Jest zielone światło dla in vitro w Chojnicach. Taką decyzję podjęła rada miejska

Rada miejska w Chojnicach jednogłośnie upoważniła inicjatora wdrożenia in vitro w mieście burmistrza Arseniusza Finstera i komisję społeczną do przygotowania na sesję w maju uchwały umożliwiającej finansowanie in vitro z budżetu miasta.

Na sesji RM Arseniusz Finster zaproponował wdrożenie w Chojnicach programu wsparcia rodzin, które chcą starać się o dziecko metodą in vitro. Rada pozytywnie odniosła się do propozycji i podjęła stosowną uchwałę.   |  fot. (olo)

Już na początku sesji burmistrz Arseniusz Finster z własnej inicjatywy przeczytał list otwarty wystosowany przez środowiska kościelne, które w sposób stonowany sprzeciwiają się metodzie in vitro i jej wdrożenia w Chojnicach. Swój wniosek o zgodę rady miejskiej burmistrz przekazał zgodnie z procedurami do komisji wnioskowej, która odczytała go na koniec sesji.

Wniosek po dyskusji burmistrza Arseniusza Finstera z radnym Mariuszem Brunką został delikatnie zmodyfikowany i obie strony „zawarły tymczasowy kompromis” w tej sprawie. Wszyscy radni poparli poprawiony wniosek, dwie osoby wstrzymały się od głosu, nie głosował Kazimierz Drewek oraz dwoje radnych było nieobecnych (Joanna Warczak i Jacek Klajna).

Dokładny wniosek burmistrza Arseniusza Finstera brzmi teraz: - Rada miejska w Chojnicach upoważnia komisję społeczną i burmistrza do przygotowania na sesję absolutoryjną rady miejskiej projektu uchwały „Program wsparcia prokreacji dla mieszkańców Chojnic“ z uwzględnieniem finansowania profilaktyki i procedur medycznych - w tym zapłodnienia pozaustrojowego in vitro“. Program powinien uwzględniać określenie celów, oznaczenie populacji, tryb realizacji, organizację i finansowanie“.

Jak argumentował swój wniosek burmistrz? Arseniusz Finster: - Zaproponowałem ten wniosek, żeby stworzyć przestrzeń i możliwości dla tych, którzy chcą się zaangażować w tworzenie tej uchwały. Biorę na siebie całą odpowiedzialność za ten wniosek. Jest kilka dobrych wzorów w Polsce na których możemy bazować. Chojnice jako miasto stać finansowo na wsparcie leczenia niepłodności. Tu się różnię oceną ze stowarzyszeniami katolickimi, bo moim zdaniem in vitro to jest leczenie niepłodności.

- Miasto wspiera finansowo szpital, hospicjum, kartę dużej rodziny, wprowadzi wkrótce teleopiekę i przycisk życia, może też pomóc przez in vitro. Przyjmuję argumenty, że możemy też wesprzeć inne pola i obszary, gdzie państwo niedomaga. Rolą samorządów jest, by na miarę swoich możliwości wspierało mieszkańców. Byłem pytany, skąd wiem, że 15 proc. populacji na świecie i że 20 proc. w Polsce ma problemy z niepłodnością. Takie dane są publikowane w różnych źródłach naukowych. Jeżeli stworzymy uchwałę in vitro, pomożemy znacznie tym, którzy chcą mieć dzieci, a nie mogą. Chcę, abyśmy pomagali parom formalnym.

- Każda taka para przejdzie wcześniej szereg różnych czynności, które są naprotechnologią i zgłaszając się do in vitro muszą pokazać, że przez rok się leczyli. Naprotechonologii ne można stosować w nieskończoność jeśli nie przynosi rezultatu, a in vitro daje ok. 40 proc. szans na dziecko. Chcę by nasza dyskusja nie była polityczna i światopoglądowa. Jeśli ktoś zgadza się z nauką kościoła lub z profesorem Chazanem nie musi przecież korzystać z tej możliwości, jaką chcemy dać. Jestem przekonany, że poprzez komisję społeczną i zaangażowanie różnych osób możemy przeprowadzić szereg spotkań i konsultacji. Chojnice mają szansę dołączyć do kilku dużych miast w Polsce, które refinansują lub współfinansują in vitro.

- Możemy być miastem europejskim, które pomaga mieszkańcom w ich życiowych problemach, a takim problemem jest brak dziecka. Nie chcę dyskutować o wypowiedziach okrutnych innych osób, że podczas in vitro zabija się też dzieci. Są różne źródła i możliwości wyrobienia sobie własnego poglądu na ten temat. Wierzę, że radni mają wyrobione poglądy. Popatrzmy w ten sposób, że są grupy społeczne, którym możemy pomóc, ale i tak to one same zdecydują, zgodnie ze swoim sumieniem, czy chcą skorzystać z in vitro.

- Proszę o poparcie. Byłoby cudownie, gdyby bezwzględna większość poparła wniosek. Na tę chwilę dla zwykłego Kowalskiego in vitro jest niedostępne, bo kosztuje przynajmniej 10 tys. zł sam zabieg, a dochodzą do tego dojazdy i leczenie. Chcę, by chojniczanie byli szczęśliwi. Bezpośrednio nie jestem przecież dawcą życia przez in vitro, ale możemy uczynić, by mieszkańcy byli bardziej szczęśliwi. Pomóżmy im również w tej sytuacji życiowej. Jeśli wszystko zawodzi, można sięgnąć do in vitro.

Głos w dyskusji zabrał radny Mariusz Brunka: - Nie wyważę drzwi, jeśli powiem, że inicjatywa burmistrza rodzi różne wątpliwości. Inicjatywa powstała spontanicznie 8 marca, a dziś 27 marca mamy wykonać poważny ruch w tym zakresie. Czasu było niewiele na dyskusję i konsultację. Inicjatywa moim zdaniem ma jednak źródła polityczne i jest reakcją na rzekomą krzywdę, którą burmistrzowi w jego ocenie wyrządziła partia rządząca w temacie dwukadencyjności. Gdyby było inaczej, to ta inicjatywa mogła się pojawić dawno, wtedy gdy rząd się z tego wycofał.

- Inicjatywa wkracza w finansowanie procedur medycznych przez miasto. To powinno być finansowane przez NFZ i administrację rządową, a nie samorząd. Tu też powstają wątpliwości natury formalnej. Może też pojawić się kolejka innych wniosków, żeby zapewnić pomóc innym w leczeniu. Pojawią się matki z chorymi dziećmi dla których jedyną szansą jest eksperymentalna operacja za granicą, której nie chce sfinansować NFZ. Czy powiemy jej, że nie chcemy finansować, czy będziemy finansować wszystko i wszystkim?

- Oczywiście, musimy pamiętać, że do samorządu gminnego należy głównie profilaktyka. Czy mamy się czym pochwalić w profilaktyce leczenia niepłodności w Chojnicach? Niestety, raczej nie. Pan panie burmistrzu zmienia swój wizerunek z niesienia krzyża na wolnomyśliciela i teraz który wizerunek jest prawdziwy? Kościół ma prawo głosić swoje stanowisko, ale władze samorządowe muszą reprezentować interesy całej wspólnoty, również tych chojniczan, którzy nie są katolikami, bo nikt nie może być przez to dyskryminowany.

- Program jednak nie może pomijać też metod zgodnych z nauczaniem kościoła. Świadczenia ze strony samorządu na rzecz mieszkańców powinny być powszechnie dostępne, musimy unikać różnych ograniczeń, a priorytetem powinna być dla nas profilaktyka zwalczania bezpłodności. Procedury medyczne powinny być uzupełniające. Musimy znaleźć formułę, która nas pogodzi. Zgłaszam wniosek, żeby przekazać tę inicjatywę do komisji społecznej w celu rozpatrzenia i zebraniu opinii wszystkich stron. Tam powinna powstać uchwała i tam zainteresowane środowiska mogłyby się odnieść. Nie uciekniemy od tego. Powinniśmy w Chojnicach powołać przychodnię leczenia bezpłodności z szeroką paletą świadczeń i objąć programem wszystkich i nie wykluczać nikogo.

Burmistrz Arseniusz Finster odniósł się do wypowiedzi Mariusza Brunki. - Spontaniczne działanie ma czasami swoje plusy. Nie jest to działanie polityczne. Ja nie rzucam hasła bez namysłu, przeanalizowałem to wcześniej. W podjęciu decyzji pomogłyby państwu spotkania z rodzinami i lekarzami leczącymi niepłodność. Nie możemy myśleć w ten sposób, że nie możemy pomóc komuś, to nie pomożemy nikomu. Tak nie można.

- Zaproponowana prez pana przychodnia w Chojnicach tak, możemy dążyć do tego, ale są to w tym momencie „szklane domy” z Przedwiośnia. Aparatura jest niesamowicie droga. Nie chcę oddać tej inicjatywy do komisji społecznej, bo ponieść za to całą odpowiedzialność. Jestem jednak otwarty na współpracę, również w komisji. Wszystko możemy ustalić. Na pewno będą konsultacje, na pewno będą dyskusje na komisji, ale chciałbym, aby to zmierzało do wprowadzenia uchwały i wdrożenie tego w życie

Radny Marek Szank pytał czy burmistrz ma wiedzę ilu par ten problem może dotyczyć. Takich danych jednak nie ma. Chojniczanie mogą być zarejestrowani w specjalnym systemie, ale to jest chronione. - To może dotyczyć kilkunastu maksymalnie kilkudziesięciu par w ciągu całego roku, a na pewno nie setek. Może nas to kosztować z 250 tys. zł rocznie maksymalnie. Stać nas na to – dodaje burmistrz Arseniusz Finster.

Mariusz Brunka: Moją intencją jest to, aby burmistrz nie był stroną w tej sprawie. Pan jest inicjatorem i nikt tego panu nie zabierze, bo za dużo chętnych to jednak nie widzę. Trzeba teraz zaprosić wszystkie strony do debaty. Liczę też na aktywność innych środowisk, które widzą sprawę inaczej niż stowarzyszenia kościelne, które wystosowały list otwarty. Dajmy sobie też więcej czasu na przygotowania.

Burmistrz wyraził zgodę na kompromis i zamiast za miesiąc temat in vitro stanie na sesji rady w maju podczas sesji absolutoryjnej. Zgodził się też, by temat prowadził dalej wspólnie z komisją społeczną. Zmieniono też wniosek. Nikt z radnych obecnych na sesji nie był przeciwny. 

