Mistrzyni świata jest już w Chojnicach

Irmina Mrózek Gliszczynska, nasza złota dziewczyna niedawnych żeglarskich mistrzostw świata w olimpijskiej klasie 470 znalazła dziś chwilę czasu, by podzielić się z nami swoim szczęściem i sukcesem.

Irmina Mrózek Gliszczyńska ze złotym medalem mistrzostw świata w olimpijskiej klasie 470.   |  fot. (olo)

 Warto podkreślić, że to pierwszy złoty medal kobiet w tej klasie dla Polski. 

- Dziękuję, że znalazłaś chwilę czasu przed basenem, by porozmawiać.

- To taki mały obowiązek sportowca, ale sprawia mi to jednak radość, że ludzie chcą ten sukces przeżywać ze mną. Chcę dać im tę możliwość. Zależało mi też na tym, by spotkać się z zawodnikami mojego klubu ChKŻ.

- Myślę, że jeśli ktoś będzie chciał spotkać mistrzynię świata, to w niedzielę nikt go z klubu nie wyrzuci i będzie miał taką możliwość.

- Tak, spotykamy się o godzinie 13.00. Zabiorę medal, zrobię makijaż, więc będzie okazja do zdjęć. Cieszę się, że już w niedzielę uda się to spotkanie. Wiem i pamiętam gdy sama byłam małym dzieciakiem, jak reagowałam na takie spotkania z mistrzami chociażby Polski i ile dawało mi to wtedy skrzydeł.

- Czy doszłaś już do siebie, zdążyłaś odpocząć, czy cały czas jesteś jeszcze w biegu.

-  Jestem jeszcze w trakcie odpisywania na różne wiadomości z gratulacjami. Mistrzostwa skończyły się późno w sobotę, musieliśmy się spakować, potem lotnisko, przylot do Polski. W niedzielę na lotnisku było przywitanie i podziękowania, cały poniedziałek też jeszcze różne rozmowy, podziękowania, odpisywanie. Wczoraj byłam na miłym spotkaniu u ministra sportu. Dopiero dziś się wyspałam. Po regatach byłam zmęczona fizycznie, ale też było sporo emocji w głowie i ciężko było o taki ogólny odpoczynek.

- Wróćmy na chwilę do ostatniego dnia mistrzostw. Miałyście z Agnieszką Skrzypulec sporą przewagę przed wyścigiem finałowym, można powiedzieć, że gąska już była w ogródku, ale wiadomo, w sporcie różnie bywa. Czy ten wyścig finałowy, który miał być formalnością, był jednak najtrudniejszy?

- To było bardzo stresujące, nie mogłam nic zjeść. Miałyśmy 16 punktów przewagi i to oznaczało, że w wyścigu medalowym nie mogłyśmy być dalej niż osiem miejsc za goniącą nas załogą. Nie mogłyśmy tylko zrobić falstartu. Dużo ludzi już nam mówiło, o macie złoto. Jednak o złoty medal walczyła z nami Hannah Mills (z Eilidh McIntyre), złota medalistka Igrzysk w Rio, srebrna medalistka Igrzysk w Londynie, więc świetna i doświadczona zawodniczka.

- Na mecie byłyście siódme.

- Tak, kontrolowałyśmy wszystko, bo nie chciałyśmy zrobić falstartu, ale też unikałyśmy sytuacji problemowych, konfliktowych, by nie było żadnych protestów. To miejsce dawało nam mistrzostwo.

- Wasz sukces z Agnieszką Skrzypulec miał pewnie wielu ojców.

- Nie wymienię wszystkich, bo mogłabym kogoś pominąć, ale grono osób było duże. Na pewno my w trójkę z trenerem zapracowaliśmy na to najbardziej, ale jest w tym też zasługa Polskiego Związku Żeglarskiego, dużo podziękowania też dla Rehasport Clinic w Gdańsku.

- No właśnie, przerwę ci, bo od tego powinniśmy zacząć. Ostatni raz jak się widzieliśmy, kilka miesięcy temu, chodziłaś o kulach. Dziś spotykam się z mistrzynią świata. Było to trudne fizycznie czy psychicznie?

- Myślę, że jedno i drugie, ale fizycznie było bardzo trudno, bo nie mogłam przez siedem miesięcy chodzić, pływać i biegać. Przez to mi się przytyło, organizm nie miał spalania. Psychicznie się stresowałam, że po tak długiej przerwie nie poradzę sobie na wodzie. Przez to wszystko jeszcze więcej czasu spędzałam na siłowni. Chyba przez to też poszło nam lepiej, poradziłam sobie fizycznie i psychicznie.

- Ale może przez tę kilkumiesięczną przerwę byłabyś usprawiedliwiona, że na mistrzostwach poszło troszkę gorzej.

