Po wielkim pączkowaniu

Kiedyś pączki były specjalnością kuchni wiedeńskiej, ale obecnie – przynajmniej w każdy „tłusty czwartek” - stały się także specjalnością naszej rodzimej kuchni. Postanowiłam zaobserwować, jak to wyglądało w miniony czwartek, w naszym regionie.

Pączki zdominowały wczorajszy dzień. Były nie tylko w domach, ale i w urzędach.

I co się okazało? Jesteśmy … „pączkożercami”!  W tym dniu już wczesnym rankiem można było zaobserwować szczególnie panie, zmierzające do swoich miejsc pracy z paczuszkami o intensywnym zapachu. Niejednokrotnie nawet po tym zapachu trudno było rozszyfrować, czy zawartość paczuszki pochodziła z domowej kuchni, od cukiernika, czy od … piekarnika. Jedno było pewne: wszystkie one zawierały po prostu pączki !!

Późniejsza wędrówka po spożywczych sklepach i marketach utwierdziła mnie w przekonaniu, że w tym dniu pączek był artykułem nr 1!  Wyobraźmy więc sobie jakie ilości powabnych i podniecających zapachem „kulek” zostało sprzedanych w cukierniach, piekarniach, hipermarketach i wszystkich pozostałych sklepach i sklepikach naszego miasta i okolicy. No i nie zapominajmy, że ambitne panie domu też postanowiły uraczyć podniebienia swoich domowników smakiem aromatycznych i … niestety trochę kalorycznych pączków. O tym, że czarowi pączka uległy nawet osoby dla których jest on „zakazany”, niech świadczy fakt, że w tym dniu, w naszej poradni Gemini,  nie było chętnych do pomiaru poziomu cukru i cholesterolu.

Natomiast pacjentów chojnickiego szpitala, ażeby nie poczuli się dyskryminowani w tym dniu, kuchnia szpitalna tradycyjnie już poczęstowała faworkami. Okazało się, że ten skromny finansowo poczęstunek wcale nie był taki „skromny” jeśli chodzi o kaloryczność. Jeden faworek dostarczył 45 kcal i 15 mg cholesterolu. Dzięki wyrozumiałości ordynatora oddziału kardiologicznego szpitalne dietetyczki mogły zaplanować ten poczęstunek także jego pacjentom, choć tak naprawdę ani faworek, ani tym bardziej pączek nie jest wskazany dla osób cierpiących na schorzenia układu krążenia. Ale przecież „tłusty czwartek” bywa tylko raz w roku, prawda?!

Osobiście przyznam się, że w ten „tłusty czwartek” wspominałam pączki kolegi Rysia. Współpracowaliśmy ze sobą przez wiele lat i rokrocznie właśnie Rysiu był tym, który w „tłusty czwartek” częstował mnie i moje koleżanki swoimi pięknie wysmażonymi, aromatycznymi i chrupkimi pączkami. Z zawodu jest cukiernikiem, lecz w szpitalnym dziale żywienia pełni funkcję magazyniera żywnościowego. A ponieważ od kilku miesięcy nie pracuję już w szpitalu pozostały mi więc tylko wspomnienia.

Tak się natomiast złożyło, że w tegoroczny „tłusty czwartek” zostałam zaproszona na spotkanie zorganizowane przez panią Elwirę Mrówczyńską – pracownika Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej – w ramach ogłoszonego przez KE Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej. Spotkanie wprawdzie poświęcone było profilaktyce zdrowotnej osób starszych jednak nie obyło się bez tradycyjnego pączka. Rzadko jadam tego typu słodkości, ale moje kubki smakowe zaczęły mocno pracować gdy skusiłam się na pączka Pani Joanny Kamińskiej – jednej z uczestniczek spotkania. Dowiedziałam się, że zostały przygotowane m.in. z żółtek jaj, masła, spirytusu oraz „nadziane” różaną marmoladą i … usmażone na smalcu. Były zjawiskowe !

Kiedy już wydawało mi się, że zaspokoiłam swój apetyt na pączki okazało się, że w Centrum Medycznym Gemini czekają na mnie następne słodkie „kulki”. A było ich naprawdę sporo i to pochodzących od różnych producentów. Testowałam je nie tylko ja, bo także pozostali pracownicy Gemini. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że … pączek pączkowi niestety równy nie jest ! Niektóre z nich okazały się wręcz „kryzysowe”. Z litości nie napiszę skąd pochodziły pączki, w których np. nadzienia trzeba było długo i cierpliwie szukać, a jeśli już udało się na nie trafić to okazywało się ono … marmoladą z tzw. najniższej półki. Natomiast mój zmysł powonienia dodatkowo podrażniał zapach jakiegoś podejrzanego tłuszczu. Ponadto nie bardzo rozumiem w jakim celu nadziewa się pączki tak nietypowymi dla nich składnikami, jak … toffi.

