Z kraju: 156 mln zł w 23 minuty!

Każdy przedsiębiorca chciałby otrzymywać tak szybko pieniądze, zamiast czekać tygodniami na przelew od klienta. A tymczasem tutaj Ministerstwo Zdrowia zadziałało jak błyskawica.

Błyskawicznie przeprowadzono przelewy, które finalizowały transakcję.   |  fot. youtube

W chwilę po podpisaniu umowy z handlarzem bronią resort przelał na jego konto 156 mln zł! - poinformowal Fakt24.pl. Chodzi o głośną transakcję Ministerstwa Zdrowia kierowanego przez Łukasza Szumowskiego. 14 kwietnia resort zamówił respiratory potrzebne podczas epidemii nie u specjalistycznych firm, ale u handlarza bronią z Lublina. Mamy kopie przelewów, które błyskawicznie wyszły z resortu na konto handlarza. Pierwszy na kwotę 8,8 mln euro poszedł o godz. 13:02. Drugi na 9 mln euro dwie minuty później. Trzeci i czwarty łącznie na ponad 17 mln euro o godzinie 13:23 i 13:25.

Ministerstwo zamówiło cztery rodzaje aparatów: 200 respiratorów Boaray 5000D firmy Prunus w cenie 185 tys. zł za sztukę, 196 respiratorów Mtv1000 po 180 tys. zł za jeden, 200 aparatów Mv2000 koreańskiej firmy Meckics po 183 tys. zł za sztukę oraz 645 respiratorów Bellavista 1000E w cenie 113 tys. zł za jeden.

W 23 minuty na konto handlarza trafiło 156 mln zł.

Pieniądze poszły błyskawicznie, ale dostawa towaru już taka nie była. Do ministerstwa trafiło do tej pory tylko 50 respiratorów z zamówionych 1241. – To ogromna afera! – oskarża poseł PO Michał Szczerba, który prowadzi w ministerstwie kontrolę. Resort afery w tym nie widzi. – Dostawca zapewnia o kolejnych dostawach. Za niezrealizowaną transzę otrzymaliśmy zwrot środków – mówi rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz. 

Handlarz bronią w rozmowie z Faktem

Ministerstwo mnie sprawdziło i mi zaufało – potwierdza w rozmowie z Faktem trudniący się handlem bronią biznesmen Andrzej Izdebski (69 l.). – Kupilibyśmy nawet od diabła – tłumaczył minister, gdy dziennikarze „Gazety Wyborczej” ujawnili, że za kilka mln zł ministerstwo kupiło buble zamiast maseczek higienicznych. Jeżeli chodzi o zwrot pieniędzy za niezrealizowane zamówienie Izdebski zaznacza "Oddałem te pieniądze".

To nie pierwsza afera

Zamieszanie związane z zakupem respiratorów to nie pierwsza wpadka ministerstwa podczas epidemii.Tzw. Afera maseczkowa wyszła na jaw po publikacji „Gazety Wyborczej". Według doniesień gazety, z bratem ministra zdrowia miał skontaktował się Łukasz G., instruktor narciarstwa z Zakopanego i przyjaciel rodziny Szumowskich. Przedsiębiorca, który wcześniej nie handlował sprzętem medycznym, przedstawił ofertę i zaproponował dostęp do 500 tys. maseczek ochronnych. Brat ministra dał mu bezpośredni numer do wiceszefa resortu Janusza Cieszyńskiego.

Kontakt nastąpił bardzo szybko, G. powołał się na ministra Szumowskiego. W rezultacie instruktor i jego dwóch wspólników sprzedali resortowi 110 tys. maseczek FFP2, które kosztowały między 39 zł a 48 zł netto za sztukę i 20 tys. maseczek chirurgicznych w cenie 8 zł za sztukę. Ministerstwo za zamówienie zapłaciło łącznie ponad 5,5 mln zł. Jak się później okazało, maseczki nie nadawały się do użytku, a certyfikaty zostały sfałszowane. Resort zażądał więc od Łukasza G. zwrotu pieniędzy, bądź "wymiany towaru na adekwatny". Ministerstwo Zdrowia złożyło potem zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo na ten moment prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

Źródło Fakt24.pl