Panie "Arystoteles"
Niech Pan krótko odpowie: czy chciałby Pan aby Pana dziecko uczyło się wklasie liczącej ponad 30. uczniów, czy w klasie , w której jest max 25. uczniów, szczególnie w nauczaniu początkowym. Argument, że wzrosła liczba nauczycieli przypadających na jednego ucznia to moim zdaniem dobrze. W końcu może dojdziemy do statndardów europejskich. A jeśli chodzi o pensje nauczyciela to pewnie w następnym wieku zbliżymy się do średniej europejskiej (zachodnie kraje np. Niemcy - średnia pensja nauczyciela waha się w granicach 3500-4500 Euro, a pensja nauczyciela dyplomowanego w Polsce, z 20. letnim stażem i co najmnie po dwóch studiach podyplomowych i licznych kursach doskonalących, podobno od września ma wynosić 2995 zł BRUTTO. Od szkół wymagania się podnoszenia różnorodnych wskaźników statystycznych opisujących wyniki egzaminów zewnętrznych. Lekcja trwa 45 min. mając 32-34 uczniów w klasie niech Pan sam policzy ile czasu na lekcji ma nauczyciel dla jednego ucznia. A wymogi wobec szkół są takie aby 100% uczących zdawało te egzaminy - matura, egzamin zawodowy. Tylko wykłady dla studentów można prowadzić w grupach liczących powyżej 35 studentów! Może miara, którą Pan proponuje lepiej pasowała by do uczelni wyższej? Obecna liczba nauczycieli w stosunku do liczby uczniów szkół ponadgimnazjalnych, przyjmując pensum dydaktyczne (zajęcia lekcyjne z uczniami w klasie, w szkole - 18 godz. co daje 684 godz. rocznie) wcale nie wskazuje na przerost zatrudnienia. Te dane też są publicznie dostępne. Nauczyciel akademicki ma pensum roczne 240-360 godz. Niech Pan zaproponuje aby w klasach było po 50. uczniów to wskaźniki, o których Pan pisze spadną. Ale pozostaje pytanie czy to będzie z pożytkiem dla uczniów?