„Wspólna Ziemia” kontra „Sandry Brdy”

Stowarzyszenie Ekologiczno – Kulturalne "Wspólna Ziemia” w styczniu br złożyło w biurze Lokalnej Grupy Działania „Sandry Brdy” wniosek o dofinansowanie planowanego przez nich kursu.

Logo Stowarzyszenia "Wspólna Ziemia".

Miał on dotyczyć kandydatów na turystycznych przewodników terenowych po Pomorzu. Oto co z tego wynikło. Na posiedzeniu w dniu 25.01. Rada LGD uznała wniosek za niezgodny z Lokalną Strategią Rozwoju. Także odwołanie od tej decyzji na posiedzeniu Rady z 15.02. spotkał ten sam los. Ponownie ograniczono się do suchego stwierdzenia, że wniosek niezgodny z LSR." 

„Wspólna Ziemia” nie składa jednak broni.

W dniu 1.03. wysłała do Departamentu Programów Rozwoju Obszarów Wiejskich Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego skargę na postępowanie Rady i domaga się uznania jej decyzji za nieważne. Jakie argumenty ma stowarzyszenie? Kilka cytatów. „LGD Sandry Brdy poinformowało Stowarzyszenie „Wspólna Ziemia” o negatywnej ocenie złożonego projektu pod względem zgodności z LSR nie podając uzasadnienia takiej decyzji Rady. Zgodnie z § 27 punkt 1a) Regulaminu Rady LGD Sandry Brdy, beneficjent powinien być poinformowany o stwierdzonej niezgodności projektu z LSR pismem wskazującym przyczyny niezgodności. Stowarzyszenie „Wspólna Ziemia” odwołało się od pierwszej decyzji Rady prosząc, w przypadku ponownego uznania wniosku za niezgodny z celami LSR, o wskazanie przyczyn niezgodności, lecz prośba ta została zignorowana. Zatem doszło do dwukrotnego naruszenia § 27 punkt 1a) Regulaminu Rady LGD Sandry Brdy.”; „Regulamin Rady LGD Sandry Brdy w § 36 punkt 1 podpunkt 4) mówi, iż protokoły z posiedzeń Rady zawierać powinny opis przebiegu posiedzenia ze streszczeniem lub dosłownym brzmieniem wystąpień; w protokołach z posiedzeń Rady w dniach 25.01.2010 i 15.02.2010 brak jest jakichkolwiek informacji o przebiegu dyskusji.”; „Jako szczególnie bezsensowna jawi się ocena projektu Stowarzyszenia „Wspólna Ziemia” dokonana przez Zbigniewa Szczepańskiego, wójta Gminy Chojnice, a jednocześnie członka Rady LGD. Otóż uznał on, że projekt złożony przez Stowarzyszenie przyczyni się do osiągnięcia co najmniej jednego celu ogólnego i co najmniej jednego celu szczegółowego Lokalnej Strategii Rozwoju oraz jest zgodny z wszystkimi (!) przedsięwzięciami planowanymi w ramach LSR, po czym w głosowaniu uznał, że mimo wszystko wniosek nie jest zgodny z LSR. Trudno domyśleć się motywów, jakie kierowały wójtem Szczepańskim podczas oceny wniosku i późniejszego głosowania nad nim.”  radoslaw_sawicki.jpg

Pismo kończy się taką oceną działań Rady LGD „Sandry Brdy”: „W odczuciu Stowarzyszenia takie aroganckie, pozbawione szacunku dla beneficjentów, pełne ignorancji i przeświadczenia o możliwości bieżącego ustalania standardów wg własnego widzimisię postępowanie niektórych członków Rady, powoduje niszczenie pozytywnego wizerunku LGD, jako tworu o jasnych i przejrzystych zasadach, otwartego, demokratycznego, opiniotwórczego i integracyjnego dla lokalnych społeczności. Ujawnione praktyki Rady przyczyniają się natomiast do ugruntowywania złych skojarzeń z LGD, jako tworem oligarchicznym, pozbawionym autentycznego dialogu z beneficjentami, a przy tym działającym wbrew własnym regulaminowym zasadom i logice.”

