„Mamy kolejny bardzo ciężki sezon dla wiejskich i miejskich pszczół”

W styczniu na jednej z wież kościoła gimnazjalnego zamieszkała rodzina pszczół kraińskich. W maju wprowadzono jeszcze jedną, rasy środkowoeuropejskiej. Ze względu na chłód i częste opady owady mają bardzo ciężki start, a miesiąc temu były także dokarmiane

Pszczelarze od kilka lat obserwują znaczy spadek pożywienia dla pszczół. W szczególnie złej sytuacji są miejskie zapylacze.   |  fot. A. Zajkowska

O zmniejszającej się populacji pszczół ze względu na choroby, osłabienie, brak pokarmu głośno jest od kilku lat. Wpływ na to ma także zmieniający się klimat. W tym roku, zarówno wiosną jak i latem, przeważają dni chłodne. Często też pada deszcz. To nie są dobre warunki do zbiorów, rozmnażania się i rozwoju zarówno pszczół, jak i innych zapylaczy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, im chłodniej i bardziej mokro tym mniej pokarmu. Na co dzień obserwują to bartnicy, m.in. ci z Towarzystwa Pszczelniczego w Chojnicach.

Bardzo trudne początki

To właśnie z ich inicjatywy w styczniu tego roku na wierzy kościoła gimnazjalnego zamieszkały pszczoły kraińskie. W maju doczekały się one sąsiadów, rasy środkowoeuropejskiej. Jak nowi lokatorzy centrum Chojnic sobie radzą? - Pszczoły miały się źle do końca czerwca. Niestety, ale brak pokarmu spowodował, że musieliśmy je dokarmiać. Wpłynęła na to pogoda. Szczególnie ta w czerwcu nie była zbyt im sprzyjająca. Dopiero w lipcu się u nich ruszyło. Jak na pszczoły to trochę późno, ale teraz już jesteśmy dobrej myśli - relacjonuje Robert Patela. Sekretarz Towarzystwa Pszczelniczego zapewnia jednak, że obecnie miododajne owady są już w bardzo dobrej kondycji rozwojowej, pomimo że przez praktycznie dwa miesiące bartnicy musieli je dokarmiać.

- Zapas zimowy pokarmu pszczołom starczył do końca kwietnia. Rodzina rozwijała się normalnie, tak jak w każdym innym miejscu. Niestety jak przyszedł maj sytuacja się zmieniła. Pszczoły, które stacjonują na terenach rolniczych korzystały z rzepaku, w mieście nie było takiej możliwości. W połowie maja było już widać, że brakuje im pokarmu. Jest taka zasada, że w gnieździe ula musi być przynajmniej 4 kg zapasu pokarmu, który pszczoły sobie uzupełniają. A gdy utrzymają go na pewnym poziomie to w czerwcu mogą składać jajeczka. W połowie maja zauważyliśmy, że pokarmu jest bardzo mało, a rodzina jakby zaczęła się wstrzymywać w rozwoju - opowiada Robert Patela. Wówczas pszczoły zostały dokarmione półtorej kilogramowym ciastem z cukru. Dwutygodniowe obserwacje krainek przyniosły jednak smutny rezultat. Ilość pokarmu okazała się być niewystarczająca, a pszczoły całkowicie zatrzymały się w rozwoju. Dokarmiono je więc jeszcze raz, większą ilością ciasta.

Jest lepiej, ale walka trwa

W maju, zaraz po wprowadzeniu nowych, środkowoeuropejskich lokatorów, pszczelarze profilaktycznie zaczęli dokarmiać też drugą rodzinę. Ta radziła sobie lepiej, ale również nie doskonale. Sytuacja odwróciła się na początku lipca. Poprawiła się pogoda, a w pasiece zaczęły pojawiać się nektar. - To był bardzo dobry znak. Można powiedzieć, że te rodziny wręcz wystrzeliły w rozwoju. Zyskały na siłach i teraz jest już dobrze - uspokaja Patela. Informuje też, że w nowej pasiece jest obecnie osiem ramek czerwiu, czyli pszczelich larw. - Jest to bardzo dobry poziom. Jednak musimy cały czas kontrolować sytuację, bo kończy się czas kwitnięcia lipy, czyli ten pożytek znowu wyhamuje, czy nawet zaniknie. Lipiec i sierpień to miesiące, kiedy pszczoły muszą się intensywnie rozwijać, ponieważ to młode osobniki, które przyjdą na świat właśnie w sierpniu będą zimowały. Zależy nam na tym żeby było ich bardzo dużo i żeby do przyszłej wiosny trzymały się w bardzo dobrej kondycji - mówi sekretarz TP.

Pszczelarz zdradza też, że miodu w obu kościelnych pasiekach będzie na koniec sezonu bardzo mało. Dlatego pozostanie on na plastrach. Niebawem zacznie się kolejne dokarmianie owadów cukrem. - To nie jest wina miejsca, to chciałbym podkreślić. Pszczoły w poszukiwaniu pożywienia pokonują trasy do dwóch trzech kilometrów. Także z Nowego Miasta spokojnie dolecą sobie i do parku Tysiąclecia i na ulice Okrężną, gdzie są ogródki, i w wiele innych miejsc. Wina jest po stronie nietypowej pogody.

- Maj był bardzo chłodny. No i w mieście brakowało w tym czasie roślin. Na dzikich, rolniczych terenach pszczoły sobie znajdą pożywienie, nawet w niepogodę, bo zawsze tam coś rośnie i kwitnie. Tutaj było widać, że one nie przynosiły sobie nic. Dopiero w końcówce czerwca, kiedy zaczęły kwitnąc lipy w pasiekach coś zaczęło się pojawiać. Musimy dbać o te lipy, więcej tego nasadzać i dbać o to żeby w mieście na wiosnę kwitło więcej roślin. Dokładnie ten sam problem obserwujemy przy zbiorach z terenów rolniczych. To jest dla pszczelarzy kolejny bardzo słaby rok - wyjaśnia Robert Patela.

Apel bartnika

Sekretarz Towarzystwa Pszczelniczego za naszym pośrednictwem zwraca się także do mieszkańców i zarządców osiedli, miast, gmin by dla dobra pszczół, a co za tym idzie nas wszystkich, większą uwagę przykładali do roślinności którą sadzą i sieją lub, zupełnie odwrotnie, co wycinają. - Nie chodzi tylko o kwiaty balkonowe, ale także o wykaszanie poboczy, wyplenianie koniczyny na terenach typowo łąkowych, w trawnikach na terenie ogródków. W ten sposób są niszczone tysiące źródeł pożywiania, nie tylko dla pszczół, ale dla wszystkich zapylaczy. W ogrodach często panuje monokultura np. iglaków. Rozumiem, że takie tuje są mniej wymagające od kwitnących krzewów czy drzewek, ale z perspektywy świata owadów są one bezużyteczne. Co raz bardziej w ogrodach brakuje też rodzimych gatunków kwiatów - mówi.

Stąd apel do naszych Czytelników, jeżeli macie trawniki, zostawiajcie dla pszczół chociaż kawałek nieskoszonej trawy i tzw. chwastów oraz wysiewajcie mieszanki kwiatowe zawierające rodzime gatunki. Ważne także by przy okazji wycinki drzew związanych z inwestycjami drogowymi, pojawiały się nowe nasadzania, najlepiej lip i klonów, bo to ich okres kwitnięcia daje miejskim pszczołom najwięcej pożywienia.

Anna Zajkowska