Ale wśród testowanych pączków znalazły się także „perełki”. Należały do nich niewątpliwie wspaniałe, ręcznie przygotowane przez cukierników z Debrzna, zakupione w markecie Resler.  „Wypasione” – pełne różanego nadzienia, wspaniałego smaku i aromatu – wręcz domowe ! Także pączki „od Guentzla” mogły zaspokoić najbardziej wybredne podniebienia – błyszczały od lukru i miały fajną jasną „oponkę”. Wyróżniały się nie tylko smakiem i aromatem ale także tym, że można je było nabyć już wcześnie rano ciepłe, prosto z blachy ! Od razu można było zorientować się, że nie pochodzą z „nocnej taśmy”.  A kiedy już testowanie zostało zakończone, każdy z rozrzewnieniem wspominał pączki … babci lub mamy. Wniosek z tego prosty: najsmaczniejsze pączki smażą osoby nam bliskie i niekoniecznie związane z przemysłem cukierniczym.

Sabina Budkiewicz

www.geminichojnice.pl

  1. 22 lutego 2012  17:44   Ja po pączkach rozmnożyłem ...   anonim

    Ja po pączkach rozmnożyłem rodzine przez ....pączkowanie

    0
    0
  2. 17 lutego 2012  19:49   specjaliści? (1)   mistrz cukierniczy

    Aby wypowiadać się na tematy związane z produkcją cukierniczą to z pewnością trzeba się znać,być praktykiem a nie teoretykiem

    0
    0
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 22 lutego 2012  17:42   Do mistrza cukierniczego   Sabina Budkiewicz

      Jeśli ma Pan tytuł "mistrza cukierniczego", to niewątpliwie jest Pan znacznie lepszym ode mnie praktykiem ! Ale ... to wcale nie oznacza, że ja nie znam technologii sporządzania wyrobów cukierniczych.

      0
      0
  3. 17 lutego 2012  19:43   To były czasy (1)   Ewelina

    Wspomnień czar.Pączki i hruściki z cukierni Pana H.Ruc P.s Czy Pani Sabina piecze pączki?(czy tylko teoretycznie)

    0
    0
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 22 lutego 2012  17:38   Do Pani Eweliny   Sabina Budkiewicz

      Uczciwie przyznaję, że pączki smażyłam jedynie jako: uczennica Technikum Gastronomicznego oraz studentka technologii żywności - w obu przypadkach w ramach tzw. zajęć praktycznych z technologii. W pracy zawodowej polegałam już tylko na praktycznych umiejętnościach moich pracowników - były super ! A ponieważ tak naprawdę nie lubię żadnych wypieków cukierniczych, to ... raczej jestem teoretykiem ! Tym niemniej znane mi są zasady technologii. Potrafię organoleptycznie ocenić wartość nie tylko pączka czy faworka. A już na pewno - na podstawie składu i sposobu przygotowania - potrafię ocenić wartość żywieniową cukierniczych "smakołyków".

      0
      0
  4. 17 lutego 2012  15:24   A ja żarłem pączki z ...   anonim

    A ja żarłem pączki z mączki i to prosto z żony rączki

    0
    0
  5. 17 lutego 2012  14:39   Do Sabiny   Kasia

    To były takie wielkie pączuchy leżały u góry z lewej strony z jakąś marmeladą nie wiem skąd były

    0
    0
  6. 17 lutego 2012  14:15   Akurat poczki które kupiłem ... (1)   Kasia

    Akurat poczki które kupiłem u Rezlera ciągnęły się jak guma a pod wieczór nie nadawały sie do jedzenia napompowane chemią więc skad ten zachwyt ?

    0
    0
    Pokaż/ukryj odpowiedzi
    • 17 lutego 2012  14:33   Odpowiedź dla Kasi   Sabina Budkiewicz

      Nie wiem jakie pączki zakupiłaś/eś "u Reslera", ale na pewno nie te, które ja konsumowałam. Chemii w nich nie było na pewno ! Na nią akurat mam bardzo wyczulony smak. Ja wyraźnie wskazałam na pączki z Debrzna ! A przecież "u Reslera" były też inne.

      0
      0