...Rośnie nam Siedmiomiasto. Ale za to inne miejsca na Pomorzu się wyludnią...
~Prognoza gospodarcza dla pomorza...AREK... ...Pomorze za 20 lat? Powiat wejherowski wyprzedzi Gdynię, Trójmiasto zacznie rozszerzać się w Siedmiomiasto, a między powiatami przemieści się kilkaset tysięcy osób. Bierzemy dane o liczbie mieszkańców i porównujemy je z prognozą Głównego Urzędu Staty-stycznego mówiącą o sytuacji w 2035 r. Tak powstaje obraz Pomorza przyszłości, które traci tyl-ko nieznaczną liczbę mieszkańców, ale wewnątrz przechodzi prawdziwą rewolucję. Czy progno-za się spełni? Zapewne nie w pełni, lecz niezaprzeczalnie wskazuje na trendy. Miasta przyszłości Przyszłość należy do powiatów przyległych do Trójmiasta - szczególnie gdańskiego i wejherow-skiego, które zyskają po ponad 20 procent ludności i będą jedynymi miejscami na Pomorzu, w których w porównaniu z rokiem 2014 przybędzie dzieci i młodzieży. Rozrosną się przedmieścia, na znaczeniu zyskiwać będą centra tych powiatów: Pruszcz Gdański oraz tak zwane Małe Trój-miasto Kaszubskie, czyli Wejherowo, Reda i Rumia. Więcej mieszkańców oznacza wyższe wpły-wy z podatków dla samorządów i korzyści dla lokalnej gospodarki, będzie wyższy popyt na towa-ry i usługi, miejscowe firmy mają zapewniony stały dopływ nowych klientów. Całość stanowić będzie coraz bardziej integrujące się Siedmiomiasto, z którym łączyć się będzie ósmy ośrodek - Kartuzy. Dwustutysięczny powiat wejherowski zyska 42 tys. nowych mieszkańców i stanie się drugim po Gdańsku największym samorządem Pomorza, spychając Gdynię na trzecią pozycję. - Myślę, że na wzrost wpływa kilka czynników, oprócz nasilającej się tendencji do migracji ludno-ści znaczenie ma nasze atrakcyjne położenie blisko morza, dobra dostępność komunikacyjna i połączenie z Trójmiastem - mówi Jan Domański, wicestarosta wejherowski. Na terenie samorządu przybędzie blisko 600 mieszkańców w wieku do 17 lat oraz aż 22 tysiące powyżej 65. roku życia. - Młodych nie przybędzie wielu, więc pozostaje nam raczej udoskonalać istniejące szkoły niż budować nowe. Pojawi się też nowa grupa starszych, jakby wyrosło nam takie miasto jak Reda, tylko z emerytami. Trzeba pomyśleć, jakie atrakcje dla nich, a raczej dla nas, przygotować - doda-je wicestarosta. - Może parki rozrywki, kasyna - żartuje. Najszybciej rosnący powiat może wykorzystać prognozę, aby uzasadnić inwestycje krajowe i re-gionalne na swoim terenie. W sezonie letnim pokonanie trasy między Wejherowem, Redą i Ru-mią utrudniają tysiące samochodów z turystami. - Do roku 2025 wybudują nam Trasę Kaszubską, ale prawdziwym rozwiązaniem problemu byłby OPAT, czyli Obwodnica Północna, której budowy rząd się nie podjął - dodaje Jan Domański. Niedaleko za liderami znajdzie się powiat kartuski z 15 procentami prognozowanego wzrostu i pucki z 10 procentami. W konkurencji Kartuz z Kościerzyną zdecydowanie wygrywać będzie to pierwsze miasto. Powiat kartuski rozwija się nierównomiernie, rosną głównie gminy pod Gdańskiem, jak Żukowo czy Banino. - Wszystko się tu rozwija, usługi, sklepy. Jest prawie jak w mieście, a ceny ziemi są niższe. Po-datki za dom płacimy takie jak za mieszkanie w mieście, ale komfort życia jest wyższy. Poprawia się też komunikacja, a będzie jeszcze wygodniej, bo otworzyli szkołę - mówi