(je)

  1. 3 marca 2010  19:16   Ekolodzy to wróg nr 1 w Polsce"   szperacz

    Jak czytamy w serwisie internetowym "Tygodnika Powszechnego" w Onet.pl, polska ekologia ma przeciwko sobie społeczeństwo, przemysł, martwe zapisy prawne i dziennikarzy. Ostatnie spory dotyczące ekologii, takie jak np. dotyczące Doliny Rospudy, sprawiają, że zieloni stają się w Polsce "wrogiem nr 1". W ubiegłym roku Instytut na rzecz Ekorozwoju po raz kolejny przeprowadził badania pokazujące stosunek Polaków do ochrony środowiska. Wyniki budzą zdumienie. Z jednej strony 60 proc. respondentów deklaruje szacunek do działań ekologów, 70 proc. rozumie konieczność poszukiwania alternatywnych rozwiązań dla kurczących się zasobów surowców naturalnych. 80 proc. Polaków określa swoje zachowania jako proekologiczne. Z drugiej jednak: 80 proc. respondentów podczas zakupów kieruje się przede wszystkim ceną. Metody produkcji przyjazne środowisku mają znaczenie dla niecałych 5 proc. Polaków, na rodzaj opakowania zwraca uwagę 1,6 proc. pytanych – czytamy w serwisie "Tygodnika Powszechnego". Rozbieżności są oczywiste i pokazują przepaść, jaka otwiera się pomiędzy deklaracjami a rzeczywistymi wyborami. Gdyby brać za dobrą monetę to, jak Polacy myślą o sobie, żylibyśmy w kraju ekologicznej szczęśliwości. Prawda jest zupełnie inna: z wielu powodów myślenie o ochronie środowiska znajduje się w defensywie. Groźba kryzysu, awantury wokół nieścisłych informacji o globalnym ociepleniu, konflikty z udziałem ekologów (np. o Dolinę Rospudy), a także coraz oczywistsza prawda, że ochrona środowiska może drogo kosztować – wszystko to sprawia, że zieloni stają się w Polsce wrogiem nr 1. Ta przemiana wizerunku – przemiana, podkreślmy od razu, niezasłużona (w ciągu minionych 20 lat przez kraj przetoczyły się raptem dwie afery, w których przeciwko ekologom padły zarzuty wymuszania łapówek) – przychodzi w fatalnym momencie. Wchodząc do Unii, zaciągnęliśmy szereg zobowiązań, związanych z przestawieniem energetyki, gospodarki odpadami czy planowania infrastruktury na zielone tory. Pierwsze ostrzeżenie otrzymamy w tym roku, kiedy unijni urzędnicy będą kontrolować, w jaki sposób zamierzamy spełnić wyśrubowane normy odzysku surowców wtórnych. Jak podkreśla serwis "Tygodnika", jeśli szukać błędów popełnionych przez polskie środowiska zaangażowane w ochronę środowiska, to leżą one gdzie indziej niż w przekonaniu o konieczności zasadniczych zmian w naszych postawach życiowych. To akurat droga, z której ekolodzy zejść nie mogą. Zapewne dlatego nadal niewielu wśród nich tłuściochów. Ważniejsze jest coś innego: przez minione 20 lat nie udało się stworzyć choćby zalążka siły politycznej, która potrafiłaby przemawiać nie tylko podczas spontanicznych protestów czy manifestacji, ale również z trybuny sejmowej. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach taka siła powstała. Ekolodzy polscy, mimo że zróżnicowani w swoich poglądach, postrzegani są jako jednolita masa niebezpiecznych dla przyszłości kraju radykałów i jako tacy spychani są na polityczny margines – inaczej niż w krajach Europy Zachodniej, gdzie stanowią silną grupę.

    0
    0
  2. 3 marca 2010  16:09   :) (1)   anonim

    Ekolodzy używają takiego języka,że chyba sami do końca nie wiedzą o co im chodzi :P.

    0
    0
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 4 marca 2010  08:43   Hmmm   KOW

      Wydaje mi się, że to ty nie wiesz o co im chodzi. A to już zupełnie co innego...

      0
      0