- Może usprawiedliwiłabym się sama przed sobą, ale my sportowcy musimy walczyć o wyniki i medale, bo za tym idzie finansowanie. Bez stypendium i pomocy finansowej nie dam rady wyżyć i będzie nam trudniej pływać na tym poziomie. Dzięki medalowi i tytułowi mistrzyń świata będziemy miały wszystko już zapewnione – pomoc będzie z ministerstwa, związku, sponsorów. W końcu jest to medal seniorów w klasie olimpijskiej, więc ma naprawdę już rangę.

 - Czy miasto w końcu stanęło na wysokości zadania, bo długo trwało, abyś mogła otrzymać normalne stypendium jak chociażby piłkarze.

- Powiem szczerze, że byłam wściekła, bo już w zeszłym roku byłam utytułowaną zawodniczką, mistrzynią Polski i ósmą zawodniczką światowego rankingu, a dostawałam połowę tego, co jeden piłkarz. Czułam się z tym źle i niedoceniona. Obiecano mi sprawiedliwe potraktowanie. Od stycznia mam stypendium na równo z piłkarzami.

- Po twoim sukcesie w  Grecji przejrzałem sporo artykułów i portali sportowych i wszędzie było napisane, że reprezentujesz barwy ChKŻ Chojnice. To świetna promocja, pływająca reklama Chojnic.

- Było tak już na Igrzyskach w Rio, podkreślano, że jestem z Chojnic i to się nie zmieni. Wiadomo z klubem może w życiu różnie się potoczyć.

- Używając języka piłkarskiego, szykuje się jakiś transfer?

- Nie szykuje się i nie chciałabym tego zrobić, ale wiadomo, w życiu różnie bywa, nie mogę na sto procent obiecać.           

- Jak to możliwe, że jako pierwsze w historii zdobyłyście medal dla Polski w tej klasie w kategorii kobiet.

- Ta klasa jest strasznie wymagająca sprzętowo i finansowo. My dostałyśmy w związku kredyt zaufania i chyba go właśnie spłaciłyśmy, bo zapewniono nam i finansowanie i sprzęt. Mamy świetnego trenera i obie z Agnieszką, mimo że razem spędzamy ponad 200 dni w roku, świetnie się dogadujemy i uzupełniamy. To wszystko złożyło się na ten sukces.

- Czyli teraz tygodniowe świętowanie sukcesu?

- Mam w planach spotkania z bliskimi, troszkę odpoczynku, ale sierpień będzie bardzo pracowity. Rozpoczynamy też przygotowania do zdobycia przepustek na kolejne Igrzyska.

- Mistrzynie świata nie mają tego zapewnione?

- Nie, pierwsza okazja do zdobycia kwalifikacji będzie w przyszłym roku w Danii, a do Danii właśnie m.in. wybieramy się w sierpniu, by poznać miejsce. Chcemy szybko zdobyć kwalifikacje, by się spokojnie już przygotowywać.

- Skoro jesteśmy przy Igrzyskach. Czy temat Rio jest już zamknięty, czy ten medal mistrzowski zamieniłabyś na krążek na Igrzyskach?

- Skupiamy się na kolejnych zadaniach i nie wracamy do tego, co było. Agnieszka dobrze mówi, że teraz musimy się oswajać z tym, że jesteśmy mistrzyniami świata, szczególnie podczas kolejnych startów. To ma nam pomóc z nastawieniem i tą przyszłą presją podczas Igrzysk.

- No tak, z mistrzyniami każdy chce wygrać.

- Zgadza się, dla nas też była to miła sprawa, że wygrałyśmy mistrzostwo świata z mistrzynią olimpijską. Miło będzie się nam teraz pływało ze złotym napisem „470” na żaglu, do czego dożywotnio mają prawo właśnie mistrzowie świata. Obiecałam to kiedyś Agnieszce…

- Kiedy zobaczymy więc Irminę z tym żaglem w Charzykowach?

- Tata mnie namawia zawsze na łódeczkę, gdy jestem na miejscu, ale z tym czasem naprawdę bywa krucho. Teraz znów wakacje mam bardzo zajęte startami.   

- Odpoczywasz na kanapie z pilotem?

- Nie mam telewizora w Gdańsku, gdzie mieszkam. I cieszę się, bo tam jest straszne pranie mózgu.

- Odpoczywasz biegając, na basenie i rowerze?

- Czuję potrzebę uprawiania sportu. Lubię rower, siłownię i jak jestem w Chojnicach to pływanie. Zawsze w Chojnicach idę na basen, bo w Gdańsku, gdzie mieszkam, nie mam swojego ulubionego.

- Możesz podskoczyć na baseny do pobliskiej Redy, tylko uważaj na rekiny.

- Podobno urosły trochę…

Rozmawiał: (olo)