Lamczyk o Komorowskim i in vitro

W nr 47 z 23.11. tygodnika „Gazeta Kartuska” ukazał się wywiad z posłem PO Stanisławem Lamczykiem. Podał w nim trochę szczegółów z ostatniego pobytu prezydenta Bronisława Komorowskiego w naszym regionie, do którego doszło 29.10.

Poseł Lamczyk na konwencji wyborczej chojnickiej PO.   |  fot. (je)

Było także pytanie o głosowanie chojnicko - kartuskiego posła w sprawie metody „in vitro”.

Panie pośle, dziś trochę poplotkujmy. Był nowy prezydent na Kaszubach, ale znowu w Chojnicach, a nie w Kartuzach. Obiecywał Pan, że i do nas przyjedzie. Jak Pan się z tego wytłumaczy?

I podtrzymuję, że prezydent przyjedzie do Kartuz. Obiecał mi to, a jak dotychczas z żadnych obietnic się nie wymigał. To jest słowny człowiek. Znam go, mówiąc nieskromnie, dość dobrze i ufam, że i z tego zobowiązania się wywiąże. Ostatnio spotkaliśmy się w gminie Chojnice. Byli tam wszyscy burmistrzowie, starostowie, wójtowie, marszałek Struk i były marszałek, dziś europoseł, pan Jan Kozłowski.

Jak wyglądała ta wizyta prezydenta? Proszę zdradzić choć kilka zakulisowych szczegółów.

Jadłem z prezydentem kolację i jeśli mam zdradzić jakieś zakulisowe relacje, to jedno, co mi się narzuca, że bardzo ostatnio wzmocniono ochronę. Wiedziałem, że będą „borowiki”, ale nie myślałem, że aż tylu. Dochodziło przez to do wielu śmiesznych sytuacji, bo na przykład mnie znają, więc nie chcieli przepuścić tak znanych w tym środowisku osób, jak np. starosta lęborski. Gdybym nie interweniował, pewnie byłyby problemy, mimo iż był jednym z gospodarzy. Niestety, po katastrofie smoleńskiej, a potem ataku na biuro PiS-u, zostały zaostrzone środki ochrony. Dla mnie osobiście było to trochę dziwne, bo nigdy wcześniej nie zastałem takiej sytuacji przy prezydencie Komorowskim. Tym razem była straż, była broń, było mnóstwo samochodów policji, szok! Po kolacji odwieziono prezydenta na lotnisko wojskowe między Sierakowicami a Lęborkiem. Stamtąd udał się do Warszawy.

Wracając do kolacji z prezydentem, co zaserwowano?

Do wyboru było mięso albo ryby. Ja osobiście wybrałem rybę, pan prezydent też. O ile pamiętam był to „sandacz z borowikami”. Co do mięsa, to nie pamiętam, ale chyba wieprzowina owijana w coś.... Nie znam się na tym, ale wiem, że prezydent na pewno jadł rybę. Do tego były zapiekane ziemniaki. Kolacja odbywała się w pensjonacie należącym do szefa chojnickiej Platformy. (…)

Ostatnio jednym z głównych tematów w Parlamencie była metoda in vitro. Jakie jest zdanie pana posła w tym konkretnym temacie?

Głosowałem za tym, aby projekty Bolesława Piechy z PiS-u i Jarosława Gowina z PO weszły pod obrady komisji i przeciw projektowi poseł Małgorzaty Kidawy - Błońskiej.

Wie Pan, jak to zostało skomentowane w mediach ogólnopolskich? A mianowicie, że jest w Sejmie 16 posłów z PO, którzy głosowali przeciw swojej koleżance.

Trudno, wyraziłem w tym głosowaniu swoje zdanie.

A jakie będzie to decydujące?

Powiem szczerze, że trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Cały czas o tym myślę i rozważam wszystkie za i przeciw. Kłóci się tu moje wychowanie religijne z postępem i nowoczesnością. Po rozmowach z naukowcami wiem już, co dzieje się z zarodkami niewykorzystanymi podczas tej metody. Nie będę ukrywał, że mam sporo wątpliwości. Jeśli już, to powinna być kontrolowana dalsza droga, los tych zarodków, bo co by nie powiedzieć, są to żywe ludzie organizmy, z genami po rodzicach itd. Inaczej to wygląda np. w Szwajcarii, gdzie nie mrozi się zarodka, a tylko jajeczko i wtedy sprawa jest bardziej jasna, bo nie grozi np. klonowaniem, czy innego tego typu doświadczeniami. Boję się takich eksperymentów.(…)

Rozmawiała Lucyna Puzdrowska

„Gazeta Kartuska”