Tak od siebie do tekstu
Wrzaliński jak później tłumaczył, wobec zbliżającej się klęski Niemiec, za ich aprobatą chciał zorganizować oddziały polskie, podobnie jak czyniono to w końcówce I wojny światowej, aby w odpowiednim momencie wystąpić przeciwko głównym jego zdaniem wrogom Polski - bolszewikom. Nie bez znaczenia było zapewne długie ukrywanie się Wrzalińskiego w radzieckiej strefie okupacyjnej a przede wszystkim zamordowanie w Katyniu przez bolszewików wielu przyjaciół pułkownika z polskiego korpusu oficerskiego. Realia II wojny światowej były jednak zupełnie inne a podjęta pod wpływem emocji, oburzenia i awersji do komunizmu decyzja była wyjątkowo niefortunna i przyniosła Wrzalińskiemu wyłącznie problemy. Odpowiedzi na list nie otrzymał. Pułkownik Wrzaliński został aresztowany następnie był przesłuchiwany przez Niemców, którzy uznali, że pomimo zaawansowanego wieku jest dla nich zagrożeniem i do końca wojny należy go przetrzymywać w obozie jenieckim. Wrzalińskiego osadzono w obozie dla polskich oficerów Oflagu VII A w Murnau am Staffelsee. Dzieci pułkownika wysłano na roboty przymusowe. Po zakończeniu wojny nie mogąc wrócić do opanowanego przez komunistów kraju 4 stycznia 1950 r. popełnił samobójstwo w obozie przejściowym dla ludności polskiej w Wentorf.