Tekst i fot. (olo)

  1. 6 kwietnia 2017  18:51     anonim

    https://www.facebook.com/mbfchojnice/posts/640252806166144

    0
    0
  2. 29 marca 2017  00:33   Brawo Chojnice   jerzy

    a niech sie dusza ze złosci złośliwcy- ich rodziny tez zapraszamy do skorzystania z programu.

    9
    1
  3. 28 marca 2017  15:16   Wojewoda może uchylić ... (1)   anonim

    Wojewoda może uchylić uchwałę, decyzja już za kilka dni Okazuje się jednak, że program ds. in vitro może zostać zatrzymany. Wszystko za sprawą działań pomorskiego wojewody, który prowadzi obecnie postępowanie nadzorcze w tej sprawie. Dariusz Drelich ma wątpliwości, czy finansowanie programu in vitro leży w kompetencjach gminy. - Postępowanie nadzorcze jest prowadzone, by sprawdzić, czy uchwała spełnia wszystkie formalno-prawne aspekty. Decyzję wojewody poznamy do końca tego tygodnia – mówi Małgorzata Sworobowicz, rzecznik pomorskiego wojewody. Co jeżeli radcy prawni wojewody stwierdzą, że uchwała nie spełnia formalno-prawnych wymogów? - Wojewoda ma prawo taką uchwałę uchylić

    4
    17
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 28 marca 2017  21:55   PIS-owski wojewoda   Antysolidaruch

      będzie Chojnicom robił pod górkę dopóki jakiś Misiek z PIS-u nie zostanie burmistrzem! Swoją drogą wielkie brawa dla mieszkańców Legionowa którzy pokazali Kaczce i Sasinowi jak należy głosować i gdzie PIS-owcy mogą ich pocałować!

      7
      2
  4. 28 marca 2017  11:44   I tak powinno być w XXI wieku!   elżunia

    Mądry krok Aruś i tak trzymaj, nie daj się Pisowi a tym bardziej klerykom. BRAWO!

    19
    11
  5. 28 marca 2017  07:05   księża nie muszą stosować ...   anonim

    księża nie muszą stosować in vitro, ich dzieci poczęte są naturalnie

    23
    4
  6. 27 marca 2017  22:24   Brawo radni   smutny_53

    Mamy juz 21 wiek i trzeba isc naprzod i korzystac z uslug nauki i medycyny. Nawet jezeli przybedzie tylko pare dzieci, to juz jest sukces. A zacofany kosciol niech dalej przestrzega swoich zasad i przepisow sprzed tysiacleci. W zadnej dziedzinie nie poszli do przodu, tylko umieja brac, narzekac i oglupiac tych durnych ludzi. Przy chorobie to nawet modlitwa i wszechmocny Bog nie chca im pomoc. To zacofanie musi sie kiedys skonczyc i zostana sami z tymi palacami i kosciolami na wyrost, budowanymi bez glowy. Bedzie trudno je ludzmi wypelnic.

    20
    13
  7. 27 marca 2017  21:07   Brawo radni myślałem że ...   anonim

    Brawo radni myślałem że się przestraszycie i się pomyliłem BRAWO BRAWO BRAWO !!!!!!!

    23
    10
  8. 27 marca 2017  20:53   Zglaszam wniosek na ... (2)   anonim

    Zglaszam wniosek na dofinansowanie niepelnosprawnych dzieci w miescie. Na zwykla rehabilitacje. Miasto ponoc stac. A potrzeby sa spore. W czym te dzieci sa gorsze, ze ich nie uwzgledniono?

    14
    19
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 28 marca 2017  06:08   Niech ci kaczor da kasę na ...   anonim

      Niech ci kaczor da kasę na niepełnosprawne dzieci bo to on zachęca do ich rodzenia.

      7
      2
    • 28 marca 2017  06:07   I o co jeszcze zgłosisz ...   Ulik

      I o co jeszcze zgłosisz wniosek ?! Coś taki niedorajda życiowy ? Może poprosisz kogoś o to aby puknął twoją kobietę bo sam już też nie potrafisz ?

      6
      1
  9. 27 marca 2017  20:37   No i co MOHERY pomógł wam marsz   PIES

    i wasze banery na polu przy ul. Tucholskiej? Takiego wała wam pomógł, ludzie mają was w d...., ale przynajmniej przez wasze działania rośnie poparcie dla burmistrza i rady miasta, tak trzymać mohery!

    17
    13
  10. 27 marca 2017  19:25   No dobrze.Pytam się radnych ... (2)   chojniczanin

    No dobrze.Pytam się radnych czy wspomoże też leczenie u stomatologa każdy wie ze w tym leczeniu nie ma godnego wsparcia z NFA jeżeli chcesz mieć dobrze zrobione to trzeba zapłacić. Pilne!

    12
    24
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  20:59   Blender   C/W

      blender rozwiąże Twoje problemy z żarciem, obiecuję. Nie myj zębów, nie chodź do dentysty, zbieraj na blender. 150 pln i masz maszynę że ho ho !!! Namówimy Burmistrza ( da sie namówić bo człowiek kumaty) że kto ma 2 zęby dostanie 50 na blender.

      9
      3
    • 27 marca 2017  19:36   Oportunista   Anka

      Na ząbki sam sobie zarób. Tu chodzi o dzietność, aby ludzie byli spełnieni i szczęśliwi.

      14
      5
  11. 27 marca 2017  19:21   BRAWO!   Damian

    Brawo Panie Burmistrzu i wyrazy uznania dla Rady Miasta. Pokazaliście, że Chojnice nie są zapierdziałym, zakompleksionym miastem. Extra.

    26
    11
  12. 27 marca 2017  19:19   jak kosciół twierdzi ze ...   fiju miku

    jak kosciół twierdzi ze życie pochodzi od Boga to jest jednako, ze dziecko jest stworzone metodą bara bara czy szkiełko. zawsze plemnik jest sprawcą ze zagnieździ się w jaju. i 9 miesięcy wyskoczy skąd wyskakują wszyscy na ten swiat. z probowki nik nie wyskoczy.

    16
    11
  13. 27 marca 2017  18:19   Gąsiorowski i Drewek - radni bez kręgosłupa   RyM

    Ludzie, którzy obnoszą się ze swoją religijnością właśnie pokazali, że ich sumienie jest mniejsze od portfela.

    20
    7
  14. 27 marca 2017  17:32   Może ktoś wie, dlaczego Pan ... (2)   anonim

    Może ktoś wie, dlaczego Pan Janowski prowadzi nadal sesje RM?

    9
    16
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
  15. 27 marca 2017  16:23   Dlaczego Burmistrz chce ... (1)   anonim

    Dlaczego Burmistrz chce wprowadzac na sile cos, o czym nie ma rozeznania i badan, czy w miescie jest to wogole potrzebne? Nikt nie pytal ile rodzin chce to robic, ale zapowiedzi, ze jest gabinet tym zainteresowany juz sa. Znow publiczna kasa w prywatne rece ?

    17
    24
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  21:32   Ty za to masz rozeznanie nie ...   anonim

      Ty za to masz rozeznanie nie wiesz o czym piszesz ale najważniejsze że piszesz, zastanawiam się z kond się biorom tacy idioci.

      9
      4
  16. 27 marca 2017  16:20   Jesli program przewiduje ...   anonim

    Jesli program przewiduje roczną naprotechnologie najpierw, to czy ona też będzie finansowana z budżetu miasta?

    13
    9
  17. 27 marca 2017  16:18   A na jakie to opracowania ... (2)   anonim

    A na jakie to opracowania naukowe Burmistrz sie powołuje? Ciagle je przytacza, ale zrodel nie potrafi podac!

    14
    19
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  20:41   Wystarczylo podac ...   anonim

      Wystarczylo podac http://www.prinvitro.pl/strona-glowna Ta sama strona, ktora stwierdza: podkreślić należy, iż z całą stanowczością „zarodek” nie jest osobą. Nie ma zresztą wątpliwości że „zarodek” nie podlega w świetle polskiej konstytucji ochronie prawnej. Niezly autorytet i zrodlo wiedzy!

