Do K.
Nie zaprzeczę. Dużo osób na tym traci. Dlatego nie obdaruję ten zakaz zbytnią sympatią i wciąż uznaję, iż ciągłe przypisywanie komuś winy jest równie idiotyczne. Szczerze mówiąc, każda z tych rodzin w pewnym sensie zawiniła i koniec. Basta. Nie ma sensu się sprzeczać na kogo to wina, a za to zrobić coś, by nie doszło do tego, byśmy nie mogli parkować swych własnych samochodów na tejże ulicy. Moim zdaniem, marnujemy teraz czas, który moglibyśmy poświęcić na jakiś plan, czy coś tego rodzaju. Domyślam się, że brzmi to możliwie bardzo naiwnie. Ale czy naprawdę musimy przez sprzeczkę rodzin tracić swoje miejsca na parkowanie samochodu?