Anna, mieszkanka Banina. Pozostała część powiatu odczuwa jedynie nieznaczne korzyści. - Może dlatego badania opinii publicznej wskazują na duże niezadowolenie z sytuacji społeczno-gospodarczej wśród miesz-kańców - zastanawia się Wojciech Drewka, redaktor portalu Expresskaszubski.pl. - To może się zmienić, ponieważ w dalszej perspektywie do Kartuz ma dojeżdżać kolej metropolitalna. Powiat trwa i "trwa mać" Powiat sztumski ma stracić blisko 6 tysięcy mieszkańców. Nominalnie to niewiele, ale dla malut-kiego samorządu oznacza ubytek aż 13 procent ludności. Z prognozy wyłania się czarny obraz wyludniającego się miejsca, w którym zostają głównie osoby starsze. Grupa w wieku 0-17 lat skurczy się o jedną trzecią. Już dziś miejscowe szkoły borykają się z niedoborami uczniów, to zjawisko jeszcze bardziej się nasili. - Ja bym powiedział, że powiat trwa i "trwa mać", a statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje dużo, choć nie wszystko - komentuje dane Wojciech Cymerys (PSL), starosta sztumski. - Rze-czywiście nie jesteśmy w łatwej sytuacji, mamy wysokie bezrobocie i nie odziedziczyliśmy po latach PRL zakładów pracy takich jak celuloza w Kwidzynie czy rafineria i porty w Gdańsku. Ale w tym naszym kraju za wielkim miastem też są ludzie i chcą żyć. Jeszcze dużo się może u nas zmienić - zapowiada. - A może wrócą do nas młodzi, którzy wyjechali do pracy w Niemczech czy Anglii? Starosta za przykład stawia sobie zaprzyjaźniony powiat Rotenburg leżący między Hamburgiem i Bremą. - To są także tereny rolnicze i nieźle sobie radzą, bo stamtąd ludzie dojeżdżają w 40 mi-nut do pracy w miastach. My też chcemy być miejscem atrakcyjnym do osiedlania. Ratunkiem dla nas jest poprawa dostępności komunikacyjnej, budujemy kolejne schetynówki - zaznacza. Problem w tym, że Sztum nie ma dogodnego połączenia kolejowego z Trójmiastem, a drogowe wiedzie przez Malbork i dalej Tczew lub Nowy Dwór Gdański. Podróż samochodem zajmuje oko-ło godziny, do Gdańska trzeba pokonać 70 kilometrów. Z naszej analizy wynika, że odległość od Trójmiasta ma kluczowe znaczenie dla przyszłości po-wiatów. Są wyjątki, ale generalnie im dalej od metropolii, tym tereny mają wyludnić się bardziej. W grupie najbardziej wyludniających się miejsc (strata ponad 10 proc. ludności) są powiaty: sztum-ski, słupski, człuchowski i bytowski. Wyjątek to odległy powiat chojnicki, który ma utracić jedynie garstkę mieszkańców i ma szansę na rozwój. Kolejnym wyjątkiem, tym razem kontrującym tezę, że im bliżej metropolii, tym ludniej, jest powiat nowodworski - choć leży blisko Gdańska i jest świetnie połączony z centrum regionu zmoderni-zowaną drogą krajową, to też ma stracić jedną dziesiątą ludności. Dlaczego? Mieszczanie raczej nie osiedlają się na Żuławach, przyczyną mogą być depresyjne tereny, brak atrakcyjnych ofert inwestycyjnych i zaniedbana infrastruktura. Trudno też o impuls rozwojowy od wewnątrz, ponie-waż miejscowi od wielu lat należą do grupy o najwyższym w regionie bezrobociu i nie są łatwi do zaktywizowania. Słupsk traci, południe się broni Tylko niewielkie spadki, mniejsze od średniej, mają zanotować powiaty: tczewski, starogardzki i kwidzyński, a to dla nich dobra perspektywa. Gorzej sytuacja ma wyglądać w Słupsku będącym do roku 1999 r. miastem