Zagadka pułkownika Wrzalińskiego

Kolejny czwartek „u Albina”, czyli w dawnym mieszkaniu Albina Makowskiego, obecnie oddziale muzeum wiązał się ze stuleciem niepodległości. I zelektryzował uczestników.

Druga część spotkania upłynęła u Albina śpiewająco, bo muzeum wydało reprint „Pieśni narodowych i obozowych” z 1919 r., które wówczas opublikowała działaczka społeczna i wielka patriotka Władysława Wolszlegier.   |  fot. Maria Eichler

Bo prawie wszystkich zaskoczyły losy płk. Stanisława Wrzalińskiego, który 31 stycznia 1920 r. wkroczył z wojskiem polskim do Chojnic. O płk. Wrzalińskim opowiedział Marcin Synak z Muzeum Historyczno-Etnograficznego. Żyjący w latach 1882-1950 wojskowy miał pełne zwrotów akcji życie. Urodził się w Płocku, jako uczeń nie zabłysnął specjalnym talentem i wynikami. Był w armii carskiej, kilka razy ranny w walkach z Niemcami.

W 1917 r. wstąpił do wojska polskiego i walczył z bolszewikami, za męstwo otrzymał Amarantową Wstążkę. Dowodził V Pułkiem Strzelców Wielkopolskich, przemianowanym potem na 59. Pułk Piechoty Wielkopolskiej, który pod koniec stycznia 1920 r. wkracza do Chojnic i jest entuzjastycznie witany przez Polaków. Bierze udział w wojnie polsko-bolszewickiej. – Chwalono go za waleczność, odwagę, skłonność do poświęceń. Wskazywano, że może być wzorem do naśladowania – wyliczał Marcin Synak. – Podkreślano, że szybko podejmuje decyzje, że jest dobrym organizatorem.

List do Himmlera

Ale są i rysy. Przełożeni dostrzegają, że nie ma dobrych relacji z ludźmi, że bywa ostry i nietaktowny wobec podoficerów, że nie cieszy się sympatią wśród żołnierzy. Wrzaliński najpierw ląduje w Stanisławowie, potem w Brześciu, kolejno w Kobryniu, by w końcu przejść w stan spoczynku. Dostał Virtuti Militari, dwukrotnie Krzyż Walecznych, Krzyż Zasługi, ale nigdy nie został generałem. Próbuje zawalczyć o prezydenturę w Gnieźnie, ale jego cywilna działalność w tym mieście raczej spotyka się z krytyką niż z pochwałami. W 1939 r. walczy z Sowietami na Polesiu, potem ukrywa się na terenie ZSRR. Wtedy też, jak podaje Synak za źródłami, do których dotarł, zniszczył część dokumentów i pamiątek.

I najciekawszy, a zarazem najbardziej zagadkowy fragment biografii Wrzalińskiego. W 1943 r. miał napisać list do Himmlera, w którym zadeklarował chęć walki przeciwko Sowietom. Dzieje się to w kontekście zamordowania ponad dwudziestu tysięcy polskich oficerów i funkcjonariuszy straży granicznej, policji i innych osób przez Rosjan, których masowe groby w 1943 r. odkrywają Niemcy. – Nie wiadomo, czy dostał odpowiedź – mówił Synak. – Ale został aresztowany i osadzony w oflagu w Murnau. W obozach przejściowych jest aż do 1950 r. Wtedy, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, odbiera sobie życie.

Misja czeka na Marcina Synaka

Skąd wiadomo o liście do Himmlera? Zachował się amerykański mikrofilm z niemieckich dokumentów, którego autentyczność raczej nie podlega dyskusji. – Z ocenami trzeba się wstrzymać, aż będzie więcej źródeł – podkreśla Synak.- Może napisał list do rodziny, w którym wyjaśnił motywy swojego postępowania – zastanawiał się Jacek Klajna. – Może pisał pamiętnik? – sugerował Kazimierz Jaruszewski. Ale rodzina dosyć skąpo informuje o Wrzalińskim. – Ja nie nazywałbym tego kolaboracją – podkreśla Synak.

On tego nie zrobił, jak się domyślamy, dla korzyści majątkowych…- Coś się w nim na pewno kotłowało – stwierdził Jaruszewski. – A napisanie listu nie jest równoznaczne z kolaboracją.Zastanawiano się, czy Wrzaliński nie jest przypadkiem szpiegiem, ale zgodnie uznano, że jakkolwiek by nie było, to jest na pewno postacią tragiczną, a jego losy mogłyby być świetnym materiałem na film. Pointa jest taka, że najlepiej byłoby wysłać Marcina Synaka z misją specjalną do Niemiec, a może też do Stanów, żeby studia nad Wrzalińskim pogłębić.

Śpiewniczek z 1919 r.

Druga część spotkania upłynęła u Albina śpiewająco, bo muzeum wydało reprint „Pieśni narodowych i obozowych” z 1919 r., które wówczas opublikowała działaczka społeczna i wielka patriotka Władysława Wolszlegier. Wszyscy dostali śpiewniczek do rąk, a o pani Władysławie kilka słów powiedziała Anna Czapczyk. Dyrektorka muzeum Barbara Zagórska zapowiedziała, że ciąg dalszy niepodległościowego projektu będzie obejmował kalendarium wydarzeń z 1920 r. i wydanie kart z biogramami najbardziej zasłużonych w tamtych czasach postaci.

Potem było już tylko śpiewanie, na szczęście był podkład muzyczny, bo tak mogłoby być gorzej przynajmniej z niektórymi pieśniami.

Tekst i fot. Maria Eichler 

  1. 17 listopada 2018  20:38   Tak od siebie do tekstu   taki jeden

    Wrzaliński jak później tłumaczył, wobec zbliżającej się klęski Niemiec, za ich aprobatą chciał zorganizować oddziały polskie, podobnie jak czyniono to w końcówce I wojny światowej, aby w odpowiednim momencie wystąpić przeciwko głównym jego zdaniem wrogom Polski - bolszewikom. Nie bez znaczenia było zapewne długie ukrywanie się Wrzalińskiego w radzieckiej strefie okupacyjnej a przede wszystkim zamordowanie w Katyniu przez bolszewików wielu przyjaciół pułkownika z polskiego korpusu oficerskiego. Realia II wojny światowej były jednak zupełnie inne a podjęta pod wpływem emocji, oburzenia i awersji do komunizmu decyzja była wyjątkowo niefortunna i przyniosła Wrzalińskiemu wyłącznie problemy. Odpowiedzi na list nie otrzymał. Pułkownik Wrzaliński został aresztowany następnie był przesłuchiwany przez Niemców, którzy uznali, że pomimo zaawansowanego wieku jest dla nich zagrożeniem i do końca wojny należy go przetrzymywać w obozie jenieckim. Wrzalińskiego osadzono w obozie dla polskich oficerów Oflagu VII A w Murnau am Staffelsee. Dzieci pułkownika wysłano na roboty przymusowe. Po zakończeniu wojny nie mogąc wrócić do opanowanego przez komunistów kraju 4 stycznia 1950 r. popełnił samobójstwo w obozie przejściowym dla ludności polskiej w Wentorf.

    16
    2