      7
      3
    • 27 marca 2017  18:28   A oto i źródła   Sumik78

      Naprotechnologia nie wyklucza In vitro, ale tam gdzie wskazane jest stosowanie In vitro nie da się już zastosować Naprotechnologii. Posłuchajcie od pewnego czasu wstrząsają nami niezwykłe doniesienia dotyczące nowej metody leczenia niepłodności, naprotechnologii. Metoda ta nie tylko jest już nazywana alternatywą wobec zapłodnienia pozaustrojowego, ale posiada imponującą skuteczność. Część źródeł donosi nawet o 97% przypadków leczenia zakończonych sukcesem. Czym jest naprotechnologia? NaProTechnologia powstała 30 lat temu jako skrót od słów Natural Procreative Technology (Metoda naturalnej prokreacji). Jest metodą diagnozowania i leczenia niepłodności polegającą na prowadzeniu dokładnych obserwacji kobiecego organizmu i tworzeniu na tej podstawie indywidualnych wytycznych dla każdej pary. Opiera się na tzw. modelach płodności Creightona. Jej wynalazca i prekursor, prof. Thomas Hilgers postawił tezę, iż większość przypadków niepłodności idiopatycznej (o niewyjaśnionym medycznie podłożu) to w istocie niezdiagnozowane przypadki całkowicie uleczalnej niepłodności. Wraz z prowadzeniem analizy fizjologicznych i biochemicznych procesów zachodzących w organizmie kobiety następuje rozpoznanie problemu. Na tym etapie można zadecydować o włączeniu leczenia hormonalnego lub chirurgicznego oraz ustalić optymalny dla danej pary moment współżycia. Przeciętna długość cyklu metody NaPro (a więc pełnej diagnostyki) trwa 24 miesiące. Oczywiście wielu parom udaje się począć dziecko jeszcze przed upływem dwóch lat. Naprotechnologia jest przy tym metodą w całości naturalną, bo opierającą się na codziennych obserwacjach śluzu, temperatury, samopoczucia itd., bezpieczną dla zdrowia pacjentki i dziecka, rzetelną diagnostycznie, przydatną również przy problemie poronień nawykowych i ciąż zagrożonych. Jest przy tym stosunkowo tania, a w każdym razie ok. trzykrotnie tańsza od In Vitro Fertilization (IVF). Skoro przyszłość rysuje się tak jasno i wydaje się, iż ludzkość wynalazła cudowny lek na jedną ze społecznych chorób XXI wieku, jaką jest niepłodność, dlaczego rozważamy jeszcze refundację in vitro? Diagnoza nie leczy Wyobraźmy sobie, iż pewnego dnia budzimy się z silnymi, napadowymi bólami w okolicach prawego żebra. Udajemy się do lekarza, który przeprowadza wywiad, kieruje nas na badania i na tej podstawie wydaje diagnozę: atak kolki wątrobowej. Odtąd musimy przestrzegać diety, jeść powoli, wzbogacić naszą dietę o większą ilość błonnika, dzięki czemu ataki ustaną lub staną się rzadsze. Ustalenie nazwy schorzenia, na jakie cierpimy, jest niezbędnym etapem leczenia, bo umożliwia zastosowanie odpowiedniej terapii. Teraz zaś wyobraźmy sobie, iż zdiagnozowano u nas ostrą niewydolność wątroby. Po przejściu szczegółowych badań okazuje się, że niewydolność jest tak zaawansowana, iż jedynym ratunkiem dla nas jest przeszczep wątroby. Postawienie właściwej diagnozy ma tu znaczenie fundamentalne, bo warunkuje dalsze postępowanie. Jednak jeśli nie znajdzie się dawca, a lekarze nie wykonają nam przeszczepu- nic nam po diagnozie. Paradoks oszałamiających statystyk w NaProTechnologii polega na tym, iż wartość 97% odnosi się do trafności diagnozy, co wcale nie przekłada się na 97% ciąż ani poczęć uzyskanych drogą tej metody. Jako metoda diagnostyczna bazująca na solennych i precyzyjnych badaniach, NaProTechnologia ma skuteczność niewątpliwie wyższą od kilkunastu wizyt u rejonowego ginekologa i zleconych przez niego nierzadko przypadkowych badań. Jednocześnie jednak tak jak internista gastrolog jest bezradny w obliczu ostrej niewydolności wątroby ze wskazaniem do przeszczepu, tak naprotechnolog nie będzie w stanie sprawić, iż pacjent z ciężką kryptozoospermią (śladową ilością plemników w ejakulacie) stanie się kiedykolwiek zdolny do poczęcia dziecka metodą naturalną. Załóżmy zatem, iż kolka wątrobowa to ten rodzaj niepłodności, który poddaje się leczeniu na drodze farmakologicznej lub chirurgicznej. Niestety poza kolką mamy też ostre niewydolności wątroby, którym nie pomoże cudowna dieta i uważne obserwowanie własnego ciała. Ratunkiem jest tylko przeszczep. Odpowiednikiem ostrej niewydolności wątroby jest niepłodność, która kwalifikuje do wykonania zabiegu In vitro będącym zabiegiem ostatniej szansy lub też jedynym możliwym postępowaniem medycznym w danym przypadku. Do wspomnianego wyżej rodzaju niepłodności ciężkiej będzie się zaliczać między innymi czynnik męski polegający na zaburzeniu funkcji nabłonka plemnikotwórczego i odpowiadający za ok. 40% przypadków niepłodności męskiej. Zatem jeśli dana para cierpi na ciężką niepłodność męską nie jest możliwym ani całkowite ani częściowe wyleczenie takiego rodzaju niepłodności. Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie da się wyleczyć ostrego zapalenia wątroby. W jednym przypadku można wykonać tylko In vitro, zaś w drugim przeszczep. Nie jest więc prawdą, iż - tak, jak chce tego NaProTechnologia - leczenie niepłodności sprowadza się do usunięcia problemu danej pary i przywrócenia jej zdolności prokreacyjnych. Taka koncepcja jest zachwycająca, ale niestety fantastyczna. Znakomita część przypadków niepłodności nie jest uleczalna, tak jak uszkodzenie i zwłóknienie wątroby nie jest uleczalne. Mimo to w pierwszym przypadku można wykonać zabieg zapłodnienia pozaustrojowego, a w drugim- przeszczepić wątrobę dawcy. Przeszczep przywróci zdrowie pacjentowi, choć nie spowoduje ozdrowienia usuniętej wątroby, zaś in vitro spowoduje zajście w ciążę, choć nie zwiększy ilości plemników w ejakulacie. Innymi rodzajami niepłodności, którym NaProTechnologia nie zaproponuje żadnej skutecznej terapii, będą: - mechaniczna niepłodność kobieca (brak macicy, jajników, jajowodów, pochwy) - nieodwracalne zmiany endometriotyczne - ciężkie uszkodzenia jajowodów i defekty anatomiczne po stronie kobiety oraz mężczyzny Problem części zwolenników NaProTechnologii polega na tym, iż nie znaleźli wystarczająco wiele czasu, aby wczytać się w jej zasady i zrozumieć, że nie jest ona metodą uniwersalną. Podobnie jak nie jest taką metodą In vitro. Problem społeczeństwa polega zaś na tym, iż jest poddawane systematycznej dezinformacji zarówno w przypadku NaProTechnologii, jak i w przypadku In vitro. Dezinformacja ma wielorakie konsekwencje: wywołuje niezdrową atmosferę wokół zabiegu In vitro, który dla wielu par jest jedyną szansą poczęcia dziecka; działa na szkodę samej NaProTechnologii przypisując jej moce sprawcze, których nie posiada; wreszcie wywołuje sztuczny konflikt społeczny sugerując, iż NaProTechnologia jest alternatywą dla In vitro. Kilka faktów i mitów o NaProTechnologii 1. Czy naprotechnologia jest szansą na biologiczne potomstwo dla każdej niepłodnej pary? Nie. NaProTechnologia jest metodą wykluczającą wszelkie rodzaje rozrodu wspomaganego. Rozród wspomagany jest zaś w zasadzie jedyną drogą dla par z zaawansowaną niepłodnością męską, jedyną drogą dla par z niedrożnością jajowodów, jedyną drogą dla par z zaawansowaną endometriozą oraz dla wielu innych przypadków niepłodności. Szacuje się, iż przypadki niepłodności męskiej to 35-40% przypadków ogólnej niepłodności. Kolejne 25% to przypadki niepłodności, w których występuje jednocześnie zarówno czynnik męski jak i żeński. Zatem dla ok. 60% par cierpiących na niepłodność NaProTechnologia okaże się być nieskuteczną metodą poczęcia, choć może im wydatnie pomóc w uzyskaniu trafnej diagnozy własnego przypadku. Wracając do przykładu ze schorzeniami wątroby: choć prawidłowa diagnoza jest niezbędna dla skutecznego przebiegu leczenia, to znajomość diagnozy nie oznacza automatycznie wyleczenia. Uzyskanie informacji, iż cierpimy na ostre zapalenie wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie spowoduje ani wyleczenia na drodze diety, ani nie sprawi, iż nasza wątroba się sama uzdrowi. Wiedza, iż posiadamy niedrożne jajowody nie pomoże nam zajść w ciążę niezależnie od ilości przebytych laparoskopii, zażytych leków i szczegółowych obserwacji, które zaproponuje nam NaProTechnologia. To właśnie zależność, która najczęściej umyka nierzetelnym zwolennikom NaProTechnologii: NaProTechnologia jest jedynie wariantem mającym sens w niektórych przypadkach, a nie panaceum na niepłodność. 2. Skoro NaProTechnologia jest realnie adresowana do ok. 40% niepłodnych par, skąd statystyki mówiące o 97% skuteczności tej metody czy opinie „Dzięki naprotechnologii w ciążę zachodzi nawet 80 proc. leczących się małżeństw /Agnieszka Pietrusińska, pierwszy w Polsce stażysta NaProTechnologii/”? Choć metoda NaProTechnologii jest znana od 30 lat, na świecie działa tylko kilka klinik naprotechnologicznych. W całej Europie pracuje jedynie dwudziestu lekarzy-trenerów NaProTechnologii, z czego siedmiu jest jeszcze w trakcie szkolenia i nie posiada pełni uprawnień. Realnie jest to wiec trzynastu lekarzy z uprawnieniami na cały kontynent, do czego należy doliczyć kilkudziesięciu stażystów w większości bez wyższego wykształcenia medycznego. Powyższe dane pochodzą z oficjalnej strony Fertility Care and NaProTechnology działającej pod patronatem prof. Hilgersa (www.fertilitycare.net). Aby uzmysłowić sobie rzeczywisty zasięg metody NaPro dodajmy, iż łączna ilość osób zajmujących się NaProTechnologią w Europie to jedna dziesiąta personelu przeciętnego polskiego szpitala wojewódzkiego. Czyż nie wydaje się dziwne, że metoda tak małego zasięgu jest nazywana w Polsce „alternatywą dla In Vitro”? Przez trzydzieści lat istnienia metody NaProTechnology (dla porównania: metoda In Vitro Fertilization liczy sobie trzydzieści jeden lat) przyszło na świat dzięki niej około sześciu tysięcy dzieci na całym świecie. Teraz odwołajmy się na chwilę do historii In Vitro: historia tej metody liczy sobie 31 lat liczonych od momentu pierwszego udanego zapłodnienia pozaustrojowego, które miało miejsce w 1978 roku w Wielkiej Brytanii. Od tamtego czasu na całym świecie powstało kilka tysięcy klinik, a w wyniku stosowania metody IVF narodziło się- jak się szacuje- ok. 1,5 miliona dzieci. W Polsce pierwsze zapłodnienie In vitro miało miejsce w 1987 roku, dokonał go profesor Marian Szamatowicz, zaś w samym roku 2008 przyszło na świat dzięki tej metodzie około dwóch tysięcy polskich dzieci. Jak wiec widać: roczne statystyki urodzeń dzięki metodzie In vitro w Polsce wynoszą mniej więcej tyle, ile światowe statystyki urodzeń dzięki NaProTechnologii w ciągu dziesięciu lat. Z tego też powodu spotykamy się z dość swobodnym operowaniem różnymi wielkościami procentowymi w przypadku wyliczania skuteczności NaProTechnologii. Prawda jest taka, iż leczeniu naprotechnologicznemu poddaje się nieistotna statystycznie ilość par cierpiących na niepłodność. W Irlandii, w której mieści się jedna z europejskich klinik NaProTechnology, w ciągu ostatnich dziesięciu lat leczeniu poddało się zaledwie 1, 5 tysiąca par (na ok. 150 tysięcy cierpiących na niepłodność pacjentów). Ponadto z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż nawet te półtora tysiąca nie było reprezentatywną próbą z racji ograniczeń samej metody. Tak jak człowiek cierpiący na ostrą niewydolność wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie próbuje się nawet leczyć u dietetyka, tak pary z problemem kryptozoospermii, zaawansowaną endometriozą czy niedrożnością jajowodów, na ogół nie są zainteresowane łagodnymi metodami leczenia niepłodności, bo są to metody całkowicie nieskuteczne w ich przypadku. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż do trenerów NaProTechnologii zgłaszają się pary ze wstępnym rozeznaniem co do natury ich problemu, przez co skuteczność leczenia naprotechnologicznego powinna być rozpatrywana w wąskim kontekście niepłodności kwalifikującej się do tego leczenia, a nie niepłodności w ogóle. 3. Czy mała popularność NaProTechnologii wynika stąd, iż w przeciwieństwie do In vitro, nie stoją za nią wpływowe środowiska farmaceutyczne, lekarskie ani lobby producentów specjalistycznego sprzętu medycznego? Jest to najczęstszy argument, jakim usiłuje się wyjaśnić przepaść pomiędzy popularnością In vitro i NaProTechnologii. Wyjaśnienie tego zagadnienia jest jednak mniej spektakularne i spiskowe. NaProTechnologia jest metodą wykorzystującą leczenie laparoskopowe, chirurgiczne, farmakologiczne. Lekarze pracujący według metody NaPro potrzebują dokładnie tych samych sprzętów, narzędzi i leków, jakich używają ich koledzy z klinik stosujących metodę In vitro. Przepisują pacjentkom te same leki hormonalne, używają identycznych skalpeli i aparatów ultrasonograficznych. Zatem z punktu widzenia producenta sprzętu medycznego, firmy farmaceutycznej i dystrybutora narzędzi mikrochirurgicznych, nie ma większej różnicy w handlowej atrakcyjności kliniki NaProTechnologicznej i kliniki leczenia niepłodności. Jedna i druga jest klientem. Co więcej żadna z klinik NaProTechnologii nie jest kliniką publiczną. Są to kliniki prywatne dokładnie w tym samym stopniu, co przeciętna polska klinika leczenia niepłodności. Tymczasem od pewnego czasu wokół NaProTechnologii narasta atmosfera społecznej misyjności, która ma różnić tę metodę od bezwzględnego nastawienia na zysk, jakie środowiska konserwatywne przypisują klinikom oferującym zabieg in vitro. W rzeczywistości każda z prywatnych klinik leczenia niepłodności, czy to metodą NaPro, czy dowolną metodą wspomaganego rozrodu, jest formą niepublicznej działalności, która –poza realizacją rozmaitych misji medycznych i etycznych- musi być rentowna. Czynienie z tego zarzutu wydaje się niedorzeczne. Dr Phil Boyle, dyrektor irlandzkiej kliniki NaProTechnologii ocenia, iż roczny koszt terapii NaPro oscyluje wokół tysiąca euro, podczas gdy średni koszt jednego zabiegu In vitro wynosi trzy tysiące euro. Różnica cenowa jest naturalnie spora, ale tak czy inaczej koszt ponosi pacjent, który musi zapłacić z własnej kieszeni i czyjakolwiek misyjność nie obniży stawek lekarza. Mała popularność NaProTechnologii wynika więc po prostu z tego, iż jest to metoda adresowana do ściśle określonego typu pacjentów, których niepłodność jest leczalna i daje się korygować medycznie. Dodatkowo NaProTechnologia jest metodą mało rozpropagowaną, za co trudno obwiniać kliniki leczenia niepłodności, producentów farmaceutycznych czy dowolne lobby. Pytanie, dlaczego NaProTechnologia nie jest popularna, ma alarmująco niską liczbę wykształconych trenerów i lekarzy, nie jest w stanie wylegitymować się wiarygodnymi i miarodajnymi statystykami, należałoby w istocie zadać jej twórcom, profesorowi Hilgersowi i doktorowi Boyle\\\'owi. 4. Naprotechnologia NIE jest alternatywą dla zapłodnienia in vitro Najczęstszym merytorycznym błędem spotykanym w polskiej prasie jest konfrontowanie In vitro i NaProTechnologii. Sugeruje to, że obie metody mogą być ze sobą porównywane. W rzeczywistości nic bardziej mylnego. NaProTechnologia jest holistyczną metodą przywracania płodności małżeńskiej obejmującą zarówno obserwację cyklu, diagnostykę pary, jak i niektóre formy leczenia inwazyjnego oraz nieinwazyjnego. Jest bez wątpienia skuteczna i pomocna w leczeniu wielu rodzajów niepłodności kobiecej oraz tych przypadków niepłodności dwuczynnikowej, w których czynnik kobiecy odgrywa istotniejszą rolę. Jednocześnie jest bezradna wobec ok. 60% pozostałych przypadków niepłodności. In Vitro, zwane często zabiegiem „ostatniej szansy” jest zarówno nazwą metody leczenia, jak i nazwą samego zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego. Proponuje je się parom, którym współczesna medycyna nie oferuje innej niż IVF możliwości poczęcia dziecka oraz parom, wobec których zastosowane leczenie okazało się nieskuteczne. Istnieje jeszcze inny aspekt problemu, jakim jest przeciwstawianie NaProTechnologii zapłodnieniu in vitro i sugerowanie, iż NaProTechnologia może być tu traktowana w kategoriach alternatywy. Przedstawianie NaProTechnologii jako uniwersalnej metody leczenia niepłodności jest w istocie wprowadzaniem w błąd 60% par, którym NaProTechnologia nie będzie w stanie pomóc, za to pochłonie ich czas. Znając zaś wpływ wieku kobiety na wskaźniki płodności, można to ujmować w kategoriach „kradzieży” czasu rozrodczego kobiety. W interesie par niepłodnych, a także w interesie społecznym, leży pogłębianie wiedzy w zakresie naprotechnologii przy jednoczesnym i niezależnym wspieraniu metody In vitro. Konfrontowanie tych dwóch metod i zwanie którejkolwiek z nich alternatywą wobec drugiej, jest działaniem wprowadzającym opinię publiczną w błąd. Rzetelność informacyjna wymaga rozdzielenia In Vitro i NaProTechnologii jako metod, których obszary zainteresowania i skuteczność w leczeniu niepłodności w większości nie pokrywają się. Niedopuszczalne jest promowanie NaProTechnologii kosztem deprecjonowania metod rozrodu wspomaganego. Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii.