wojewódzkim. Miasto i przyległy powiat słupski zamieszkuje w sumie 190 tys. osób, a za 20 lat ma ubyć 20 tysięcy mieszkańców. - Przyczyna jest taka, że młodzi ludzie wyjeżdżają do dobrych uczelni w metropolii, a nieco za-możniejsi osiedlają się pod miastem. Trend można jeszcze powstrzymać, to w dużym stopniu zależy od samorządów. Na pewno potrzeba nam bardziej atrakcyjnej oferty na miejscu, jeśli cho-dzi o studia wyższe - mówi poseł Zbigniew Konwiński. Sopot z najgorszą prognozą Konwiński ma rację, na trendy można wpływać. Pytanie tylko, w jakim stopniu. Liczący 37 tys. mieszkańców Sopot, najbogatsze z naszych miast, ma stracić aż jedną czwartą ludności. Dlacze-go, skoro trudno znaleźć osobę, która nie chciałaby zamieszkać w kurorcie? Powodem są wyso-kie ceny nieruchomości i kupowanie mieszkań w celu inwestycyjnym lub jako letnie apartamenty przez osoby z innych miast. - Wysokie ceny nieruchomości są ceną naszego sukcesu, a inna sprawa, że sporo osób się u nas nie melduje, chociaż gorąco do tego zachęcamy - mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Przekonuje, że przyszłość Sopotu nie będzie tak czarna, jak rysuje ją prognoza. - W tym roku oddajemy 50 mieszkań, żeby przyciągać młodych ludzi do miasta. I zamierzamy rozwijać program budownictwa komunalnego - dodaje prezydent. Gdańsk - Gdynia Największą liczbę mieszkańców mają stracić Gdańsk i Gdynia - to odpowiednio 30 i 18 tysięcy (6 i 7 procent). Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (PO) uważa jednak, że negatywne zmiany demograficzne w mniejszym stopniu będą bezpośrednio dotykały stolicę regionu. - Duże miasta oferujące wy-kształcenie na wysokim poziomie oraz ciekawą pracę będą ściągały młodych, zaradnych, ambit-nych ludzi z całego regionu. Ale to bardzo niebezpieczne dla tych mniejszych ośrodków. Na przykład dla Słupska, Nowego Dworu czy Sztumu. Tutaj pewnym środkiem zaradczym może być rozwój komunikacji zbiorowej - na przykład kolei metropolitalnej, która pozwoli tym ludziom pra-cować w Gdańsku, a mieszkać dalej u siebie - mówi Paweł Adamowicz. Prezydent uważa, że mniejsze znacznie od dostępności komunikacyjnej ma ulokowanie np. fa-bryki w mniejszej miejscowości. - Młody, dobrze zarabiający człowiek ma potrzebę zagospodaro-wania czasu po pracy, a mogą ją zapewnić tylko duże miasta z większą ofertą rozrywkową czy kulturalną - dodaje. Wiadomo już, że nie sprawdziła się prognoza sprzed kilku lat dotycząca wyludniania Gdańska. Ale nawet jeśli teraz historia się powtórzy, to i tak będziemy mieli do czynienia ze starzejącym się społeczeństwem. - Te tendencje dają się zauważyć już dziś. I w Gdańsku, i w metropolii. "Starze-ją się" stare dzielnice Gdańska: Śródmieście, Wrzeszcz, Oliwa. A to dość zasadniczo zmienia charakter dzielnicy - komentuje Adamowicz. - W takich dzielnicach nie potrzeba na przykład tylu szkół, placów zabaw i przedszkoli. A z kolei ich niedobór wyraźnie widać w tych częściach miasta, gdzie powstają nowe mieszkania, a więc w tych, które ściągają młodych ludzi z rozwojowymi ro-dzinami. Najprostszym rozwiązaniem jest więc zmiana funkcji tych nieruchomości, które służyły dotychczasowym zapotrzebowaniem. Chodzi na przykład o wygaszanie szkół w starzejących się dzielnicach. I przekierowanie ich funkcji na zaspokajanie potrzeb