Ronczewski: rzecznik zgody na filmowym ekranie

Oglądać ujęcia z oscarowego „Faraona", tuż obok jednego z odtwórców głównych ról? - to nie zdarza się często. Ryszard Ronczewski był specjalnym gościem Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Przyjechał z dwoma filmami i szeregiem opowieści.

Ryszard Ronczewski   |  fot. (ro)

- To moja postać pierwsza pojawia się na ekranie, gdy oglądamy "Faraona". Padam na twarz przed skarabeuszem, potem się podnoszę i biegnę prawie dwa i pół kilometra. Biegłem po płytach położonych na wydmach a przede mną jechał na wózku Witek Sobociński z kamerą.

- Ponieważ nie było możliwości, by był tam asystent, który poprawia kontrast i czuwa nad odległością między mną a kamerą, biegłem z kijkiem rozpostartym między mną a kamera. Cały czas czułem ten kij na brzuchu. To było ujęcie bez żadnych cięć. To ujęcie do dziś jest pokazywane w Hollywood, jako ewenement odnośnie realizacji filmu w warunkach plenerowych.

To rzecz jasna nie było jedyne ujęcie w filmie z udziałem Ryszarda Ronczewskiego. Ów aktor miał jednak tyle czasu, iż sam utrwalał na zdjęciach plan filmowy i okoliczne miejscowości, w tym niezwykłej urody sanktuarium w Bucharze.

Po wielu latach użył je do filmu „Podróż sentymentalna. Buchara Faraona”. Użyłem około 3200 zdjęć w czasie półrocznego pobytu w Bucharze, gdzie kręciliśmy „Faraona”.  W tym półgodzinnym dokumencie, zrealizowanym w 2005 roku wypowiadają się twórcy filmu, w tym naturalnie Jerzy Zelnik i reżyser Jerzy Kawalerowicz.

Spotkanie miało też drugą odsłonę: prezentację filmu „Kadisz dla przyjaciela". Jak mówi główny aktor, to film o przyjaźni niemożliwej, Żyda byłego żołnierza Armii Czerwonej z młodym mieszkańcem Berlina. Kręciliśmy ten film w tej dzielnicy Berlina, gdzie mieszka wiele Palestyńczyków, Arabów, osadników z różnych wschodnich krajów.

- Tam wśród nich panowała ogromna nienawiść, planu filmowego musiało pilnować wielu policjantów. Wydaje mi się, że przesłanie tego filmu to przesłanie ku przyszłości. Nie może tak być, żeby rasy, narody między sobą ciągle walczyły. Ja wiem, że któregoś dnia to wszystko ustanie, że ludzie różnych ras narodów będą zgodnie żyli.

Jak się okazuje, temat relacji międzyludzkich podszytych nienawiścią wciąż pojawia się w filmowym życiorysie Ronczewskiego.

- Obecnie pracuję nad filmem „War games”. Jest to historia starego człowieka, który był świadkiem różnych strasznych scen, nie może sobie z tym poradzić, jest coraz bliższy jakiegoś opętania, strachu. Wreszcie strzela sobie w skroń. Właśnie jutro kręcę tę scenę.

Skąd bierze się u 85 latka taki wigor i chęć grania? - zapytano go na sali. - Gdybym nie pracował, pewnie bym nie żył - odparł z uśmiechem.

(ro)

  1. 9 czerwca 2015  05:58   Najlepszy przykład, że ...   anonim

    Najlepszy przykład, że można pracować nie tylko do 67 roku życia, takimi wypowiedziami to można podnieść wiek emerytalny do 80 tki

    0
    0