bYŁO TEŻ BEZPIECZNIE
Byłem wtedy dzieciakiem, ale pamiętam jak chodziłem wieczorem sam po mieście - nikt mnie nigdy nie zaczepił. Pamiętam też, jak ludzie się do siebie uśmiechali i w razie potrzeby zawsze pytali, czy mogą pomóc. Kiedy jakaś staruszka chciała przejść przez jezdnię, zaraz stawał przy niej inny przechodzień ofiarowując swoją pomoc. Jedzenie było dużo lepsze niż teraz, choć towary luksusowe było trudno kupić. No i najważniejsze - moja Matka z pensji adiunkta utrzymywała siebie, mnie i mojego brata - nie byliśmy bogaci, ale tak naprawdę niczego nam nie brakowało. Na wczasy jeździliśmy często, a kolonie dla dzieci kosztowały grosze (ok 170 zł za 3 tygodnie przy zarobkach ok 2,5 tysiąca na miesiąc). Żeby wszystko było jasne - moja Matka nie należała do partii i kilkakrotnie odrzuciła propozycję zapisania się do niej - z tego powodu nie miała żadnych przykrości. Mieszkanie spółdzielcze Matka dostała po bodajże 3 latach - przedtem mieszkaliśmy w wygodnym mieszkaniu służbowym ( stare budownictwo, mieszkanie bardzo "rozkładowe"). Za mieszkanie służbowe nie płaciło się wcale, za spółdzielcze z ciepłą wodą i prądem ok 100 zł miesięcznie. Teraz z żoną na mieszkanie, prąd i ciepłą wodę wydajemy zdecydowanie więcej, na wczasy nie jeździmy - nie stać nas. Właściwie teraz nasze życie to tylko praca, druga praca, dom i spanie. Mimo, że obydwoje pracujemy w dwóch miejscach (etat zlecone) stać nas na bardzo niewiele; np. mamy samochód, którego wartość to 2,5 tysiąca złotych. Oboje mamy wyższe wykształcenie i naprawdę nam się bardzo ciężko żyje