Czesław Adamczyk – żongler Chojniczanki

W najnowszym numerze Kwartalnika Chojnickiego działem wiodącym jest „Chojniccy sportowcy”. W nim ukazał się wywiad z filarem Chojniczanki z lat 1977 – 1986 Czesławem Adamczykiem. Rozmawiała z nim Weronika Sadowska z MBP w Chojnicach.

Niezapomnianym przeżyciem nie tylko dla zawodników Chojniczanki, był pamiętny mecz z Widzewem w 1981 r.   |  fot. arch.red.

Czesław Adamczyk urodził się w 1960 roku, swoją przygodę z piłką nożną zaczął w Ludowym Zespole Sportowym w Dąbrówce, w której mieszkał od urodzenia. W 1977 roku trafił do pierwszego zespołu Chojniczanki. W 1981 roku grał w rozgrywkach centralnych Pucharu Polski, między innymi z Widzewem Łódź. Przed tym meczem Mieczysław Krajecki, ówczesny trener Chojniczanki, w jednym z wywiadów w „Gazecie Pomorskiej” powiedział: „W pomocy oprócz Synoradzkiego prym wiedzie żongler Adamczyk”. Swoją karierę kontynuował w zespołach bydgoskich – Zawiszy i Polonii.

- Kiedy i w jakich okolicznościach zainteresowałeś się piłką nożną?

- Jak każdy mały chłopak lubiłem grać w piłkę nożną. Graliśmy na podwórku, sport w tamtych czasach był jednym z głównych zainteresowań wśród dzieci i młodzieży. Potem oczywiście grałem w szkole podstawowej w ramach wychowania fizycznego. Mieszkałem w dzieciństwie w Dąbrówce koło Kamienia Krajeńskiego, więc siłą rzeczy wspierałem lokalny klub LZS Dąbrówka.

- Na jakiej pozycji grałeś?

- Grałem na różnych pozycjach, między innymi w ataku, pomocy. Jednak grając na tej drugiej, czułem się najlepiej.

- Jak to się stało, że trafiłeś do Chojniczanki? Ile lat tam spędziłeś?

- Do Chojniczanki trafiłem za namową brata, który pracował wówczas ze Zdzisławem Prymasem, ówczesnym trenerem juniorów w Chojniczance. Było to w 1977 roku. Kilka treningów odbyłem wtedy w juniorach. Na jednym z nich obecny był trener pierwszej drużyny Chojniczanki Marian Miszta. Spodobała mu się moja gra i wziął mnie do głównego składu. Następnie wszystko potoczyło się bardzo szybko. Od razu zostałem powołany do gry podczas sparingu Chojniczanki z drugoligowym BKS Bydgoszcz. Był to mój debiut, w którym strzeliłem dwie bramki. W tym meczu wygraliśmy 4:2. Przez dziewięć lat grałem w barwach Chojniczanki, w III lidze i w lidze okręgowej.

- Jak wspominasz tamtą drużynę?

- W drużynie Chojniczanki czułem się bardzo dobrze. Nie traktowano mnie jako żółtodzioba, tylko jako młodego chłopaka, który z LZS Dąbrówka trafił do profesjonalnego klubu. Chłopaka, który pokazał dobrą grę i ma talent. Dobrym kolegą z boiska, który się mną zaopiekował, był Janusz Fabich. Zawsze mogłem liczyć też na Andrzeja Skibę, Jana Synoradzkiego, Wiesława Piekarskiego i właściwie na całą drużynę, nie chciałbym tu nikogo pominąć.

- Czy zapadł Ci w pamięci jakiś ważny mecz? A może było ich kilka?

- Najważniejszym był dla mnie mój debiut w pierwszej drużynie i strzelenie tych dwóch goli. Pamiętam to bardzo dobrze, wszedłem i strzeliłem dwie bramki. Ważne były też mecze pucharowe, na przykład, gdy w 1981 roku zakwalifikowaliśmy się do 1/16 Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Mecz odbył się w Chojnicach, oglądało go około 15 tysięcy widzów. Pierwszy raz graliśmy przy takiej publiczności. Naszymi przeciwnikami były wtedy gwiazdy polskiej piłki nożnej. Pamiętam, że ten mecz był nawet przekładany, bo Widzew czekał, aż z meczów kadry Polski wrócą jego zawodnicy, m.in. Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda czy Włodzimierz Smolarek. Gra przebiegła normalnie, mimo niesprzyjającej pogody, bo przez cały czas padało. O mało co byśmy sprawili niespodziankę i wygrali, jednak nie udało nam się, przegraliśmy 2:1.

- Czy z drużyną udało się Wam zdobyć jakieś osiągnięcia?

- Największym osiągnięciem była 1/16 Pucharu Polski i awans do III ligi.

- Jak potoczyła się Twoja kariera piłkarska?

- Kariera to za duże słowa, raczej przygoda z piłką nożną. Rozpocząłem w LZS Dąbrówka, następnie była Chojniczanka, w której spędziłem dziewięć lat. Z Chojniczanki trafiłem do Zawiszy Bydgoszcz. Pamiętam, że podczas jednego sparingu w Chojnicach zdobyłem bramkę i spodobałem się trenerom Zawiszy, a po negocjacjach trafiłem właśnie do tego klubu. Grałem tam z powodzeniem przez dwa lata. Następnie przeszedłem do Polonii Bydgoszcz. W tym klubie spędziłem pięć sezonów. Gdy skończyłem już grać czynnie w klubach, wziąłem udział w meczach Mistrzostw Polski Oldbojów, które odbyły się w Byczynie.

- Obecnie mieszkasz w Bydgoszczy, czy mimo tego śledzisz losy Chojniczanki?

- Ponad 30 lat mieszkam w Bydgoszczy, ale Chojnice wspominam bardzo miło. Losy Chojniczanki śledzę w telewizji i Internecie. Bywam też na meczach, a wiadomości mam na bieżąco, ponieważ syn Karol trenował młodych adeptów Chojniczanki. W tym miejscu chciałbym też podziękować osobom, które trenowały mnie w Chojniczance: Zdzisławowi Prymasowi, Marianowi Miszcie, Mieczysławowi Krajeckiemu, Tadeuszowi Urbańskiemu i Jerzemu Sojce, a także kierownikom drużyny Józefowi Urbańskiemu i Alojzemu Wielewickiemu oraz założycielowi i honorowemu członkowi klubu Janowi Schreiberowi.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Weronika Sadowska. Fot. ze zbiorów Czesława Adamczyka, oprac. (je)