiązek dbać, jak również interes samego zawodnika, który z jednej strony mógł wrócić do rodziny do Portugalii, z drugiej otrzymał jednorazowo odszkodowanie stanowiące równowartość części wynagrodzenia kontraktowego. Co do przebiegu negocjacji i argumentów stron, zobowiązany jestem zachować tajemnicę. Osobiście uważam, że ugoda powinna zadowalać każdą ze stron. Odszkodowanie zostało wypłacone jednorazowo, ale przelew wrócił, gdyż pan Silva "zapomniał" powiedzieć, że numer rachunku bankowego, który podał nie należy do niego, a do jego mamusi. Jak się okazuje, nie tylko prezes polskiej partii posiada wspólne konto z mamusią. Powtórzyliśmy przelew, wpisując dane mamy, tym razem z sukcesem. Wszystko przy pełnej współpracy z mecenasem pana Silvy.
O istnieniu pana Silvy już zapomniałem, gdy w środowe popołudnie, całkowicie niespodziewanie wysłał mi kilkanaście obraźliwych wiadomości na whatsapp. Poprosiłem jego mecenasa o przyhamowanie klienta, ale skutek był taki że zamiast do mnie, zaczął wypisywać bzdury w internecie. Cóż, internet przyjmie wszystko, a internauci chętnie podejmą temat, twierdząc, że "skoro zawodnik tak pisze, to musi być coś na rzeczy". W nocy zasypał mnie obraźliwymi wiadomościami. W mojej ocenie, albo pan Silva miał kolejny rzut (jeszcze w Chojnicach wielokrotnie przejawiał zachowania nieracjonalne, delikatnie mówiąc) albo ma to związek z tym, że wielbiący pana Silvę Toledo nie dojechał powierzonym mu autem do Portugalii, a wydatnie w tym przeszkodził "sukinsyn, szczur ściekowy, nałogowy kłamca, oszust, kupa gówna i ch*jowa osoba" czyli prezes Klubu. To co w cudzysłowie to cytat tylko kilku określeń jakimi uraczył mnie pan Silva na whatsapp.
Być może jednak jest tak, że pan Silva dał się "podpuscić" komuś z drużyny, komu wydaje się, że kopanie prezesa klubu będzie receptą na odwrócenie uwagi od fatalnej postawy zawodników na boisku i spowoduje, że na zawodników nagle spadnie manna z nieba. Inaczej bowiem trudno wyjaśnić fakt, że pan Silva uaktywnił się po moim spotkaniu z drużyną, gdzie powiedziałem sporo gorzkich słów na temat ich postawy na boisku, jak również informacje, których nigdzie wcześniej nie ujawniałem i prosiłem drużynę o zachowanie ich wyłącznie dla siebie. Pan Silva wiedział o przebiegu i treściach poruszanych na tym spotkaniu.
Skąd pan Silva wie, że jeżdżę autem o znacznej wartości? Pewnie stąd, że tym autem był kilkukrotnie wożony do szpitala, bo wbrew twierdzeniom pana Silvy, zarówno ja, jak i pani fizjoterapeutka byliśmy mocno zainteresowani tym, aby cały proces leczenia i rehabilitacji pana Silvy przebiegał prawidłowo.Podsumowując – pan Silva dostał lepsze warunki, niż przewidywał kontrakt, po kontuzji został zaopiekowany w sposób profesjonalny przez klub, otrzymał wszystko, na co się zgodził w porozumieniu przygotowanym przez jego mecenasa, natomiast oszczerstwa kierowane przez niego wobec zarządu Red Devils Chojnice, jak i samego klubu nie pozostaną bez reakcji.
Tomasz Mrozek Gliszczyński. Red Devils Futsal Club Chojnice
Oświadczenie Marcin Synoradzki
Były zawodnik Red Devils Futsal Club André Silva na swoim profilu Facebook zamieścił szkalujący moją osobę post. Portal Chojnice24.pl udostępnił tę informację, do tej chwili nie zamieścił mojego oświadczenia w tej sprawie, wysłanego w piątek o godz. 17.40. Od ponad 6 lat nie jestem członkiem zarządu Red Devils Futsal Club Chojnice, ani nie pełnię żadnej innej funkcji w tym klubie, ani nie jestem w żaden sposób osobą decyzyjną. Od tego czasu zajmuję się prowadzeniem drużyny Red Devils Ladies, która od kilku lat jest wizytówką Red Devils Beach Soccer Club Chojnice, który jest osobnym stowarzyszeniem sportowym, zarejestrowanym w chojnickim starostwie powiatowym.
Z Red Devils Futsal Club łączy nas wspólny logotyp, którego jestem autorem. I historia, pełna wzlotów i upadków, jednakże jesteśmy już różnymi klubami sportowymi, które zajmują się oddzielnymi dyscyplinami piłki nożnej. Oczywiście miałem i mam kontakt z prezesami futsalowego RD, wcześniej z Natalią Dalecką, a teraz z Tomaszem Mrozek Gliszczyńskim. Wspólnie organizujemy rozgrywki Chojnickiej Ligi Halowej, służyłem także moimi kontaktami z czasów, kiedy zajmowałem się futsalem. W grudniu ubiegłego roku dostałem informację, iż futsalowy klub poszukuje wzmocnień, rozwiązali kontrakty z kilkoma zawodnikami, którzy zawiedli oczekiwania. Skontaktowałem się z André Silva, który poszukiwał nowego klubu i zapytałem się, czy byłby chętny wrócić do Chojnic.