      2
      12
  18. 27 marca 2017  15:45   a ja z moja korzystajac z ...   anonim

    a ja z moja korzystajac z ładnej pogody rozpalę konar na łonie przyrody

    11
    6
  19. 27 marca 2017  15:36   Nie wygral burmistrz, nie ...   anonim

    Nie wygral burmistrz, nie przegral Kosciol. Przegraly te dzieci. Ktorych nigdy nie bedzie... Skonczyl sie dzis spektakl ludzenia sumien. Teraz pozostanie juz tylko ich osąd. Przed tym nie ma ucieczki...

    10
    22
  20. 27 marca 2017  15:20   Burmistrz jest po stronie ... (3)   anonim

    Burmistrz jest po stronie ludzi? Jakiś żart. Pytanie retoryczne. Ile w ostatnich latach wybudowano lokali socjalnych, aby pomóc rodzinom, których nie stać na własne lokum? Pytaia można by mnożyć. Czas na zmiany.

    20
    21
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  21:20   I co ciebie baranie mamy ...   anonim

      I co ciebie baranie mamy wybrać na Burmistrza.

      6
      3
    • 27 marca 2017  16:04   Nie rozumiem dlaczego ...   anonim

      Nie rozumiem dlaczego burmistrz ma obowiązek finansować mieszkania czy lokale socialne? Czemu osoby, które stać na domy czy mieszkania mają sami sobie płacić za budowę... Paranoja

      9
      3
    • 27 marca 2017  15:33   Ty się Q..... weź za robotę....   C/W

      rzucałeś kamieniami w szkołę - trudno. Mogłeś jeszcze mieć 6 dzieciaków ( bez in vitro) dostałbyś na każde 500 . Kopiłbyś sobie mieszkanie. A tak co ? dupa, do końca życia będziesz mieszkał w "pokoju wielorodzinnym" , który dostali Twoi dziadkowie z socjalu za komuny. Jak mawiają "taki se los wykułeś", wiec nie narzekaj na Burmistrza i Radę.

      12
      1
  21. 27 marca 2017  15:02   Burmistrz udowodnił tą ...   anonim

    Burmistrz udowodnił tą decyzją, że jest po stronie ludzi, a ponadto znowu zyskał w oczach opinii publicznej, takiego burmistrza mogą nam pozazdrościć inne miasta

    31
    18
  22. 27 marca 2017  14:45   A SZAFARZ ZAGŁOSOWAŁ NA TAK!!! (2)   ZASKOCZONY

    I NADAL BĘDZIE PODAWAŁ KOMUNIĘ, CZY BĘDZIE WYKLUCZONY

    18
    8
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  21:16   Szafran się wstrzymał od ...   anonim

      Szafran się wstrzymał od głosowania jak nie wiesz to nie pisz bzdur osiołku

      5
      2
    • 27 marca 2017  14:51   ???   Ja

      Wstrzymał się od głosu.

