Tablica na cześć męczeńskiej zakonnicy

Jutro minie 68 rocznica męczeńskiej śmierci siostry franciszkanki Adelgund Tumińskiej. Została ona brutalnie zamordowana przez sowieckich żołdaków. Dzisiaj (14.02.) przy kaplicy w starym szpitalu została odsłonięta pamiątkowa tablica ku jej pamieci.

Pamiątkowa tablica przypomina o tragicznym wydarzeniu z 1945 r.   |  fot. (ro)

- Doniosłość jej czynu polegała nie na tym, że poległa, lecz na tym, ze stanęła w obronie życia innych - przypomniała s. Fabiola Szreder na rozpoczęciu uroczystości. - Niemym świadkiem tego męczeństwa jest jej habit przechowywany w naszym klasztorze. A jej grób jest symbolicznym grobem wszystkich osób zamęczonych, gwałconych i zamordowanych przez okupantów wschodnich.

Uroczystość rozpoczęła się w kaplicy. Tam pokazano film przypominający o życiu, postawie i męczeństwie s. Adelgund. Tablicę jej poświeconą odsłoniła s. Mirona Turzyńska przełożona prowincjalna, ks. Jacek Dawidowski, Maria Czeniejewska - siostrzenica zmarłej oraz burmistrz Arseniusz Finster. Tablicę poświęcił ks. Wincenty Pytlik, diecezjalny konserwator zabytków. Po tej uroczystości wszyscy chętni przeszli do grobu s. Adelgund, by złożyć tam kwiaty, pomodlić się.

W podziemiach kościoła gimnazjalnego jest otwarta wystawa. Będzie ona czynna w piątki po nabożeństwie Drogi Krzyżowej i w niedziele po każdej mszy.

S. Adelgund pracowała w Szkole Gospodarstwa Domowego w Chojnicach oraz w różnych przedszkolach: w prywatnym przedszkolu Sióstr przy Zakładzie św. Boromeusza w Chojnicach, w miejskim i w przedszkolu dla dzieci kolejarzy w Chojnicach, w Lipnicy i przedszkolu parafialnym w Więcborku. Inspektorzy szkolni oceniali pracę s. Adelgund jako „wybitną”. W 1944 roku zgodnie z decyzją przełożonych podjęła prace w biurze lekarskim chojnickiego szpitala.

Na początku 1945 roku Niemcy w pośpiechu opuszczali szpital. Zbliżała się bowiem Armia Czerwona, która miała nieść nadzieję i wyzwolenie, ale wkrótce okazało się, że niosła także zniszczenie, zabójstwa i gwałty. Siostry starsze i chore zostały przewiezione z Chojnic do Zamartego. Na miejscu zostało tylko kilka Sióstr – wśród nich była także S. Adelgund. 14 lutego 1945 roku s. Adelgund wraz z s. Adrianą Wenta musiała towarzyszyć radzieckim żołnierzom w lustracji szpitala. Gdy przechodzili korytarzem, jeden z żołnierzy uderzył s. Adelgund bagnetem tak silnie, że upadła.

Następnego dnia, 15 lutego Siostry Franciszkanki pośpiesznie opuszczały swoje pomieszczenia. Strach i trwoga przed spotkaniem Rosjan paraliżowała wszystkich. Około godziny 9.00 rozległ się krzyk dziewcząt - pracownic szpitala, które były napastowane przez żołnierzy radzieckich w szpitalnej kotłowni. Wybuchła panika. Siostry ratowały się ucieczką przez piwniczne okna. Jednak na hałasy, dobiegające z piwnicy i wołania o pomoc zareagowała s. Adelgund. Odważnie pobiegła do kotłowni i zobaczyła, że życie Katarzyny, Gertrudy i Marii było poważnie zagrożone. S. Adelgund obroniła napastowane dziewczęta, które uciekły, nie zdając sobie sprawy, co spotkało ich wybawczynię.

S. Adelgund Tumińska została w bestialski sposób prawdopodobnie najpierw zgwałcona, a następnie zamordowana, przeszyta bagnetami przez „wybawicieli ze Wschodu”. Świadczą o tym cięcia na szkpalerzu, który został zachowany i jest przechowywany w archiwum w Orliku. Uciekające siostry słyszały też odgłosy strzałów. Ciało zamordowanej, mocno zakrwawione, leżące na węglu w kotłowni odnalazł ks. Brunon Rieband. Sposób ułożenia ciała świadczył o stoczonej walce z napastnikami tuż przed jej śmiercią. S. Adelgund oddała życie, broniąc czystości i godności chojnickich dziewcząt.  

(ro)

Na prośbę Sióstr Franciszkanek komentarze do tego artykułu zostały zablokowane.

fotoreportaz.jpg