Wieża ciśnień story

Kiedy zakończą się kłopoty związane z wieżą ciśnień? W jaki sposób doszło do jej sprzedaży? - te pytania już od kilku lat są żywe w środowisku chojniczan.

Charakterystyczna budowla przez ponad stuletni okres na dobre wpisala się w krajobraz miasta Chojnic.   |  fot. (ro)

Odpowiedzi na obydwa pytania nie należały do łatwych. Zajmijmy się najpierw tym drugim. Z lektury dokumentów w chojnickim ratuszu sprzed kilkunastu lat jasno wynika, że ówcześni radni i urzędnicy wielokrotnie debatowali nad przyszłością budynku, gdy jeszcze znajdował się w zasobach komunalnych.

Potyczki radnych

Oto przykład z posiedzenia Zarządu Miasta  z września 1994 roku. Wówczas jednogłośnie zagłosowano za sprzedażą. Jednakże decyzja nie wzięła się znikąd. Jak informował Andrzej Przybyszewski, ówczesny dyrektor wydziału Gospodarki Gruntami i Nieruchomościami, wcześniej próbowano ogłosić przetarg na dzierżawę obiektu. Chętnych jednak nie było - zgłosił się tylko jeden, niejaki p. Jażdżewski, ale nie spełniał kryteriów przetargu. Wspomniana już decyzja Zarządu nie była miarodajna - niezbędna była uchwały Rady Miejskiej. Tę podjęto w grudniu 1994 roku, ale po burzliwej dyskusji. Oponenci znaleźli się w gronie komisji komunalnej.
- Komisja jest przeciwko sprzedaży. Lepszym rozwiązaniem jest przekazanie wieży jakiejś organizacji np. muzeum lub zagospodarować w jakiś inny sposób - referował wtedy radny Jerzy Erdman (nasz obecny kolega redakcyjny - przyp. red.) W dyskusji aktywny był także Kazimierz Lemańczyk. - Jest to obiekt zabytkowy figuruje ponadto na mapach wojskowych, więc nie ma mowy o tym aby ją rozebrać. Podczas tej samej dyskusji Lemańczyk i Przybyszewski doszli do wspólnego wniosku - trudno znaleźć jakąś organizację, którą stać byłoby na renowację wieży i jej należyte utrzymanie. Dodatkowo Przybyszewski wskazał na inne ograniczenia - w pobliżu znajduje się budynek mieszkalny, trafostacja, wreszcie linia średniego napięcia. Te wszystkie elementy to ograniczenia dla potencjalnego nabywcy. Tezy te potwierdził także p. Erdmańczyk, który na zlecenie miasta dokonał wyceny gmachu. Zwrócił uwagę na zly stan techniczny. W dyskusji pojawiały się też inne wątki, bardziej pozytywne:
- W Bydgoszczy wieżą ciśnień zaopiekowało się stowarzyszenie plastyków - ten przykład przytoczył Lemańczyk. Drugi pozytywny przykład podał radny Edward Klunder, dotyczący wieży ciśnień w Trzemesznie.

A jednak radni dali zgodę na sprzedaż

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że po prostu chcieli zdjąć sobie z ramion ten ciężar odpowiedzialności za wiekowy budynek. Ale o nim nie zapomnieli, przynajmniej członkowie zarządu. Wieżą zainteresował się Marek Janik, wówczas lider prężnie rozwijającego się stowarzyszenia Pasja gromadzącego rozmaitych kolekcjonerów. Jego wizja okazała się najwidoczniej na tyle kusząca i wiarygodne, iż oddano mu obiekt za symboliczną kwotę. w pierwszych latach Zarząd Miasta kontaktował się z nowym właścicielem i interesował się losem wieży. Janik w pierwszym okresie "panowania" na wieży wykazał nieco troski - zabezpieczył drzwi wejściowe, wymienił stolarkę okienną, postawił płot. Przy okazji zapewniał, że wszystkie te prace są realizowane zgodnie z wytycznymi konserwatora zabytków. Wydał na to wówczas (czyli w 1996 i 1997 roku) około 15 tysięcy złotych - tak wynika z korespondencji z Zarządem. Potem kontakty się urywają i właściciel też jakoby zapomniał o swym majątku. Po pewnym czasie na kopule wieży pojawiły się anteny telefonii komórkowej i powoli stawało się jasne, jakie plany ma właściciel. Nie mogąc znaleźć pokaźnych funduszy na kompletną renowację, poprzestawał na dochodach uzyskiwanych z owych anten. W 2005 i 2006 roku Janik ponownie zaczął zjawiać się w ratuszu - pomocną rękę wyciągnęli doń urzędnicy. Chcieli wspólnie znaleźć sposób na znalezienie funduszy unijnych. Sprawa jednak utknęła w miejscu.

A mury runą, runa, runą ...

A czas nie jest obojętny dla opustoszałego budynku - jego stan techniczny stale się pogarsza, do tego stopnia, iż Jerzy Kolc Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego dwukrotnie na mocy administracyjnej decyzji domagał się wykonania niezbędnych prac remontowych. Pierwsza potyczka zakończyła się jak dotąd na korzyść Janika - monity J. Kolca nie zrobiły na nim wrażenia, podobnie jak działania prokuratury w tej samej sprawie. W ubiegłym roku Jerzy Kolc ponownie wezwał Marka Janika do dokonania prac. Wyznaczył mu termin do końca grudnia 2009 roku.
Tuż przed końcem tego terminu Marek Janik złożył wniosek o przedłużenie tego terminu o kolejne 10 miesięcy, z tylko jemu znanych powodów - informuje inspektor Jerzy Kolc. W związku z tym postępowanie administracyjne będzie kontynuowane.
Nie tylko inspektorat nadzoru budowlanego ma w tej sytuacji patową sytuację. Obecne władze miasta także. Burmistrz Arseniusz Finster w ubiegłym roku próbował przygotować się do akcji wywłaszczenia wieży, ale sprawa na razie rozbiła się o istotny detal: taką procedurę można wdrożyć tylko wobec obiektów w rejestrze zabytków. Tymczasem wieża jest tylko w gminnej ewidencji zabytków. W tej sytuacji na razie trudno przewidzieć przyszłość stuletniej wieży.
(ro)