      6
      2
  23. 27 marca 2017  14:44   ci co są za in vitro może ... (3)   :(

    ci co są za in vitro może się wgłębią, poczytają dobrze wiarygodne zródła na czym to NAPRAWDĘ polega , jest naprotechnologia - dlaczego nie ma tym zainteresowania ?! :( i też proszę doczytać , pouczyć się

    14
    24
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  21:18   Ty tępaku poczytaj a potem ...   anonim

      Ty tępaku poczytaj a potem dawaj rady bo nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz baranie

      6
      1
    • 27 marca 2017  18:20   Dla zaslepionych kilka faktów   Sumik78

      Naprotechnologia nie wyklucza In vitro, ale tam gdzie wskazane jest stosowanie In vitro nie da się już zastosować Naprotechnologii. Posłuchajcie od pewnego czasu wstrząsają nami niezwykłe doniesienia dotyczące nowej metody leczenia niepłodności, naprotechnologii. Metoda ta nie tylko jest już nazywana alternatywą wobec zapłodnienia pozaustrojowego, ale posiada imponującą skuteczność. Część źródeł donosi nawet o 97% przypadków leczenia zakończonych sukcesem. Czym jest naprotechnologia? NaProTechnologia powstała 30 lat temu jako skrót od słów Natural Procreative Technology (Metoda naturalnej prokreacji). Jest metodą diagnozowania i leczenia niepłodności polegającą na prowadzeniu dokładnych obserwacji kobiecego organizmu i tworzeniu na tej podstawie indywidualnych wytycznych dla każdej pary. Opiera się na tzw. modelach płodności Creightona. Jej wynalazca i prekursor, prof. Thomas Hilgers postawił tezę, iż większość przypadków niepłodności idiopatycznej (o niewyjaśnionym medycznie podłożu) to w istocie niezdiagnozowane przypadki całkowicie uleczalnej niepłodności. Wraz z prowadzeniem analizy fizjologicznych i biochemicznych procesów zachodzących w organizmie kobiety następuje rozpoznanie problemu. Na tym etapie można zadecydować o włączeniu leczenia hormonalnego lub chirurgicznego oraz ustalić optymalny dla danej pary moment współżycia. Przeciętna długość cyklu metody NaPro (a więc pełnej diagnostyki) trwa 24 miesiące. Oczywiście wielu parom udaje się począć dziecko jeszcze przed upływem dwóch lat. Naprotechnologia jest przy tym metodą w całości naturalną, bo opierającą się na codziennych obserwacjach śluzu, temperatury, samopoczucia itd., bezpieczną dla zdrowia pacjentki i dziecka, rzetelną diagnostycznie, przydatną również przy problemie poronień nawykowych i ciąż zagrożonych. Jest przy tym stosunkowo tania, a w każdym razie ok. trzykrotnie tańsza od In Vitro Fertilization (IVF). Skoro przyszłość rysuje się tak jasno i wydaje się, iż ludzkość wynalazła cudowny lek na jedną ze społecznych chorób XXI wieku, jaką jest niepłodność, dlaczego rozważamy jeszcze refundację in vitro? Diagnoza nie leczy Wyobraźmy sobie, iż pewnego dnia budzimy się z silnymi, napadowymi bólami w okolicach prawego żebra. Udajemy się do lekarza, który przeprowadza wywiad, kieruje nas na badania i na tej podstawie wydaje diagnozę: atak kolki wątrobowej. Odtąd musimy przestrzegać diety, jeść powoli, wzbogacić naszą dietę o większą ilość błonnika, dzięki czemu ataki ustaną lub staną się rzadsze. Ustalenie nazwy schorzenia, na jakie cierpimy, jest niezbędnym etapem leczenia, bo umożliwia zastosowanie odpowiedniej terapii. Teraz zaś wyobraźmy sobie, iż zdiagnozowano u nas ostrą niewydolność wątroby. Po przejściu szczegółowych badań okazuje się, że niewydolność jest tak zaawansowana, iż jedynym ratunkiem dla nas jest przeszczep wątroby. Postawienie właściwej diagnozy ma tu znaczenie fundamentalne, bo warunkuje dalsze postępowanie. Jednak jeśli nie znajdzie się dawca, a lekarze nie wykonają nam przeszczepu- nic nam po diagnozie. Paradoks oszałamiających statystyk w NaProTechnologii polega na tym, iż wartość 97% odnosi się do trafności diagnozy, co wcale nie przekłada się na 97% ciąż ani poczęć uzyskanych drogą tej metody. Jako metoda diagnostyczna bazująca na solennych i precyzyjnych badaniach, NaProTechnologia ma skuteczność niewątpliwie wyższą od kilkunastu wizyt u rejonowego ginekologa i zleconych przez niego nierzadko przypadkowych badań. Jednocześnie jednak tak jak internista gastrolog jest bezradny w obliczu ostrej niewydolności wątroby ze wskazaniem do przeszczepu, tak naprotechnolog nie będzie w stanie sprawić, iż pacjent z ciężką kryptozoospermią (śladową ilością plemników w ejakulacie) stanie się kiedykolwiek zdolny do poczęcia dziecka metodą naturalną. Załóżmy zatem, iż kolka wątrobowa to ten rodzaj niepłodności, który poddaje się leczeniu na drodze farmakologicznej lub chirurgicznej. Niestety poza kolką mamy też ostre niewydolności wątroby, którym nie pomoże cudowna dieta i uważne obserwowanie własnego ciała. Ratunkiem jest tylko przeszczep. Odpowiednikiem ostrej niewydolności wątroby jest niepłodność, która kwalifikuje do wykonania zabiegu In vitro będącym zabiegiem ostatniej szansy lub też jedynym możliwym postępowaniem medycznym w danym przypadku. Do wspomnianego wyżej rodzaju niepłodności ciężkiej będzie się zaliczać między innymi czynnik męski polegający na zaburzeniu funkcji nabłonka plemnikotwórczego i odpowiadający za ok. 40% przypadków niepłodności męskiej. Zatem jeśli dana para cierpi na ciężką niepłodność męską nie jest możliwym ani całkowite ani częściowe wyleczenie takiego rodzaju niepłodności. Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie da się wyleczyć ostrego zapalenia wątroby. W jednym przypadku można wykonać tylko In vitro, zaś w drugim przeszczep. Nie jest więc prawdą, iż - tak, jak chce tego NaProTechnologia - leczenie niepłodności sprowadza się do usunięcia problemu danej pary i przywrócenia jej zdolności prokreacyjnych. Taka koncepcja jest zachwycająca, ale niestety fantastyczna. Znakomita część przypadków niepłodności nie jest uleczalna, tak jak uszkodzenie i zwłóknienie wątroby nie jest uleczalne. Mimo to w pierwszym przypadku można wykonać zabieg zapłodnienia pozaustrojowego, a w drugim- przeszczepić wątrobę dawcy. Przeszczep przywróci zdrowie pacjentowi, choć nie spowoduje ozdrowienia usuniętej wątroby, zaś in vitro spowoduje zajście w ciążę, choć nie zwiększy ilości plemników w ejakulacie. Innymi rodzajami niepłodności, którym NaProTechnologia nie zaproponuje żadnej skutecznej terapii, będą: - mechaniczna niepłodność kobieca (brak macicy, jajników, jajowodów, pochwy) - nieodwracalne zmiany endometriotyczne - ciężkie uszkodzenia jajowodów i defekty anatomiczne po stronie kobiety oraz mężczyzny Problem części zwolenników NaProTechnologii polega na tym, iż nie znaleźli wystarczająco wiele czasu, aby wczytać się w jej zasady i zrozumieć, że nie jest ona metodą uniwersalną. Podobnie jak nie jest taką metodą In vitro. Problem społeczeństwa polega zaś na tym, iż jest poddawane systematycznej dezinformacji zarówno w przypadku NaProTechnologii, jak i w przypadku In vitro. Dezinformacja ma wielorakie konsekwencje: wywołuje niezdrową atmosferę wokół zabiegu In vitro, który dla wielu par jest jedyną szansą poczęcia dziecka; działa na szkodę samej NaProTechnologii przypisując jej moce sprawcze, których nie posiada; wreszcie wywołuje sztuczny konflikt społeczny sugerując, iż NaProTechnologia jest alternatywą dla In vitro. Kilka faktów i mitów o NaProTechnologii 1. Czy naprotechnologia jest szansą na biologiczne potomstwo dla każdej niepłodnej pary? Nie. NaProTechnologia jest metodą wykluczającą wszelkie rodzaje rozrodu wspomaganego. Rozród wspomagany jest zaś w zasadzie jedyną drogą dla par z zaawansowaną niepłodnością męską, jedyną drogą dla par z niedrożnością jajowodów, jedyną drogą dla par z zaawansowaną endometriozą oraz dla wielu innych przypadków niepłodności. Szacuje się, iż przypadki niepłodności męskiej to 35-40% przypadków ogólnej niepłodności. Kolejne 25% to przypadki niepłodności, w których występuje jednocześnie zarówno czynnik męski jak i żeński. Zatem dla ok. 60% par cierpiących na niepłodność NaProTechnologia okaże się być nieskuteczną metodą poczęcia, choć może im wydatnie pomóc w uzyskaniu trafnej diagnozy własnego przypadku. Wracając do przykładu ze schorzeniami wątroby: choć prawidłowa diagnoza jest niezbędna dla skutecznego przebiegu leczenia, to znajomość diagnozy nie oznacza automatycznie wyleczenia. Uzyskanie informacji, iż cierpimy na ostre zapalenie wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie spowoduje ani wyleczenia na drodze diety, ani nie sprawi, iż nasza wątroba się sama uzdrowi. Wiedza, iż posiadamy niedrożne jajowody nie pomoże nam zajść w ciążę niezależnie od ilości przebytych laparoskopii, zażytych leków i szczegółowych obserwacji, które zaproponuje nam NaProTechnologia. To właśnie zależność, która najczęściej umyka nierzetelnym zwolennikom NaProTechnologii: NaProTechnologia jest jedynie wariantem mającym sens w niektórych przypadkach, a nie panaceum na niepłodność. 2. Skoro NaProTechnologia jest realnie adresowana do ok. 40% niepłodnych par, skąd statystyki mówiące o 97% skuteczności tej metody czy opinie „Dzięki naprotechnologii w ciążę zachodzi nawet 80 proc. leczących się małżeństw /Agnieszka Pietrusińska, pierwszy w Polsce stażysta NaProTechnologii/”? Choć metoda NaProTechnologii jest znana od 30 lat, na świecie działa tylko kilka klinik naprotechnologicznych. W całej Europie pracuje jedynie dwudziestu lekarzy-trenerów NaProTechnologii, z czego siedmiu jest jeszcze w trakcie szkolenia i nie posiada pełni uprawnień. Realnie jest to wiec trzynastu lekarzy z uprawnieniami na cały kontynent, do czego należy doliczyć kilkudziesięciu stażystów w większości bez wyższego wykształcenia medycznego. Powyższe dane pochodzą z oficjalnej strony Fertility Care and NaProTechnology działającej pod patronatem prof. Hilgersa (www.fertilitycare.net). Aby uzmysłowić sobie rzeczywisty zasięg metody NaPro dodajmy, iż łączna ilość osób zajmujących się NaProTechnologią w Europie to jedna dziesiąta personelu przeciętnego polskiego szpitala wojewódzkiego. Czyż nie wydaje się dziwne, że metoda tak małego zasięgu jest nazywana w Polsce „alternatywą dla In Vitro”? Przez trzydzieści lat istnienia metody NaProTechnology (dla porównania: metoda In Vitro Fertilization liczy sobie trzydzieści jeden lat) przyszło na świat dzięki niej około sześciu tysięcy dzieci na całym świecie. Teraz odwołajmy się na chwilę do historii In Vitro: historia tej metody liczy sobie 31 lat liczonych od momentu pierwszego udanego zapłodnienia pozaustrojowego, które miało miejsce w 1978 roku w Wielkiej Brytanii. Od tamtego czasu na całym świecie powstało kilka tysięcy klinik, a w wyniku stosowania metody IVF narodziło się- jak się szacuje- ok. 1,5 miliona dzieci. W Polsce pierwsze zapłodnienie In vitro miało miejsce w 1987 roku, dokonał go profesor Marian Szamatowicz, zaś w samym roku 2008 przyszło na świat dzięki tej metodzie około dwóch tysięcy polskich dzieci. Jak wiec widać: roczne statystyki urodzeń dzięki metodzie In vitro w Polsce wynoszą mniej więcej tyle, ile światowe statystyki urodzeń dzięki NaProTechnologii w ciągu dziesięciu lat. Z tego też powodu spotykamy się z dość swobodnym operowaniem różnymi wielkościami procentowymi w przypadku wyliczania skuteczności NaProTechnologii. Prawda jest taka, iż leczeniu naprotechnologicznemu poddaje się nieistotna statystycznie ilość par cierpiących na niepłodność. W Irlandii, w której mieści się jedna z europejskich klinik NaProTechnology, w ciągu ostatnich dziesięciu lat leczeniu poddało się zaledwie 1, 5 tysiąca par (na ok. 150 tysięcy cierpiących na niepłodność pacjentów). Ponadto z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż nawet te półtora tysiąca nie było reprezentatywną próbą z racji ograniczeń samej metody. Tak jak człowiek cierpiący na ostrą niewydolność wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie próbuje się nawet leczyć u dietetyka, tak pary z problemem kryptozoospermii, zaawansowaną endometriozą czy niedrożnością jajowodów, na ogół nie są zainteresowane łagodnymi metodami leczenia niepłodności, bo są to metody całkowicie nieskuteczne w ich przypadku. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż do trenerów NaProTechnologii zgłaszają się pary ze wstępnym rozeznaniem co do natury ich problemu, przez co skuteczność leczenia naprotechnologicznego powinna być rozpatrywana w wąskim kontekście niepłodności kwalifikującej się do tego leczenia, a nie niepłodności w ogóle. 3. Czy mała popularność NaProTechnologii wynika stąd, iż w przeciwieństwie do In vitro, nie stoją za nią wpływowe środowiska farmaceutyczne, lekarskie ani lobby producentów specjalistycznego sprzętu medycznego? Jest to najczęstszy argument, jakim usiłuje się wyjaśnić przepaść pomiędzy popularnością In vitro i NaProTechnologii. Wyjaśnienie tego zagadnienia jest jednak mniej spektakularne i spiskowe. NaProTechnologia jest metodą wykorzystującą leczenie laparoskopowe, chirurgiczne, farmakologiczne. Lekarze pracujący według metody NaPro potrzebują dokładnie tych samych sprzętów, narzędzi i leków, jakich używają ich koledzy z klinik stosujących metodę In vitro. Przepisują pacjentkom te same leki hormonalne, używają identycznych skalpeli i aparatów ultrasonograficznych. Zatem z punktu widzenia producenta sprzętu medycznego, firmy farmaceutycznej i dystrybutora narzędzi mikrochirurgicznych, nie ma większej różnicy w handlowej atrakcyjności kliniki NaProTechnologicznej i kliniki leczenia niepłodności. Jedna i druga jest klientem. Co więcej żadna z klinik NaProTechnologii nie jest kliniką publiczną. Są to kliniki prywatne dokładnie w tym samym stopniu, co przeciętna polska klinika leczenia niepłodności. Tymczasem od pewnego czasu wokół NaProTechnologii narasta atmosfera społecznej misyjności, która ma różnić tę metodę od bezwzględnego nastawienia na zysk, jakie środowiska konserwatywne przypisują klinikom oferującym zabieg in vitro. W rzeczywistości każda z prywatnych klinik leczenia niepłodności, czy to metodą NaPro, czy dowolną metodą wspomaganego rozrodu, jest formą niepublicznej działalności, która –poza realizacją rozmaitych misji medycznych i etycznych- musi być rentowna. Czynienie z tego zarzutu wydaje się niedorzeczne. Dr Phil Boyle, dyrektor irlandzkiej kliniki NaProTechnologii ocenia, iż roczny koszt terapii NaPro oscyluje wokół tysiąca euro, podczas gdy średni koszt jednego zabiegu In vitro wynosi trzy tysiące euro. Różnica cenowa jest naturalnie spora, ale tak czy inaczej koszt ponosi pacjent, który musi zapłacić z własnej kieszeni i czyjakolwiek misyjność nie obniży stawek lekarza. Mała popularność NaProTechnologii wynika więc po prostu z tego, iż jest to metoda adresowana do ściśle określonego typu pacjentów, których niepłodność jest leczalna i daje się korygować medycznie. Dodatkowo NaProTechnologia jest metodą mało rozpropagowaną, za co trudno obwiniać kliniki leczenia niepłodności, producentów farmaceutycznych czy dowolne lobby. Pytanie, dlaczego NaProTechnologia nie jest popularna, ma alarmująco niską liczbę wykształconych trenerów i lekarzy, nie jest w stanie wylegitymować się wiarygodnymi i miarodajnymi statystykami, należałoby w istocie zadać jej twórcom, profesorowi Hilgersowi i doktorowi Boyle\'owi. 4. Naprotechnologia NIE jest alternatywą dla zapłodnienia in vitro Najczęstszym merytorycznym błędem spotykanym w polskiej prasie jest konfrontowanie In vitro i NaProTechnologii. Sugeruje to, że obie metody mogą być ze sobą porównywane. W rzeczywistości nic bardziej mylnego. NaProTechnologia jest holistyczną metodą przywracania płodności małżeńskiej obejmującą zarówno obserwację cyklu, diagnostykę pary, jak i niektóre formy leczenia inwazyjnego oraz nieinwazyjnego. Jest bez wątpienia skuteczna i pomocna w leczeniu wielu rodzajów niepłodności kobiecej oraz tych przypadków niepłodności dwuczynnikowej, w których czynnik kobiecy odgrywa istotniejszą rolę. Jednocześnie jest bezradna wobec ok. 60% pozostałych przypadków niepłodności. In Vitro, zwane często zabiegiem „ostatniej szansy” jest zarówno nazwą metody leczenia, jak i nazwą samego zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego. Proponuje je się parom, którym współczesna medycyna nie oferuje innej niż IVF możliwości poczęcia dziecka oraz parom, wobec których zastosowane leczenie okazało się nieskuteczne. Istnieje jeszcze inny aspekt problemu, jakim jest przeciwstawianie NaProTechnologii zapłodnieniu in vitro i sugerowanie, iż NaProTechnologia może być tu traktowana w kategoriach alternatywy. Przedstawianie NaProTechnologii jako uniwersalnej metody leczenia niepłodności jest w istocie wprowadzaniem w błąd 60% par, którym NaProTechnologia nie będzie w stanie pomóc, za to pochłonie ich czas. Znając zaś wpływ wieku kobiety na wskaźniki płodności, można to ujmować w kategoriach „kradzieży” czasu rozrodczego kobiety. W interesie par niepłodnych, a także w interesie społecznym, leży pogłębianie wiedzy w zakresie naprotechnologii przy jednoczesnym i niezależnym wspieraniu metody In vitro. Konfrontowanie tych dwóch metod i zwanie którejkolwiek z nich alternatywą wobec drugiej, jest działaniem wprowadzającym opinię publiczną w błąd. Rzetelność informacyjna wymaga rozdzielenia In Vitro i NaProTechnologii jako metod, których obszary zainteresowania i skuteczność w leczeniu niepłodności w większości nie pokrywają się. Niedopuszczalne jest promowanie NaProTechnologii kosztem deprecjonowania metod rozrodu wspomaganego. Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii.

