Te rezygnacje nie wróżą nic dobrego...
Nie jestem ani "niespełnionym piłkarzykiem", ani "niespełnionym pseudodziałaczem". Jestem zwykłym mieszkańcem Chojnic, który interesuje się sportem (nie tylko piłką kopaną) i potrafi docenić zaangażowanie ludzi, którzy na rzecz tego sportu działają. Dlatego także uważam, że za dymisjami tych trzech panów muszą stać poważne uzasadnienia będące odzwierciedleniem fatalnej sytuacji w klubie. W klubie, który pochłania potężne pieniądze z budżetu miasta. O prywatnych sponsorach nie wspominam – to ich decyzja. Ale jako podatnikowi nie odpowiada mi, że m. in. z moich pieniędzy utrzymuje się kilkunastu darmozjadów, których mizerne efekty gry nie przekładają się na kasę, jaką otrzymują – z trenerem na czele. Nietrafione decyzje zarządu (czy podejmowane tylko przez trenera? dyrektora?) dotyczące ciągłej rotacji zawodników, brak umiejętności budowania pozytywnej atmosfery w zespole sprzyjającej zwycięstwom, brak możliwości, by w macierzystym klubie zwanym dumnie "Chojniczanką" grali rodowici chojniczanie (wychowankowie tegoż właśnie klubu) – to wszystko jest dla mnie czymś nienormalnym. Tyle się mówi o sporcie juniorskim, ładuje się środki finansowe w wyszkolenie młodych ludzi, a potem nie dopuszcza się ich do gry w klubie, w którym trenują? To może należy od podstaw przeanalizować aktualną sytuację? Może trzeba zweryfikować przerośnięte ambicje o grze w II lidze? Może Chojnic po prostu nie stać na zespół utrzymujący się w tabeli poza pierwszą trójką bez widoków na awans?