W poprzednim okresie zawodnik sprawiał wiele problemów pozasportowych, ale zapewniał mnie, iż się zmienił i wręcz błagał mnie, abym mu pomógł w powrocie. W rozmowie przedstawiłem mu sytuację w klubie, jakie warunki mają zawodnicy, i czego może się spodziewać, także finansowo. Następnie przekazałem jego namiary do klubu, ostateczne negocjacje i podpisanie kontraktu toczyły się pomiędzy zainteresowanymi stronami i ja w tym nie brałem udziału, moja rola przy tym transferze zakończyła się na tym. Zarząd długo się wahał, ale ostatecznie zdecydował się zakontraktować tego zawodnika. Po przylocie André Silva gorąco mi dziękował za to, iż pomogłem mu znaleźć klub, dostałem od niego butelkę portugalskiego wina, był bardzo zadowolony z warunków, jakie otrzymał, począwszy od kontraktu, a skończywszy na sprawach związanych z pobytem.
Z zawodnikiem spotkałem się kilkukrotnie przy okazji meczów, był uśmiechnięty i zadowolony, ale nie utrzymywałem z nim kontaktów towarzyskich ani podczas jego pobytu trzy lata temu, ani teraz. Po odniesionej kontuzji André wypisywał do mnie długie wiadomości, skarżąc się na wszystko i wszystkich. Odpisywałem, iż nie jestem osobą decyzyjną w jego sprawie, gdyż nie jestem członkiem zarządu, ani działaczem futsalowego RD i powinien rozmawiać z osobami, które są z tym klubem związane i właśnie z nimi rozwiązać problemy, o których pisał.
Następnie podczas mojej gierki na hali z kolegami przyszedł do mnie porozmawiać wraz z Guilerme Toledo, który był tłumaczem. Kolejny raz dałem mu do zrozumienia, iż nie jestem osobą decyzyjną w jego sprawie, gdyż byłem jedynie osobą, która skontaktowała klub poszukujący zawodnika, z zawodnikiem, który szukał klubu. Doradziłem mu powrót do domu, gdyż czuł się osamotniony. Poinformowałem go także, iż mogę załatwić od znajomego fizjoterapeuty programy rehabilitacyjne, aby mógł szybciej wrócić do gry. Na tym zakończyło się to spotkanie.
Dodam, iż od samego początku moich kontaktów z André Silva (grudzień 2024), informowałem go, iż nie jestem członkiem zarządu ani działaczem klubu, i nie będę ponosić odpowiedzialności za warunki kontraktu, jakie wynegocjuje. André Silva był tego świadomy od pierwszych wiadomości wysłanych do niego. Mam wielu znajomych w świecie piłki nożnej, setki, jeśli nie tysiące. Tylko jedna osoba używała trybu znikających wiadomości po 24h na whatsapp - André Silva, który teraz operuje screenami wyjętymi z kontekstu, które pasują do jego narracji do bycia niemal zmuszonym do przyjścia do Red Devils, gdzie w rzeczywistości używał sformułowań „I beg you” i tego, iż jego dzieci płaczą i nie mają co jeść.
Po meczu z AZS Wilanów spotkałem André Silva przypadkowo pod hotelem Olimp. Zostałem obrzucony stekiem wyzwisk, byłem wielce tym zdziwiony, jednakże nie wdałem się w słowne przepychanki, życzyłem spokojnego powrotu do domu. Zapomniałem szybko o tym incydencie, gdyż w żaden sposób nie czuję się winny problemów André Silva. Teraz w jego wypowiedziach zostałem obrzucony błotem, zawodnik zarzuca mi m.in. oszukanie go - tylko dlaczego po przybyciu do Chojnic dziękował mi za to tak gorąco, wręczając portugalskie wino, będąc absolutnie zachwycony warunkami, jakie stworzył mu futsalowy Red Devils? Pretensje także dotyczą tego, iż nie odwiedzałem go w hotelu. Informuję więc, że nie odwiedzam także innych zawodników, ani w hotelach, ani w wynajmowanych lub posiadanych przez nich mieszkaniach, gdyż nie utrzymuję bliższych kontaktów z żadnym z zawodników RD oprócz Guladi Kokoladze, który był pracownikiem mojej firmy.
Podsumowując, zarzuty André Silva pod moim adresem były absurdalne i niezgodne z rzeczywistym przebiegiem zdarzeń. W niedzielę udało mi się skontaktować z André i porozmawiać normalnie oraz wyjaśnić tę sprawę. Silva przeprosił mnie za swoje zachowanie wobec mojej osoby, to w mojej opinii kończy powyższy temat.
Prezes Red Devils Beach Soccer Club Chojnice, Marcin Synoradzki
CHOJNICE.COM
© Copyright Chojnice.com 2016. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: Portale internetowe