Z przykrością stwierdzam, ...
Z przykrością stwierdzam, iż obecny poziom zeszytów chojnickich w porównaniu do tych z lat siedemdziesiątych jest żenująco niski. (Wiem co piszę, bo pokaźny zbiór wcześniejszych wydań znajduje się w mojej rodzinie.) Tematycznie tragiczny, który to już numer, gdzie do znudzenia opisuje się filmobranie, role i znaczenie partnerstwa, występowanie nietoperzy, czy publikuje się elaboraty na temat ochrony raka, czy sposoby połowu ryb na Kaszubach. Zeszyty to nie miejsce na tego typu rozprawy. Tendencyjny dobór autorów od jakiegoś czasu świadczy, iż „kolesiostwo” nawet w tej dziedzinie ma się dobrze, co niestety odbija się na poziomie publikacji. Trudno obecnie zainteresować odbiorcę nieciekawymi publikacjami. Czytelnik nie szuka w zeszytach specjalistycznych materiałów o nietoperzach i innych dyrdymałach, szuka opowieści z historii, tego, czego nie był świadkiem, lub historii, o których nigdy nie słyszał. Być może ktoś kto sprawuje nadzór nad wydawaniem miejskich pieniędzy powinien nieco zdyscyplinować obecne gremium redakcyjne, bo mają stworzyć coś dla czytelnika, a nie dla własnego „widzimisię”. Po przejrzeniu ostatniego wydania nie zdecydowałem się na kupno, podobnie jak poprzednie dwa numery odłożyłem na półkę.