Fiesta nr 26. Jeden dzień, pełno wrażeń

Festiwal teatrów ulicznych bawił w sobotę dzieci, a późnym wieczorem także dorosłych. Warto pomyśleć o wzbogaceniu oferty dla tych ostatnich, bo uciechy dla dzieci nie brakowało.

Festiwal wyedukował i wychował własną publiczność. Bardzo liczną i zróżnicowaną.   |  fot. m.n.

Za to końcówka była naprawdę mocna, bo najpierw poznański teatr „Fuzja” dał widzom apokaliptyczną wizję końca świata w spektaklu „Blackout” – były tam i konstrukcje stalowe, i praktykable jeżdżące po scenie, czyli rynku, były ogień, przemoc i ogłuszająca muzyka. Ta ostatnia akurat nie za bardzo przyćmiła okrzyki kibiców z ogródka piwnego, których uradowały gole w karnych dla Chorwacji…

A transowy rytm spektaklu porwał widownię. – Ej, nie oglądaj tego, koszmary ci się przyśnią – śmiali się chłopcy, zafascynowani ponurą scenerią sztuki i tym, co się w niej dzieje. Faktycznie przedstawienie zostaje pod powieką i każe myśleć o  tym, jaka jest natura ludzka. Nie tylko ułomna, ale też zdolna do największych zbrodni. Pytanie – w imię czego?

Osaczony

Jako ostatni w fosie miejskiej zagrał Teatr Formy z Wrocławia. Tym razem Józef Markocki, dobrze znany chojniczanom, przywiózł spektakl zainspirowany „Procesem” Kafki. Przy pomocy pantomimy przedstawienie pokazuje opresję, jakiej doświadcza bohater, niepozorny człowiek  w garniturze z teczką…Coraz bardziej osaczony we wrogim mu świecie, którego nie rozumie, jest skazany na klęskę. Traci wszystko – pewność siebie, wewnętrzny spokój, intymność, w końcu życie. Spektakl jest zrobiony prostymi środkami, wysmakowany plastycznie, nie mówiąc już o ruchu scenicznym, bo ten jak zwykle u Markockiego jest perfekcyjny. Czy identyfikujemy się z bohaterem? Pewnie dla wielu widzów może to być trudne, ale będą i tacy, którzy znajdą punkty wspólne…

Zabawa na 102

Tymczasem przed południem raj miały dzieciaki. Bawiły się z „Ciocią  Jadzią” teatru „Fuzja”, z miłośniczkami latania w Kosmos z teatru Małe Mi, mogły zakochać się w Kubusiu Puchatku po „czytanym” projekcie Chojnickiego Studia Rapsodycznego, żonglować z klownem Tomim, śmiać się do rozpuku z Teatrem Na Walizkach, a poza tym rysować na warsztatach plastycznych, budować piramidę z klocków, zrobić sobie fotkę z „żywymi posągami” i fantastycznie spędzić czas z teatrem i wokół niego.

Całość przygotowało Chojnickie Centrum Kultury przy wsparciu miasta, a przypomnijmy, że festiwal trwa już 26 lat i od ubiegłego roku nosi imię Eugeniusza Mikołajczyka, jego inicjatora i długoletniego dyrektora artystycznego. Klucze do miasta na ten jeden dzień wręczył artystom burmistrz Arseniusz Finster i z tej okazji odpalił także armatę…- Aktorzy rządzą – powiedział.

Hmm, ciekawe, co by było, gdyby tak się stało naprawdę…Pewnie Fiesta trwałaby dłużej niż jeden dzień, a na kulturę zawsze byłoby dużo pieniędzy. Czego oczywiście bardzo byśmy sobie życzyli, włącznie z jak najszybszym oddaniem do użytku siedziby Chojnickiego Centrum Kultury.

PS Na koniec oczywiście były fajerwerki. Bez nich ani rusz…

Maria Eichler, fot. (m.n.)