BĘDZIE MIAŁ DUŻY PROBLEM ,,P"
Każdy z nas ma prawo do prywatności oraz do ochrony danych osobowych, nikt nie może bez naszej wcześniejszej zgody udostępniać naszych numerów telefonów, adresów e-mailowych, adresu zameldowania a także innych informacji, które prowadzą bezpośrednio do naszego życia prywatnego. Co innego jeśli chodzi o osobę publiczną. Na przykład o stanie zdrowia (także w chwilach zagrożenia) prezydenta RP mają prawo być poinformowani wszyscy obywatele. Dziennikarze natomiast, mają prawo do informacji o organach państwowych i innych jednostek organizacyjnych (Art. 11 Prawa Prasowego: Dziennikarz jest uprawniony do uzyskania informacji w zakresie, o którym mowa a art.4)[6] także o różnych przypadłościach osób pełniących ważne funkcje państwowe, typu; alkoholizm, uzależnienia, czy poważna choroba zagrażająca życiu, obywatele mogą być poinformowani poprzez media. Inaczej natomiast jest z osobami niepublicznymi. Art. 1 Ustawy o ochronie danych osobowych brzmi następująco: Każdy ma prawo do ochrony dotyczących go danych osobowych.[7] Oznacza to, że nikt nie może udostępniać osobom z zewnątrz, bez uprzedniej zgody, informacji dotyczących życia prywatnego osoby. Ma to bowiem skutek prawny. W 2004 roku, w jednej z pras lokalnych, niedouczony dziennikarz, publikując artykuł, naruszył dobra osobiste bohatera, bowiem po pierwsze nie miała miejsca autoryzacja tekstu a po drugie podał imię i nazwisko wnuka bohatera, o którym pisał, mało tego w nawiasie zaraz za imieniem i nazwiskiem dopisał miejscowość oraz nazwę osiedla, w którym wnuk bohatera mieszka (sic!). Naraził go tym samym na niebezpieczeństwo. Dlatego właśnie tak ważne jest, by zanim zaczniemy publikować, nawet na łamach lokalnej prasy, zapoznać się z prawami i obowiązkami dziennikarzy, są one zawarte w Prawie Prasowym i ogólnodostępne (dozwolony użytek publiczny – normy prawne). Jeśli chodzi o ochronę danych osobowych, bardzo często też zdarza się, że sami wyrażamy zgodę na przetwarzanie naszych danych, zakładając konta mailowe, bezmyślnie klikamy ikonę: „Akceptuj regulamin” nie czytając go! Skutkiem czego są uciążliwe reklamy wysyłane na nasze adresy mailowe ale także wykorzystywanie naszego wizerunku przez portale internetowe (dane adresowe, zdjęcia, rysunki, teksty). Zanim zaakceptujemy jakikolwiek regulamin, należałoby rzucić na niego okiem. W takim przypadku nie mamy podstaw do roszczeń. Portale, na których zakładamy konta, przekazują nasze dane osobowe innym firmom a one z kolei rozsyłają nam swoje oferty i reklamy, portale otrzymują za to gratyfikację. Jesteśmy żywym materiałem marketingowym. Niestety często jest tak, że bez wyrażenia przez nas zgody na przetwarzanie naszych danych osobowych, nie założymy żadnego konta. Wszelkie zasady ochrony dóbr zostały rozwinięte w innych ustawach, na przykład: Ustawa z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Art. 16 Ustawy o prawie autorskim zastrzega ochronę nazwiska, pseudonimu oraz prawo do anonimowości twórcy.[8] Jako twórcy możemy zachować anonimowość, lub też tworzyć pod pseudonimem, jeśli umowa zawarta z drugą stroną nie stanowi inaczej, wydawnictwo czy portal internetowy nie może bezpodstawnie ujawnić naszego imienia i nazwiska. Nie można też narazić twórcy na naruszenie dóbr osobistych. Przykładem może tu być autorka książki pod tytułem „Terapia narodu za pomocą seksu grupowego”[9] , która publikowała także na blogu treści erotyczne jako Arundati – jest to jej pseudonim, wiemy o niej tylko tyle, że kobieta egzystuje w świecie show biznesu. Wyobraźmy sobie, że redakcja ujawnia imię i nazwisko kobiety, która opisała swoje bujne życie erotyczne, taka sytuacja naraziłaby autorkę na nie lada problemy ze strony społeczeństwa. Stąd właśnie istotne jest prawo nie tylko do nienaruszalności treści utworu, ale także do tworzenia pod pseudonimem, lub też zachowanie anonimowości.