Pod biuro posła przyszły pogrzebać prawa kobiet

Nastolatki, kobiety w średnim wieku i starsze, a także kilku mężczyzn, spotkało się wczoraj przy ulicy Sukienników 5, mieści się tam biuro posła PiS Aleksandra Mrówczyńskiego, by zapalić znicz symbolizujący pogrzeb dotychczasowego kompromisu aborcyjnego.

Dzisiaj (24.10.) około godziny 17.00 kobiety spotykają się w tym samym miejscu, by wyrazić swój sprzeciw przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego.   |  fot. A. Zajkowska

Podobne protesty, pomimo obostrzeń spowodowanych pandemią koronawirusa, odbywają się w całej Polsce. Są one pokłosiem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że usuwanie ciąży ze względu na wykryte ciężkie i nieodwracalne upośledzenie płodu albo nieuleczanej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodne z konstytucją.

Orzeczenie to może prowadzić do zaostrzenia obowiązującego prawa aborcyjnego. Do tej pory kobiety ciążę mogły usunąć, jeśli zagrażała ona życiu lub zdrowiu ciężarnej, dziecko pochodziło z gwałtu lub stwierdzono ciężkie uszkodzenie płodu.

Kto zadba o psychikę kobiet?

Wczoraj o godz. 17.00 podobna pikieta, do tych odbywających się w całym kraju, odbyła się także w Chojnicach. Kobiety i kilku mężczyzn zgromadzili się pod budynkiem, w którym swoje biuro ma popierający zaostrzenie prawa aborcyjnego poseł PiS Aleksander Mrówczyński. W gronie tym była także młoda matka, czekająca na narodziny trzeciego malucha, Marta Bocian. - Jestem zdenerwowana tym, co się właśnie wydarzyło. Posłowie całą odpowiedzialność przeciągnęli na Trybunał, który nie jest teraz apolityczny, a polityczny.

- Choć mogli to sami zrobić, bo są władzą ustawodawczą. Bardzo denerwuje mnie też, że kobieta, będzie musiała teraz całą ciążę myśleć o tym, że jej dziecko jest chore. Dziecko, które będzie żyło może pięć dni, a potem umrze. To będzie trauma. Chodzi o czyjeś zdrowie? Świetnie, a kto pomyślał o zdrowiu psychicznym kobiet, które będą się po takiej traumie leczyły przez wiele, wiele lat - komentuje.

Historia zatacza koło

W obronie obowiązującego do tej pory tzw. kompromisu aborcyjnego stanęły także 19-letnie, Kasia i Oliwia. - Jesteśmy tu żeby walczyć z niesprawiedliwością. Widzimy komiczność walki o swoje prawa, bo prawa kobiet to prawa człowieka. Żeby żyć w tym kraju to musimy wyjść na ulice i walczyć o swoje prawa, bo jest coraz gorzej - mówi Oliwia. - Odnoszę wrażenie, że wracamy trochę do przeszłości. Kobietom są zabierane prawa, a faceci mają ich coraz więcej.

- Nie rozumiem tego, jak facet może decydować o moim ciele. Tadeusz Boy-Żeleński w swoim eseju z 1929 roku, pt. „Piekło kobiet”, pisał o sytuacji dotyczącej właśnie praw aborcyjnych kobiet w Polsce. To jest niemal 100 lat temu, ale czytając tę książkę ma się wrażenie jak by opisane były obecne czasy. To jest przerażające. Z tym trzeba walczyć - dodaje Kasia.

Brak opieki nad niepełnosprawnymi

- To nie jest żadna ustawa pro-live tylko pro-death. Chodzi o płody, które nie mają żadnej szansy na przeżycie. Umierają zaraz po porodzie w cierpieniu. Pomocy po porodzie tym biednym matkom nie zapewnia w naszym państwie nikt. To jest cierpienie wielu ludzi, rodzin, które się rozpadają. Ślad na psychice, który zostaje do końca życia - uważa Małgorzata z Chojnic. Kobieta podnosi także, że państwo, od momentu urodzenia, pozostawia same sobie dzieci niepełnosprawne i ich rodziców.

- Mam koleżankę, która urodziła dziecko z porażeniem mózgowym. Ma szczęście, że jest z majętnej rodziny, bo państwo nie zapewnia takim dzieciom kompletnie żadnej opieki - dodaje.

Anna Zajkowska