Król i Lusia, czyli dwa teatry w jedynce

Chojnickie Studio Rapsodyczne z powodzeniem kontynuuje cykl „Wymiany doświadczeń”, który pozwala na prezentację teatralnych eksperymentów zespołów z różnych miejscowości. W sobotę w auli SP nr 1 zmierzyły się Sępólno i Chojnice.

Viktoria Szopińska ma partnerów na ekranie.   |  fot. Maria Eichler

Jak podkreślił Grzegorz Szlanga, idea nie polega na dosłownej rywalizacji, ale raczej na uczeniu się od siebie i podpatrywaniu, co można zrobić lepiej. Goście z Sępólna Krajeńskiego przyjechali ze spektaklem „Co to znaczy być królem” w reżyserii Kacpra Gładycha na motywach powieści węgierskiego pisarza Antala Szerba. Teatr Czas Wyobraźni działa przy sępoleńskim Centrum Kultury i Sztuki i tworzą go same dziewczyny. – Nie boimy się wyzwań – mówiła jedna z nich. – Lubimy eksperymentować.

Wiało nudą...

Ale eksperymentowania było w przedstawieniu mało. Całość skupiała się na podawaniu tekstu, niewiele było inwencji w teatralnym wygrywaniu sytuacji na scenie. Przedstawienie było zbyt statyczne i mimo wielkiego zaangażowania aktorów ze sceny wiało nudą...Nie pomogły ani współczesna muzyka do baśniowej osnowy sztuki o królestwie w tarapatach, ani projekcja slajdów na ekranie, które nawiązywały do miejsca akcji. Trudno było się identyfikować z perypetiami bohaterów. Warto więc jeszcze nad tym spektaklem popracować...

Ja to nie Oni

Kolejne przedstawienie to „Popatrz na Lusię” na podstawie książki Gro Dahle pt. „Grzeczna”. W monodramie występuje Viktoria Szopińska, która od samego początku przykuwa uwagę widowni. W roli dziewczynki, która wpasowuje się w wędzidła wyznaczone jej przez rodziców, wciąż niepewnej, czy jest dostatecznie grzeczna, zdolna, ładna itp., czy spełnia oczekiwania dorosłych – jest po prostu świetna! Symboliczna scena, gdy najpierw daje się ponieść rytmowi i radości tańca, a za chwilę czeka na potwierdzenie, czy aby na pewno nie pomyliła kroków i figur, czy się podoba, mówi wszystko o bohaterce.

Jeśli podporządkowujesz się bez reszty temu, czego chcą od ciebie inni, znikasz – po prostu nie ma ciebie. Ta teza została bardzo dobrze pokazana w spektaklu wyreżyserowanym przez Grzegorza Szlangę. Także dzięki wykorzystaniu komputerowej animacji autorstwa Olgierda Szopińskiego i Tobiasza Grochowskiego. Tytułowa Lusia domaga się, by popatrzeć na nią, a nie widzieć w niej projekcję własnych wyobrażeń i pragnień.

Viktoria bardzo ładnie stopniuje lęki i emocje swojej bohaterki. Jest przekonująca, kiedy brak jej pewności siebie, ale też wtedy, gdy buntuje się przeciwko murom, które ją otaczają. Nie boi się bliskiego kontaktu z widzami, patrzy im w oczy. „Zmusza” do zajęcia stanowiska. Spektakl ma być grany w szkołach, potem komentowany z udziałem psychologa. Może to być niezła lekcja dla najmłodszych, którzy przecież wciąż podlegają tresurze i bardzo łatwo mogą zagubić swoje „ja”. Warto dodać, że przedstawienie jest efektem stypendium burmistrza, jakie dostała aktorka Studia.

Tekst i fot. Maria Eichler