Ustalenia śledczych...
cyt."...Wstępne ustalenia śledczych nie pozostawiają wątpliwości, że to kapłan jest odpowiedzialny za tragedię. Do wypadku doszło w czwartek 13 czerwca ok. godz. 11. Ks. Madziąg wsiadł do swojej czarnej skody superb II i pomknął obwodnicą Chojnic w stronę Malborka. Świadkiem wypadku jest kierowca ciężarówki z cysterną, którą kapłan zaczął wyprzedzać. - Kierowca ciężarówki mówi, że jechał z maksymalna dopuszczalną prędkością, czyli 90 na godzinę - relacjonuje jeden z chojnickich śledczych. - W praktyce mogło być trochę więcej. Ksiądz musiał więc wyprzedzać z prędkością co najmniej 120 na godzinę. Według relacji kierowcy cysterny, gdy skoda pomknęła już do przodu, wcale nie wróciła jednak na swój pas, tylko jechała dobre kilkaset metrów lewym pasem, przeznaczonym dla samochodów nadjeżdżających z przeciwka. Mógł bezpiecznie wrócić na swoją stronę, ale tego nie zrobił. - Zapewne nigdy nie dowiemy się, dlaczego tak to wyglądało - mówi śledczy. - Możemy się tylko domyślać, że ksiądz w pijanym widzie pomylił się i myślał, że jest pół kilometra dalej, gdzie drogi w obie strony rozdzielają się i kierunek na Malbork ma dwa osobne pasy. Na oczach kierowcy cysterny skoda czołowo uderzyła w nadjeżdżającego z przeciwka peugeota partner. Jechał nim 22-letni Dawid J., mieszkaniec powiatu kościańskiego w Wielkopolsce. Chłopak był uzdolniony komputerowo, pracował w firmie instalacyjnej i jechał wykonać zlecenie. Podobnie jak ksiądz, zginął na miejscu - tyle że jak wykazało badanie ZMS w Bydgoszczy: Dawid J. był całkowicie trzeźwy. - Zderzyli się mając obaj ponad setkę na liczniku - dodaje śledczy. - Żadnych szans. Przy tych przeciążeniach nie pomogą ani pasy, ani poduszki powietrzne. Chłopak nawet nie miał gdzie uciec. Akurat kilkadziesiąt metrów przed miejscem zderzenia zaczęła się metalowa bariera chroniąca pobocze. Miał więc naprzeciwko siebie pędzącą skodę, a na pasie obok jadącą tylko trochę wolniej ciężarówkę z cysterną. Siła uderzenia przerzuciła peugeota przez barierę ochronną. Skoda zatrzymała się na barierze prawego pasa jezdni. Ks. Madziąg od 1997 r. był proboszczem parafii Matki Bożej Fatimskiej w Chojnicach. Przyjaźnił się z miejscowymi biznesmenami i samorządowcami. Przez kilka lat był kapelanem miejscowej policji. We wtorek odbył się jego pogrzeb z udziałem biskupa pelplińskiego Ryszarda Kasyny. Do kościoła przyszły setki wiernych, którzy z kościoła zostali przewiezieni ośmioma autobusami miejskimi na odległy stary cmentarz parafialny. Ks. Madziąga rada parafialna chciała pochować w krypcie kościoła M.B. Fatimskiej, ale kuria się na to nie zgodziła. Dla tragicznie zmarłego kapłana znaleziono więc honorowe miejsce - na wprost głównego wejścia na cmentarz parafialny. W kościele bp Kasyna wygłosił homilię. Mówił, by wystrzegać się łatwych ocen, umieć wybaczać, być miłosiernym, a o zmarłych mówić dobrze albo wcale. Wspominał też, by łączyć się w bólu z rodziną 22-latka, który również zginął w wypadku. - Ksiądz Madziąg otrzymał od Pana Boga wiele talentów - mówił bp Kasyna. - Teraz tylko przed Bogiem zdaje relacje, jak je wykorzystał. Był wrażliwym człowiekiem, chyba zbyt wrażliwym na te czasy i w związku z trudnościami przy budowie kościoła mógł się poddawać słabościom. Kłopoty ks. Madziąga z alkoholem były powszechnie znane od lat. W 2006 r. spowodował wypadek mając 2,9 promila alkoholu - ofiar nie było, ale stracił wówczas na cztery lata prawo jazdy. Co najmniej dwukrotnie też w sposób obraźliwy i wulgarny odnosił się do policjantów - za jeden z takich incydentów miał wkrótce stanąć przed sądem...", źródło: http://m.trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,106540,14126292,_Ksiadz_w_pijanym_widzie_mogl_sie_pomylic__myslal_.html, 2013.06.19. Powodzenia. Pozdrawiam AS