„Wolność jest kobietą!” Kolejny dzień protestów ws. zaostrzenia kompromisu aborcyjnego

- Protestujemy, bo nie zgadzamy się z tym, co się dzieje w naszym kraju. Każda kobieta powinna mieć swój wybór. Ciężkie uszkodzenie płodu to problem przyszłych rodziców, a nie polityków - uważa Paweł, jeden z nastolatków biorących udział w demonstracji.

Na jutro, na godz. 17.00 zapowiedziano kolejny protest. Zbiórka pod biurem posła PiS, przy ulicy Sukienników 5.   |  fot. A. Zajkowska

„Myślę, czuję, decyduję”, „Martwa nie urodzę. Wojna!”, „Chcę mieć wybór!”, „My body, my choice” to tylko kilka z wielu haseł na transparentach, jakie można było zobaczyć podczas dzisiejszego, czwartego z rzędu, tzw. protestu kobiet. Tak zwanego, ponieważ o prawo do decydowania o własnym ciele i życiu, także rodzinnym, protestując, walczyli również mężczyźni.

- Nie zgadzamy się z tym co państwo chce nam narzucić. Nie jesteśmy za aborcją, jako takie „widzi mi się”, przynajmniej ja nie jestem. Tutaj chodzi jednak o płody, które są zdeformowano, które każe się kobietom donosić, jak w inkubatorach. Dzieci noszone w macicach, gdzie może dojść nawet do zakażenia całego organizmu. Na to już się nie patrzy. Poza tym rząd wprowadza to bez żadnego przygotowania. W Polsce praktycznie nie ma świadczeń dla kobiet, które wychowują dzieci z jakąkolwiek formą niepełnosprawności.

Nie ma dostępu do rehabilitacji, do lekarzy. Te demonstracje to jest walka o wybór i niezależnie od tego jaką decyzję kobieta podejmie, czy o aborcji, czy o urodzeniu, o wychowaniu to dla psychiki kobiety jest tak silne doświadczenie… Większość nie potrafi sobie z tym przeżyciem poradzić. A porad psychologicznych, psychiatrycznych się im nie zapewnia żadnych. O tym się praktycznie w ogóle nie mówi - zaznacza pani Daria.

Zdanie koleżanki w pełni podziela towarzysząca jej pani Ola. - Ja również nie jestem za aborcją na życzenie. Są jednak różne uszkodzenia płodu i choroby. Jedne są lżejsze, inne są bardzo ciężkie. Trzeba pamiętać, że są dzieci, które albo obumrą jeszcze w macicy, albo zakończą swoje życie zaraz po przyjściu na świat. A matki z tą świadomości żyją wiele miesięcy … Czasami ta ciąża zagraża jej życiu… Konsekwencje tego zakazu poniosą jednak nie tylko kobiety. To są tragedie całych rodzin. Także partnerów - podnosi. O powody udziału w zgromadzeniu zapytaliśmy także grupę nastolatków. - Bronimy naszych kobiet przed odebraniem ich praw. To co się dzieje teraz w Polsce to jest jakaś masakra. Brak mi słów, naprawdę - komentuje Paweł.

- Gdybym bym w takiej sytuacji, że dowiedziałbym się z moja partnerka, kobieta, że nasze wspólne dziecko miałoby się urodzić z jakąś bardzo ciężką chorobą to na pewno bym ją wspierał. Gdyby ciąża zagrażała jej życiu, a byłoby wiadomo, że dziecko z powodu uszkodzenia czy chorób nie przeżyje to chyba oczywiste, że chciałbym by ratowano moją kobietę. Chciałbym mieć wybór w takiej sytuacji - dodaje. Kolega Pawła, Kamil, zwraca z kolei uwagę, że w sytuacji, kiedy aborcji w konkretnych przypadkach można dokonać legalnie, podnosi to gwarancję, że kobieta przed, w trakcie zabiegu i po, będzie miała dobrą opiekę.

- W momencie, kiedy zabieg będzie nielegalny możemy się spodziewać, że kobiety będą wyjeżdżały za granicę, albo lekarze będą wykonywali go w tzw. podziemiu, w piwnicach, w dużo gorszych warunkach. A kobiety będą umierały przez np. jakieś infekcje - uważa. Kamil zwraca też uwagę, że dzisiaj medyna jest na tak wysokim poziomie, że wady płodów oraz stopień ich uszkodzenia, udaje się wykrywać niemalże bezbłędnie.

Dzisiejszy protest miał na celu m.in. wstrzymanie ruchu ulicznego. W ten sposób manifestujący chcieli zwrócić uwagę większej ilości osób, na poruszany temat. Tłum maszerował jednak chodnikami. Na jezdnię wkraczał tylko, kiedy chciał oblegać znajdujące się w centrum miasta ronda. Do manifestujących dołączyli także kierowcy. Ci swoją solidarność wyrażali m.in. trąbiąc i momentami spowalniając ruch. Cały protest odbywał się w asyście policjantów, którzy prewencyjnie go zabezpieczali. - Protest przebiegał zupełnie spokojnie, pokojowo bez żadnych istotnych incydentów. Jako policja nie podejmowaliśmy żadnych kroków w związku zakłóceniem porządku - informuje Justyna Przytarska, rzecznik chojnickiej policji.

Anna Zajkowska