To nie bajka!
W opluwanym PRL praca w tym zakładzie była wyróźnieniem. Produkcja szla pelna parą i nawet jak gadali ze ZSRR za konstrukcje nie placi to Warszawa pieniądze zakładowi przysyłała. Mostostal był w stanie utrzymać hotel robotniczy, stołówkę, szkolę przyzakladową z codziennym sniadaniem dla uczniow, organizować zloty, weekendowe wypady do Mylofu, zakład nie był podzielony, miał swoja przychodnię zdrowia, kotlownię, organozowal także wycieczki, dzial socjalny dawal dzieciom paczki świąteczne, ludzie nabywali za smieszne pieniadze ziemniaki cebule w tym dziale, zupa na stolowce i chleb można było jesc do woali, drugie danie było za mala odpłatnością, ludzie z miasta przyjeżdżali po obiady, placili zawsze wyplate na czas, pozniej były premie tzw eksportowe, trzynastki, wlasne dzialki ogrodkowe brzmi to jak bajka ale taka była prawda, ale inni też byli ludzie, kierowali zakładem ludzie kompetentni majacy pojecie o tym co robia. Najwieksza glupota i zarazem początkiem jego agonii było się wypiecie na Wschod, to był nieograniczony rynek zbytu, na tyle chłonny ze do dzisiaj zakład mimo recesji moglby dalej funkcjonować