      3
      3
    • 27 marca 2017  15:34   Zamiast komuś radzić żeby ...   marta

      Zamiast komuś radzić żeby sie pouczył ,to może zacznij od siebie .Przy niedrożnych jajowodach nie pomoze żadna naprotechnologia.

      9
      3
  24. 27 marca 2017  14:41   BRAWOBURMISTRZ   STAN

    TAK POSTĘPUJĄ LUDZIE MĄDRZY, ODWAŻNI I W PEŁNI REALIZUJĄCY SWOJE POSŁANNICTWO SPOŁECZNE.GRATULACJE ZA MĄDROŚĆ I ODWAGĘ.A CZARNYM NA POHYBEL.LUDZIE IM TEGO NIE ZAPOMNĄ!!

    28
    16
  25. 27 marca 2017  14:38   Bardzo dobrze ze ustawą ...   anonim

    Bardzo dobrze ze ustawą przeszła jest szansa dla tych co chcą A nie mogą mieć bo in vitro jest ich ostatnią szansa

    29
    11
  26. 27 marca 2017  14:37   SERDZECZNE GRATULACJE   STAN

    PANIE BURMISTRZU, SZANOWNI RADNI SERDECZNE GRATULACJE I PODZIĘKOWANIA ZA DOBROĆ I ODWAGĘ.JESTEŚCIE PRZYKŁADEM DLA CAŁEGO KRAJU.CZARNYM LUDZIE MYŚLĄCY ICH POSTAWY NIE ZAPOMNĄ.

    30
    14
  27. 27 marca 2017  14:35   Bardzo dobra decyzja - pary i kobiety dziekuja!   M

    Brawo Rada Miejska. Wiecej takich decyzji wspierajacych kobiety, i mezczyzn, w XXI wieku. Chociaz jakis pozytyw w czasach siedmiogrodu.

