Heeeehe, cieszyła się ...
Heeeehe, cieszyła się szacunkiem? bzdury piszesz, a poczytaj sobie coś na tych twoich szanowanych, którzy się zeszmacili. Postawa funkcjonariuszy policji polskiej, tzw. granatowej stanowi przykład szczególnie haniebnej kolaboracji zbiorowej. W okresie okupacji w szeregach tej formacji służyło 10 do 11 tysięcy przedwojennych policjantów, spośród 28 tys. funkcjonariuszy Policji Państwowej II Rzeczypospolitej. „Granatowi”, uzbrojeni przez Niemców w broń palną, uczestniczyli wraz z Niemcami w najhaniebniejszych akcjach terroryzowania ludności polskiej, a zwłaszcza żydowskiej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Sporządzona przez grupę prawników i historyków analiza przypadkowo wybranych 200 zasądzonych na karę śmierci przez sądy podziemne Polaków-agentów i konfidentów dała obraz następujący: policjanci „granatowi” (różnych formacji i stopni) – 43 osoby, urzędnicy (w tym zarządcy firm i tłumacze) – 24 osoby, służba rolna i leśna, rolnicy – 18 osób, sołtysi i wójtowie – 16 osób, robotnicy i rzemieślnicy – 15 osób, strażnicy więzienni, kolejowi i dozorcy – 14 osób, artyści, literaci, dziennikarze – 13 osób, restauratorzy, sklepikarze, handlowcy – 12 osób, arystokraci, ziemianie, adwokaci – 12 osób, oficerowie służby stałej i rezerwy, także AK – 11 osób, podoficerowie służby stałej i rezerwy – 5 osób, lekarze, duchowni, nauczyciele – 11 osób, inżynierowie – 6 osób. Policjanci polscy w służbie okupanta byli bezwzględnie zwalczani przez podziemie. Tylko nieliczni z nich współpracowali z podziemiem. Wywiad niemiecki oceniał, że np. w dystrykcie radomskim współpracowało z podziemiem ok. 6 % polskich policjantów. Podana wyżej liczba 43 policjantów skazanych przez sądy podziemia na śmierć, to tylko cząstka wyroków wydanych przez sądy podziemia na granatowych policjantów. Wiele miejsca poświęca „granatowym” historyk Marek Jan Chodakiewicz („Żydzi i Polacy 1918-1955”wink. Pisze Chodakiewicz m. in.: „Policja polska brała udział w Zagładzie w takim sensie, że jej członkowie mieli rozkaz uzupełniać działania nazistów, głównie pilnować gett i wyłapywać uciekinierów. Jedno ze sprawozdań Delegatury Rządu informuje, że udział polskich policjantów w tropieniu Żydów ‘jest dość znaczny’. Zdarzało się nawet, że poszczególni funkcjonariusze zabijali pojedynczych Żydów. Niektórzy czynili to, aby przypodobać się Niemcom, inni – z przekonań własnych.” W innym miejscu Chodakiewicz pisze: „Niektórzy funkcjonariusze policji polskiej traktowali Żydów jako źródło dochodu. [...] Zdarzało się jednak również, że funkcjonariusze wymuszali pieniądze od Żydów, a mimo to wydawali ich Niemcom”. Zakres działania granatowej policji w odniesieniu do Żydów, zwięźle sformułował historyk Emanuel Ringelblum (jeszcze w czasie okupacji): „Kompetencje ‘granatowych’ w zakresie współpracy z okupantem polegały na: 1) udziale w dozorze bram getta oraz murów i ogrodzeń okalających getta; 2) udziale w akcjach przesiedleńczych w charakterze konwojentów, łapaczy itp.; 3) udziale w wyłapywaniu ukrytych Żydów po akcjach wysiedleńczych; 4) rozstrzeliwaniu Żydów skazanych przez Niemców na śmierć". Tu dodam od siebie, że wykonawcami jednej z pierwszych egzekucji w warszawskim getcie, dokonanej w dniu 17.11.1941 r. na ponad 20 Żydach, w tym na 10-letnim dziecku (wszyscy skazani zostali za ”zbrodnię” nielegalnego przekroczenia granic getta), byli polscy granatowi policjanci pod komendą policjanta Kaczmarka. O owej egzekucji dokonanej przez policjantów granatowych na terenie getta pisze m.in. Adam Czerniaków w swoich „Dziennikach” pod datą 17.XI.1941 r.: „Rano Gmina. O 7.30 na terytorium więzienia wykonano egzekucję. Obecni byli: prokurator, Schoen, Szeryński, Przymusiński, 32 policjantów polskich. Komenderował Kaczmarek. Asystował Szeryński. Auerswald nadjechał po egzekucji. Lichtenbaum przygotował drewnianą ścianę. Rabin niedołężny”. Piszą też o tym dramatycznym wydarzeniu historycy Marian Fuks i Emanuel Ringelblum. Ringelblum opisuje także szereg innych zbrodni dokonanych przez polskich policjantów granatowych. Jak się można dowiedzieć z dziennika Hansa Franka (ze sprawozdania SS-Gruppenfuehrera Modera): „[...] Każda z 15 bram getta (warszawskiego – mój przyp.) jest dzień i noc strzeżona przez wartownika polskiego i niemieckiego. Służbę patrolową w getcie pełni codziennie 75 niemieckich i 400 polskich policjantów. Utrzymanie porządku w obrębie samej dzielnicy żydowskiej należy do żydowskiej służby porządkowej, podległej policji polskiej”. I jeszcze jeden przykry dla nas Polaków fakt: Pierwsze 5 stronic osławionego raportu Stroopa (dot. pacyfikacji powstania w getcie warszawskim) zawierają pełen wykaz poległych i rannych w walkach pacyfikacyjnych. Wymienia się tam ich z imienia, nazwiska, daty urodzenia, rodzaju formacji i stopnia. Pośród esesmanów, żołnierzy Wehrmachtu i formacji kolaboranckich (tych ostatnich Stroop nazywa „Trawniki-Maenner”, od miejscowości Trawniki, gdzie mieścił się obóz dla Żydów i gdzie szkolono strażników obozowych, także osławionych „Hiwis”wink widnieją także wszystkie dane poległych polskich policjantów granatowych, którzy w liczbie ok. 160 brali zbrojny udział w pacyfikacji. A ów wykaz zatytułowany jest następująco: „Fuer den Fuehrer und fuehr ihr Vaterland sind im Kampf bei der Vernichtung von Juden und Banditen im ehemaligen juedischen Wohnbezirk in Warschau gefallen: [...]” („Za Wodza i ich ojczyznę polegli w walce związanej ze zgładzeniem Żydów i bandytów w byłej żydowskiej dzielnicy mieszkalnej w Warszwie: [...]”wink. Jest truizmem, że główny aparat terroru okupanta stanowiły niemieckie najrozmaitsze formacje policyjne i wojskowe. Polska policja granatowa była tylko, albo aż, wiernym pomocnikiem tych formacji.