Do historyków obecnych w LO. ...
Do historyków obecnych w LO. Niestety nie można potwierdzić autentyczności tej historii. Nie zachował się żaden dokument potwierdzający, że ksiądz w ogóle był więźniem obozu w Stutthofie, choć on sam przyznał, iż tam był. W archiwum brakuje kart wielu więźniów. Prawdą jest że był aresztowany i to, że poznał Hitlera we Wiedniu, a gdy Hitler został kanclerzem, polski ksiądz pogratulował mu i dostał odpowiedź z kanclerską pieczęcią. Jego gospodyni Sikorzanka napisała list do kanclerza, że jego znajomy z dawnych lat jest aresztowany. W rezultacie tego pisma został uwolniony. Po powrocie do Miłobądza proboszcz podporządkował się zarządzeniom władz okupacyjnych, m.in. wywiesił na kościele parafialnym flagę ze swastyką. Podobnie jak wielu Pomorzan, przyjął również III grupę Niemieckiej Listy Narodowościowej. Po wojnie trudno mu się żyło ze świadomością, że życie zawdzięczał katowi Europy. Unikał ludzi i nie wracał do tematu. W 1945 roku został na krótko uwięziony przez Urząd Bezpieczeństwa pod zarzutem zorganizowania manifestacji – za odprawienie mszy żałobnej. Zwolniony został po proteście Zarządu Głównego Związku b. Więźniów Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych.