Śmiechu warte!!!!
Przyjechałem na miejsce około 4:00. Stało 5 wozów strażackich z czego jeden miał jednego strażaka ( w koszyku na drabinie) co sikał jak na dyngusie. Większość strażaków chodziła jak reszta gapiów obok. Cała akcja toczyła się jak w zwolnionym tempie. Czy nie mieli pomysłu jak się zabrać do gaszenia? Dziwna sprawa odnośnie pootwieranych okien... Czy strażacy nie wiedzą, że im więcej powietrza tym większy ogień powstaje? Coś tutaj śmierdzi... Na pewno pogorzelisko, które zostało z tego budynku... Jak przedmówca napisał tak było, a nawet gorzej. Dopiero o około 5:30 Ludzie z "tej" kamienicy dostali jakąkolwiek pomoc. (Podjechał po nich autobus). Stali w pidżamach i oczekiwali pomocy chodź by psychologicznej. Stracili cały dobytek swojego życia.... Niech ktoś się postawi w takiej sytuacji.. Wiele by tu pisać...