seniorów. Celowo użyłem słowa "wygaszanie", a nie "likwidacja", bo takie procesy, jak uczy doświadczenie, są cykliczne. Za kilka-naście lat "starzeć się" zaczną dzielnice Gdańska-Południe, a do Wrzeszcza czy Oliwy będą na-pływać młodzi ludzie z małymi dziećmi. I trzeba będzie ponownie przeorientować funkcje dzielnic - dodaje prezydent. - Ale to wszystko nie jest takie proste. Bo, proszę zauważyć, te "starzejące się" dzielnice już ściągają młodych mieszkańców. Tam też się wiele buduje. I młodzi ludzie też chętnie tam mieszkają, bo jest infrastruktura, bo to centrum, a nie obrzeża, bo dojazd do pracy krótszy. I tak dalej. Czy tak będzie na pewno? Kluczowe znaczenie dla migracji ludności będą miały nowe drogi - na przykład obwodnica metro-politalna - oraz kolej metropolitalna. Obraz z prognoz mogą zaburzyć także duże inwestycje, jak planowana przez Grupę Lotos budowa fabryki petrochemicznej, dzięki której w Gdańsku ma po-wstać kilka tysięcy miejsc pracy. A jeśli rząd zdecyduje się na budowę elektrowni jądrowej w Choczewie lub Żarnowcu, to gminy z powiatów wejherowskiego i puckiego zyskają gospodarczo, chociaż takie sąsiedztwo niesie także zagrożenia - nie brakuje opinii, że inwestycja może hamować napływ nowych mieszkańców w okolicach. W roku 2006 opisywaliśmy w "Wyborczej" wizję uczestników konferencji "Robotnicy 2020", na której przyszłością rynku pracy zajęli się specjaliści z Narodowego Banku Polskiego, Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i gdańskiego Instytutu Demokratycznego. Eksperci przewidywali, że za kilka lat Polska stanie się krajem wielonarodowym, a przybysze - głównie z Afryki i Azji - zaczną w 2020 r. wykonywać prace nieatrakcyjne dla Polaków i konkuro-wać z nami na rynku pracy. Dr Krystyna Kmiecik-Baran prognozowała, że miejsce polskich leka-rzy, którzy emigrują na Zachód, zajmą Ukraińcy. Widać, że te przewidywania były nieco na wyrost. - Starzenie się społeczeństwa jest faktem, niemniej do prognoz podchodzimy ostrożnie, ponie-waż te sprzed sześciu lat okazały się nie do końca trafione - mówi Mieczysław Struk (PO), mar-szałek województwa. - Widać jednak, że układ sił w regionie się zmienia i jest to wyzwanie dla polityków i ekonomistów. W polityce zatrudnienia utyskujemy, że wciąż zbyt mało ludzi pracuje, i chcielibyśmy zwiększać ten wskaźnik, a tu za kilkanaście lat pojawią się problemy, jak wypełnić przestrzenie na naszych uczelniach, ponieważ w roku 2030 może to być nawet 20 procent stu-dentów mniej. Jaką receptę mają władze regionu dla miejscowości, które będą się wyludniały? - Stawiamy na zwiększanie mobilności mieszkańców i rozwój miejskich obszarów funkcjonalnych także poza Trójmiastem. Musimy skrócić dystans do miast poprzez sprawny transport publiczny, bo siła tkwi w swobodnym przemieszczaniu się - ocenia Mieczysław Struk. - Wyzwanie stoi też przed służbą zdrowia, musimy podnieść jakość usług medycznych i zapewnić opiekę nad osobami starszymi, nie zaniedbując też spraw młodszych, takich jak choćby wychowanie przedszkolne. Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75248,16176622,Rosnie_nam_Siedmiomiasto__Ale_za_to_inne_miejsca_na.html#ixzz35TuCL5wG http://wyborcza.pl/1,75248,16176622,Rosnie_nam_Siedmiomiasto__Ale_za_to_inne_miejsca_na.html, 2014.06.23.,...AREK