Ja nie kłamię !
Nie było mnie kilka dni w Chojnicach, więc nie mogłam śledzić wszystkich wypowiedzi tu zawartych. Ze zrozumiałych powodów pragnę odnieść się wyłącznie do wypowiedzi "anonima", który zarzucił mi kłamstwo ! Tak naprawdę nie wiem czego miałoby ono dotyczyć ?! Dlatego powtórzę raz jeszcze: żałuję, że przepracowałam tak wiele lat w jednym zakładzie pracy ! (nieważne, że akurat w chojnickim szpitalu). Po prostu dziś już wiem, że chcąc się rozwijać zawodowo należy zmieniać zakłady pracy - oczywiście nie ... "jak rękawiczki" ! Każda zmiana przynosi bowiem nowe doświadczenia, a praca w jednym zakładzie gwarantuje najczęściej jedynie ... rutynę ! Ta natomiast jest wrogiem rozwoju ! Mój szpital (chojnicki) nie miał możliwości lub nie widział potrzeby wspomagania w tym zakresie takich pracowników jak ja. Ale to akurat nie tylko jego wina, bo nawet Ministerstwo Zdrowia do dziś nie potrafi uporać się z zarejestrowaniem zawodu dietetyka jako zawodu medycznego (w większości krajów UE już od dawna stanowi to fakt). I żeby było zabawniej - obecnie każdy Uniwersytet Medyczny kształci ... dietetyków ! Mało tego: na studiach podyplomowych z dietetyki i żywienia klinicznego spotkałam się ze sporą liczbą lekarzy. Jednym słowem powolutku środowisko medyczne zaczyna doceniać rolę żywienia w leczeniu i profilaktyce chorób dietozależnych.
Jak już wspomniałam w poprzedniej wypowiedzi - nie miałam większego wsparcia w swoim rozwoju zawodowym ze strony obecnego "nowego" szpitala. Całość opłat za: szkolenia i konferencje naukowo-szkoleniowe, studia podyplomowe (tu uczciwie przyznam: skorzystałam z kilku dni urlopu szkoleniowego)i zakup profesjonalnej literatury (nie jest ona tania)- zrealizowałam sama. Podejrzewam zresztą, że ci pracownicy naszego szpitala, którzy starają się podnieść swoje kwalifikacje również ponoszą tego niemal całkowite koszty - bez większego wsparcia ze strony zakładu.
Dwa dni temu wróciłam z Poznania, gdzie w dwóch dużych szpitalach prowadziłam szkolenie w zakresie żywienia w cukrzycy. Niby nic, prawda ? A jednak dowiedziałam się, że mimo dużej "aktywności" firm produkujących insulinę, leki przeciwcukrzycowe doustne i sprzęt służący samokontroli poziomu glukozy - wiedza praktyczna dotycząca diety cukrzycowej (tak samo ważna jak farmakologia) jest mało znana personelowi medycznemu opiekującemu się diabetykami. Nawet lekarze diabetolodzy nie znają uwarunkowań tzw. technologicznych, które pozwalają zrozumieć mechanizm oddziaływania poszczególnych produktów spożywczych na glikemię. Ale, czy naprawdę muszą te uwarunkowania znać ? Nie, bo wystarczy, że zaufają ... dobrze wykwalifikowanym dietetykom.
A więc niech każdy robi to, do czego został przygotowany !
I już na koniec: ja nigdy nie czułam się w chojnickim szpitalu "mobbingowana", choć może dlatego, że nigdy ... nie pozwoliłam na to !
A Panią Nieżorawską uważam za niezwykle profesjonalną ... księgową !