    29
    13
  28. 27 marca 2017  14:30   Duma mnie rozpiera !!! (1)   C/W

    Chojnice lampą i drogowskazem dla innych mniejszych miast. Jak śpiewał M.Grechuta "... świat w okół Ciebie się zmienia ........" na lepsze. Wielki szacunek Panie Burmistrzu !!

    27
    14
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 27 marca 2017  14:48   Dopowiedzenie   C/W

      to część tego samego tekstu piosenki M. Grechuty dedykowana tym co są przeciwni projektowi " .......... stopy Twe więzi ziemia...." .

      3
      1
  29. 27 marca 2017  14:22   Przykre (2)   Smutny

    Nie znalazła się ani jedna osoba przeciw? Nikt nie miał odwagi?

    13
    21
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 3 lipca 2017  21:48   Boga się nie boicie   Jacek

      Pan Bóg was rozliczy kiedyś z tych diabelskich zachowań. Jan Paweł 2 się chyba nie mylił mówiąc,że to jest to grzech. Jesteście panowie małej wiary popierając taki czyn, A Pan Burmistrz żyjąc,że tak powiem na kocią łapę czyli w grzechu ciężkim myśli,że postępuje dobrze. Poszliście za nim w ten błąd. Grzeszycie ciężko przeciw Bogu

