Recenzja z amerykańskiego filmu
Marcin Kamiński – recenzja kinowa ”Gruby i chudszy 2: Rodzina Klumpów (2000)” W 1996 r. na ekrany kin trafił film pt. "Gruby i chudszy". Tytuł ten był jednym z największych przebojów owego roku i przywrócił zapomnianemu nieco Eddiemu Murphy\'emu status gwiazdy. Humor jaki prezentuje sobą "Gruby i chudszy 2" jest poniżej wszelkich dopuszczalnych norm dobrego smaku. Ekranowi bohaterowie starają się nas rozbawić głośno wydzielając wiatry, czyniąc obsceniczne uwagi oraz utrudniając sobie nawzajem życie. Efekt jest taki, że zamiast uśmiechu wywołują na naszych twarzach odrazę a po kwadransie gwałtowną chęć opuszczenia kina. Ktoś może powiedzieć, że obscena nie jest jednak powodem, żeby film się nie podobał, czy nawet nie stał się przebojem. Zgadzam się, ale w "Grubym i chudszym 2" zabrakło rzeczy, która w komedii jest najważniejsza - HUMORU. Przez ponad 100 minut projekcji ani razu na sali nie zabrzmiały salwy śmiechu. Wręcz przeciwnie. Z minuty na minutę publiczność stawała się coraz bardziej milcząca i otwierała szeroko oczy dziwiąc się, że taki film można było w ogóle nakręcić. Mimo szczerych chęci nie udało mi się w omawianym obrazie znaleźć żadnych pozytywnych stron. Muzyka była przeciętna, scenariusz beznadziejny, reżyseria bez polotu a brawurowe kreacje Eddiego Murphy\'ego doskonale przytłumione ciężkim jak pancerfaust dowcipem. "Gruby i chudszy 2" to z całą pewnością najgorszy film jaki dane mi było w tym roku oglądać. Wybranie się na niego do kina to przejaw masochizmu i skrajnej desperacji. Gorąco odradzam. PS. Po wyjściu z kina myślałem, że po tym filmie już nic gorszego nie może mi się przydarzyć. Niestety, popołudniu ktoś mi ukradł portfel. PPS. Ostrzeżenie. Twórcy "Grubego i chudszego 2" zapowiedzieli część 3. Już dziś możemy zacząć się bać.