      0
      0
    • 27 marca 2017  18:25   Poczytaj sobie   Sumik78

      Naprotechnologia nie wyklucza In vitro, ale tam gdzie wskazane jest stosowanie In vitro nie da się już zastosować Naprotechnologii. Posłuchajcie od pewnego czasu wstrząsają nami niezwykłe doniesienia dotyczące nowej metody leczenia niepłodności, naprotechnologii. Metoda ta nie tylko jest już nazywana alternatywą wobec zapłodnienia pozaustrojowego, ale posiada imponującą skuteczność. Część źródeł donosi nawet o 97% przypadków leczenia zakończonych sukcesem. Czym jest naprotechnologia? NaProTechnologia powstała 30 lat temu jako skrót od słów Natural Procreative Technology (Metoda naturalnej prokreacji). Jest metodą diagnozowania i leczenia niepłodności polegającą na prowadzeniu dokładnych obserwacji kobiecego organizmu i tworzeniu na tej podstawie indywidualnych wytycznych dla każdej pary. Opiera się na tzw. modelach płodności Creightona. Jej wynalazca i prekursor, prof. Thomas Hilgers postawił tezę, iż większość przypadków niepłodności idiopatycznej (o niewyjaśnionym medycznie podłożu) to w istocie niezdiagnozowane przypadki całkowicie uleczalnej niepłodności. Wraz z prowadzeniem analizy fizjologicznych i biochemicznych procesów zachodzących w organizmie kobiety następuje rozpoznanie problemu. Na tym etapie można zadecydować o włączeniu leczenia hormonalnego lub chirurgicznego oraz ustalić optymalny dla danej pary moment współżycia. Przeciętna długość cyklu metody NaPro (a więc pełnej diagnostyki) trwa 24 miesiące. Oczywiście wielu parom udaje się począć dziecko jeszcze przed upływem dwóch lat. Naprotechnologia jest przy tym metodą w całości naturalną, bo opierającą się na codziennych obserwacjach śluzu, temperatury, samopoczucia itd., bezpieczną dla zdrowia pacjentki i dziecka, rzetelną diagnostycznie, przydatną również przy problemie poronień nawykowych i ciąż zagrożonych. Jest przy tym stosunkowo tania, a w każdym razie ok. trzykrotnie tańsza od In Vitro Fertilization (IVF). Skoro przyszłość rysuje się tak jasno i wydaje się, iż ludzkość wynalazła cudowny lek na jedną ze społecznych chorób XXI wieku, jaką jest niepłodność, dlaczego rozważamy jeszcze refundację in vitro? Diagnoza nie leczy Wyobraźmy sobie, iż pewnego dnia budzimy się z silnymi, napadowymi bólami w okolicach prawego żebra. Udajemy się do lekarza, który przeprowadza wywiad, kieruje nas na badania i na tej podstawie wydaje diagnozę: atak kolki wątrobowej. Odtąd musimy przestrzegać diety, jeść powoli, wzbogacić naszą dietę o większą ilość błonnika, dzięki czemu ataki ustaną lub staną się rzadsze. Ustalenie nazwy schorzenia, na jakie cierpimy, jest niezbędnym etapem leczenia, bo umożliwia zastosowanie odpowiedniej terapii. Teraz zaś wyobraźmy sobie, iż zdiagnozowano u nas ostrą niewydolność wątroby. Po przejściu szczegółowych badań okazuje się, że niewydolność jest tak zaawansowana, iż jedynym ratunkiem dla nas jest przeszczep wątroby. Postawienie właściwej diagnozy ma tu znaczenie fundamentalne, bo warunkuje dalsze postępowanie. Jednak jeśli nie znajdzie się dawca, a lekarze nie wykonają nam przeszczepu- nic nam po diagnozie. Paradoks oszałamiających statystyk w NaProTechnologii polega na tym, iż wartość 97% odnosi się do trafności diagnozy, co wcale nie przekłada się na 97% ciąż ani poczęć uzyskanych drogą tej metody. Jako metoda diagnostyczna bazująca na solennych i precyzyjnych badaniach, NaProTechnologia ma skuteczność niewątpliwie wyższą od kilkunastu wizyt u rejonowego ginekologa i zleconych przez niego nierzadko przypadkowych badań. Jednocześnie jednak tak jak internista gastrolog jest bezradny w obliczu ostrej niewydolności wątroby ze wskazaniem do przeszczepu, tak naprotechnolog nie będzie w stanie sprawić, iż pacjent z ciężką kryptozoospermią (śladową ilością plemników w ejakulacie) stanie się kiedykolwiek zdolny do poczęcia dziecka metodą naturalną. Załóżmy zatem, iż kolka wątrobowa to ten rodzaj niepłodności, który poddaje się leczeniu na drodze farmakologicznej lub chirurgicznej. Niestety poza kolką mamy też ostre niewydolności wątroby, którym nie pomoże cudowna dieta i uważne obserwowanie własnego ciała. Ratunkiem jest tylko przeszczep. Odpowiednikiem ostrej niewydolności wątroby jest niepłodność, która kwalifikuje do wykonania zabiegu In vitro będącym zabiegiem ostatniej szansy lub też jedynym możliwym postępowaniem medycznym w danym przypadku. Do wspomnianego wyżej rodzaju niepłodności ciężkiej będzie się zaliczać między innymi czynnik męski polegający na zaburzeniu funkcji nabłonka plemnikotwórczego i odpowiadający za ok. 40% przypadków niepłodności męskiej. Zatem jeśli dana para cierpi na ciężką niepłodność męską nie jest możliwym ani całkowite ani częściowe wyleczenie takiego rodzaju niepłodności. Dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie da się wyleczyć ostrego zapalenia wątroby. W jednym przypadku można wykonać tylko In vitro, zaś w drugim przeszczep. Nie jest więc prawdą, iż - tak, jak chce tego NaProTechnologia - leczenie niepłodności sprowadza się do usunięcia problemu danej pary i przywrócenia jej zdolności prokreacyjnych. Taka koncepcja jest zachwycająca, ale niestety fantastyczna. Znakomita część przypadków niepłodności nie jest uleczalna, tak jak uszkodzenie i zwłóknienie wątroby nie jest uleczalne. Mimo to w pierwszym przypadku można wykonać zabieg zapłodnienia pozaustrojowego, a w drugim- przeszczepić wątrobę dawcy. Przeszczep przywróci zdrowie pacjentowi, choć nie spowoduje ozdrowienia usuniętej wątroby, zaś in vitro spowoduje zajście w ciążę, choć nie zwiększy ilości plemników w ejakulacie. Innymi rodzajami niepłodności, którym NaProTechnologia nie zaproponuje żadnej skutecznej terapii, będą: - mechaniczna niepłodność kobieca (brak macicy, jajników, jajowodów, pochwy) - nieodwracalne zmiany endometriotyczne - ciężkie uszkodzenia jajowodów i defekty anatomiczne po stronie kobiety oraz mężczyzny Problem części zwolenników NaProTechnologii polega na tym, iż nie znaleźli wystarczająco wiele czasu, aby wczytać się w jej zasady i zrozumieć, że nie jest ona metodą uniwersalną. Podobnie jak nie jest taką metodą In vitro. Problem społeczeństwa polega zaś na tym, iż jest poddawane systematycznej dezinformacji zarówno w przypadku NaProTechnologii, jak i w przypadku In vitro. Dezinformacja ma wielorakie konsekwencje: wywołuje niezdrową atmosferę wokół zabiegu In vitro, który dla wielu par jest jedyną szansą poczęcia dziecka; działa na szkodę samej NaProTechnologii przypisując jej moce sprawcze, których nie posiada; wreszcie wywołuje sztuczny konflikt społeczny sugerując, iż NaProTechnologia jest alternatywą dla In vitro. Kilka faktów i mitów o NaProTechnologii 1. Czy naprotechnologia jest szansą na biologiczne potomstwo dla każdej niepłodnej pary? Nie. NaProTechnologia jest metodą wykluczającą wszelkie rodzaje rozrodu wspomaganego. Rozród wspomagany jest zaś w zasadzie jedyną drogą dla par z zaawansowaną niepłodnością męską, jedyną drogą dla par z niedrożnością jajowodów, jedyną drogą dla par z zaawansowaną endometriozą oraz dla wielu innych przypadków niepłodności. Szacuje się, iż przypadki niepłodności męskiej to 35-40% przypadków ogólnej niepłodności. Kolejne 25% to przypadki niepłodności, w których występuje jednocześnie zarówno czynnik męski jak i żeński. Zatem dla ok. 60% par cierpiących na niepłodność NaProTechnologia okaże się być nieskuteczną metodą poczęcia, choć może im wydatnie pomóc w uzyskaniu trafnej diagnozy własnego przypadku. Wracając do przykładu ze schorzeniami wątroby: choć prawidłowa diagnoza jest niezbędna dla skutecznego przebiegu leczenia, to znajomość diagnozy nie oznacza automatycznie wyleczenia. Uzyskanie informacji, iż cierpimy na ostre zapalenie wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie spowoduje ani wyleczenia na drodze diety, ani nie sprawi, iż nasza wątroba się sama uzdrowi. Wiedza, iż posiadamy niedrożne jajowody nie pomoże nam zajść w ciążę niezależnie od ilości przebytych laparoskopii, zażytych leków i szczegółowych obserwacji, które zaproponuje nam NaProTechnologia. To właśnie zależność, która najczęściej umyka nierzetelnym zwolennikom NaProTechnologii: NaProTechnologia jest jedynie wariantem mającym sens w niektórych przypadkach, a nie panaceum na niepłodność. 2. Skoro NaProTechnologia jest realnie adresowana do ok. 40% niepłodnych par, skąd statystyki mówiące o 97% skuteczności tej metody czy opinie „Dzięki naprotechnologii w ciążę zachodzi nawet 80 proc. leczących się małżeństw /Agnieszka Pietrusińska, pierwszy w Polsce stażysta NaProTechnologii/”? Choć metoda NaProTechnologii jest znana od 30 lat, na świecie działa tylko kilka klinik naprotechnologicznych. W całej Europie pracuje jedynie dwudziestu lekarzy-trenerów NaProTechnologii, z czego siedmiu jest jeszcze w trakcie szkolenia i nie posiada pełni uprawnień. Realnie jest to wiec trzynastu lekarzy z uprawnieniami na cały kontynent, do czego należy doliczyć kilkudziesięciu stażystów w większości bez wyższego wykształcenia medycznego. Powyższe dane pochodzą z oficjalnej strony Fertility Care and NaProTechnology działającej pod patronatem prof. Hilgersa (www.fertilitycare.net). Aby uzmysłowić sobie rzeczywisty zasięg metody NaPro dodajmy, iż łączna ilość osób zajmujących się NaProTechnologią w Europie to jedna dziesiąta personelu przeciętnego polskiego szpitala wojewódzkiego. Czyż nie wydaje się dziwne, że metoda tak małego zasięgu jest nazywana w Polsce „alternatywą dla In Vitro”? Przez trzydzieści lat istnienia metody NaProTechnology (dla porównania: metoda In Vitro Fertilization liczy sobie trzydzieści jeden lat) przyszło na świat dzięki niej około sześciu tysięcy dzieci na całym świecie. Teraz odwołajmy się na chwilę do historii In Vitro: historia tej metody liczy sobie 31 lat liczonych od momentu pierwszego udanego zapłodnienia pozaustrojowego, które miało miejsce w 1978 roku w Wielkiej Brytanii. Od tamtego czasu na całym świecie powstało kilka tysięcy klinik, a w wyniku stosowania metody IVF narodziło się- jak się szacuje- ok. 1,5 miliona dzieci. W Polsce pierwsze zapłodnienie In vitro miało miejsce w 1987 roku, dokonał go profesor Marian Szamatowicz, zaś w samym roku 2008 przyszło na świat dzięki tej metodzie około dwóch tysięcy polskich dzieci. Jak wiec widać: roczne statystyki urodzeń dzięki metodzie In vitro w Polsce wynoszą mniej więcej tyle, ile światowe statystyki urodzeń dzięki NaProTechnologii w ciągu dziesięciu lat. Z tego też powodu spotykamy się z dość swobodnym operowaniem różnymi wielkościami procentowymi w przypadku wyliczania skuteczności NaProTechnologii. Prawda jest taka, iż leczeniu naprotechnologicznemu poddaje się nieistotna statystycznie ilość par cierpiących na niepłodność. W Irlandii, w której mieści się jedna z europejskich klinik NaProTechnology, w ciągu ostatnich dziesięciu lat leczeniu poddało się zaledwie 1, 5 tysiąca par (na ok. 150 tysięcy cierpiących na niepłodność pacjentów). Ponadto z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż nawet te półtora tysiąca nie było reprezentatywną próbą z racji ograniczeń samej metody. Tak jak człowiek cierpiący na ostrą niewydolność wątroby z kwalifikacją do przeszczepu nie próbuje się nawet leczyć u dietetyka, tak pary z problemem kryptozoospermii, zaawansowaną endometriozą czy niedrożnością jajowodów, na ogół nie są zainteresowane łagodnymi metodami leczenia niepłodności, bo są to metody całkowicie nieskuteczne w ich przypadku. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, iż do trenerów NaProTechnologii zgłaszają się pary ze wstępnym rozeznaniem co do natury ich problemu, przez co skuteczność leczenia naprotechnologicznego powinna być rozpatrywana w wąskim kontekście niepłodności kwalifikującej się do tego leczenia, a nie niepłodności w ogóle. 3. Czy mała popularność NaProTechnologii wynika stąd, iż w przeciwieństwie do In vitro, nie stoją za nią wpływowe środowiska farmaceutyczne, lekarskie ani lobby producentów specjalistycznego sprzętu medycznego? Jest to najczęstszy argument, jakim usiłuje się wyjaśnić przepaść pomiędzy popularnością In vitro i NaProTechnologii. Wyjaśnienie tego zagadnienia jest jednak mniej spektakularne i spiskowe. NaProTechnologia jest metodą wykorzystującą leczenie laparoskopowe, chirurgiczne, farmakologiczne. Lekarze pracujący według metody NaPro potrzebują dokładnie tych samych sprzętów, narzędzi i leków, jakich używają ich koledzy z klinik stosujących metodę In vitro. Przepisują pacjentkom te same leki hormonalne, używają identycznych skalpeli i aparatów ultrasonograficznych. Zatem z punktu widzenia producenta sprzętu medycznego, firmy farmaceutycznej i dystrybutora narzędzi mikrochirurgicznych, nie ma większej różnicy w handlowej atrakcyjności kliniki NaProTechnologicznej i kliniki leczenia niepłodności. Jedna i druga jest klientem. Co więcej żadna z klinik NaProTechnologii nie jest kliniką publiczną. Są to kliniki prywatne dokładnie w tym samym stopniu, co przeciętna polska klinika leczenia niepłodności. Tymczasem od pewnego czasu wokół NaProTechnologii narasta atmosfera społecznej misyjności, która ma różnić tę metodę od bezwzględnego nastawienia na zysk, jakie środowiska konserwatywne przypisują klinikom oferującym zabieg in vitro. W rzeczywistości każda z prywatnych klinik leczenia niepłodności, czy to metodą NaPro, czy dowolną metodą wspomaganego rozrodu, jest formą niepublicznej działalności, która –poza realizacją rozmaitych misji medycznych i etycznych- musi być rentowna. Czynienie z tego zarzutu wydaje się niedorzeczne. Dr Phil Boyle, dyrektor irlandzkiej kliniki NaProTechnologii ocenia, iż roczny koszt terapii NaPro oscyluje wokół tysiąca euro, podczas gdy średni koszt jednego zabiegu In vitro wynosi trzy tysiące euro. Różnica cenowa jest naturalnie spora, ale tak czy inaczej koszt ponosi pacjent, który musi zapłacić z własnej kieszeni i czyjakolwiek misyjność nie obniży stawek lekarza. Mała popularność NaProTechnologii wynika więc po prostu z tego, iż jest to metoda adresowana do ściśle określonego typu pacjentów, których niepłodność jest leczalna i daje się korygować medycznie. Dodatkowo NaProTechnologia jest metodą mało rozpropagowaną, za co trudno obwiniać kliniki leczenia niepłodności, producentów farmaceutycznych czy dowolne lobby. Pytanie, dlaczego NaProTechnologia nie jest popularna, ma alarmująco niską liczbę wykształconych trenerów i lekarzy, nie jest w stanie wylegitymować się wiarygodnymi i miarodajnymi statystykami, należałoby w istocie zadać jej twórcom, profesorowi Hilgersowi i doktorowi Boyle\\\'owi. 4. Naprotechnologia NIE jest alternatywą dla zapłodnienia in vitro Najczęstszym merytorycznym błędem spotykanym w polskiej prasie jest konfrontowanie In vitro i NaProTechnologii. Sugeruje to, że obie metody mogą być ze sobą porównywane. W rzeczywistości nic bardziej mylnego. NaProTechnologia jest holistyczną metodą przywracania płodności małżeńskiej obejmującą zarówno obserwację cyklu, diagnostykę pary, jak i niektóre formy leczenia inwazyjnego oraz nieinwazyjnego. Jest bez wątpienia skuteczna i pomocna w leczeniu wielu rodzajów niepłodności kobiecej oraz tych przypadków niepłodności dwuczynnikowej, w których czynnik kobiecy odgrywa istotniejszą rolę. Jednocześnie jest bezradna wobec ok. 60% pozostałych przypadków niepłodności. In Vitro, zwane często zabiegiem „ostatniej szansy” jest zarówno nazwą metody leczenia, jak i nazwą samego zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego. Proponuje je się parom, którym współczesna medycyna nie oferuje innej niż IVF możliwości poczęcia dziecka oraz parom, wobec których zastosowane leczenie okazało się nieskuteczne. Istnieje jeszcze inny aspekt problemu, jakim jest przeciwstawianie NaProTechnologii zapłodnieniu in vitro i sugerowanie, iż NaProTechnologia może być tu traktowana w kategoriach alternatywy. Przedstawianie NaProTechnologii jako uniwersalnej metody leczenia niepłodności jest w istocie wprowadzaniem w błąd 60% par, którym NaProTechnologia nie będzie w stanie pomóc, za to pochłonie ich czas. Znając zaś wpływ wieku kobiety na wskaźniki płodności, można to ujmować w kategoriach „kradzieży” czasu rozrodczego kobiety. W interesie par niepłodnych, a także w interesie społecznym, leży pogłębianie wiedzy w zakresie naprotechnologii przy jednoczesnym i niezależnym wspieraniu metody In vitro. Konfrontowanie tych dwóch metod i zwanie którejkolwiek z nich alternatywą wobec drugiej, jest działaniem wprowadzającym opinię publiczną w błąd. Rzetelność informacyjna wymaga rozdzielenia In Vitro i NaProTechnologii jako metod, których obszary zainteresowania i skuteczność w leczeniu niepłodności w większości nie pokrywają się. Niedopuszczalne jest promowanie NaProTechnologii kosztem deprecjonowania metod rozrodu wspomaganego. Niedopuszczalne jest przyzwolenie, aby nauka służyła ideologii.

      3
      6
  30. 27 marca 2017  14:17   Bardzo dobra decyzja - brawo ...   chojniczanin

    Bardzo dobra decyzja - brawo Rada Miejska ! Nie należy bać się sukienkowych - to średniowiecze i ciemnogród - cała Polska się z nich śmieje !

    35
    15