Jarek Urbański nie tylko od Tura

Ma komfortową sytuację, bo w Chojnicach może oprowadzać szlakiem swoich rzeźb, ale i w innych miastach w Polsce można je znaleźć. Nie daje się zaszufladkować, ma w swoim portfolio i sacrum, profanum. A tworzywem może być dla niego wszystko, nawet śmieci.

Jarosław Urbański zajmuje się dużą i małą formą rzeźbiarską z wykorzystaniem różnych technik i materiałów, takich jak ceramika, żywice, metale kolorowe, złom, materiały z odzysku, drewno i kamień.   |  fot. Maria Eichler

Miał być technologiem żywienia, ale wybrał rzeźbę na ASP w Poznaniu. Choć do dziś lubi gotowanie i wymyślanie ciekawych kompozycji na talerzu, to jednak twórcza praca z metalem, drewnem, żywicą, ceramiką itp. pochłonęła go bez reszty. Chojnice dzięki niemu mają Tura przy Bramie Człuchowskiej, który został zrobiony z samochodowych części ze złomu i dzięki temu jest atrakcją nie lada, bo drugiego takiego próżno szukać…

Nic dziwnego, że w Jaktorowie także chcieli takiego, bo też mają to zwierzę w herbie, ale mimo mocno zakrapianej kolacji z artystą ten się nie dał złamać i Tura nie oddał. Na stadionie „Kolejarz” stoi Dyskobol, też z części ze złomu, a na rynku można obejrzeć panny z fontanny, wspólne dzieło Urbańskiego i nieżyjącego już Zbigniewa Januszewskiego.

Flirt z papieżem

W Płońsku chwalą się jego Michałem Archaniołem, w Warszawie mają jego kolejkę wąskotorową. Rzeźbił też Chrystusa na krzyżu, wykonywał instalacje drzew owocowych do parku w Cieksynie, ma w pracowni torsy panien i ceramiczne głowy. Zaliczył  przygodę z Janem Pawłem II. Gdy Janusz Trzebiatowski  projektował monumentalny pomnik papieża przy bazylice, Urbański uznał, że musi wystąpić z kontrpropozycją i w dwa tygodnie powstała realistyczna rzeźba Jana Pawła II z dzieckiem u boku. Miasto jednak rzeźby nie kupiło, więc trzy lata przeleżała w piwnicy. A potem rzeźbiarz rozesłał w Polskę kilkaset ofert i zgłosił się zakon z Niepoględzia. Transakcja została ubita. Na tym nie koniec, bo podobny pomnik, tyle że z ręką papieża ułożoną w  inną stronę kupił od niego Płońsk. A Chojnice jak dotąd swojego pomnika Jana Pawła II nie mają.

Od porwania do wypalania

Zaczynał od pracy dyplomowej, w ramach której wykonał Psa Obrońcę – z metalowych części. Psów chciał wykonać z 20 i ustawić w różnych punktach Poznania. Ale nic z tego nie wyszło. Temat  psi jednak powrócił, tym razem czworonóg był nafaszerowany elektroniką. I chyba wyprzedził nadchodzące czasy… Z psem, ale ceramicznym, oraz z gołą panną Urbański zrealizował happening pod Bramą Człuchowską i było sporo uciechy ze sfingowanego porwania rzeźb i przeniesienia ich do galerii sztuki przy ul. Młyńskiej.

- Jak pracuję, to jestem sam na sam z tym, co robię – wyznaje artysta. – No i trochę staję się odludkiem. Żeby temu przeciwdziałać, zająłem się wypalaniem ceramiki w piecu zbudowanym z butelek. Bo to wydarzenie, które łączy, integruje. Każdy może przynieść butelkę, każdy może pomagać przy powstawaniu pieca, a potem uczestniczyć w wypalaniu garnków. Jest czas na kontakt, na rozmowę. Są wytwory ludzkich rąk.

Potrzebę kontaktu zapewniły Urbańskiemu także warsztaty z dziećmi i dorosłymi, najpierw w Sępólnie Krajeńskim, potem w Chojnicach. – Zapraszam  nadal – zachęcał artysta podczas prezentacji swojej twórczej drogi w Baszcie Nowej w ramach Jesiennych Impresji.

Aniołki i baby z „Biedronki”

Są też prace czysto użytkowe. Jak renowacja św. Barbary, która zdobi jedną z kamienic na ul.Piłsudskiego w Chojnicach. Jak odnowienie anioła stróża przy Wszechnicy Chojnickiej, jak wreszcie wykonanie  detali dekoracyjnych na remontowanych kamienicach. Ale też inspirujący wypad do Portugalii, gdzie w ramach twórczego stypendium powstały prace łączące muzykę i rzeźbę. Urbański nie ma problemu z eksperymentowaniem, zarówno jeśli chodzi o tworzywo, jak i artystyczne akcje.

Inspiracją może być wszystko – wyznaje. – Zrobiłem kiedyś babę ze śmieci, taką z torbami, która chodzi do „Biedronki”. Też ją wystawiłem na ulicę i bardzo mnie ciekawiły reakcje ludzi. Niektórzy w ogóle jej nie zauważyli…  Zleceń ma sporo, więc nie narzeka. Z Chojnic w świat się nie wybiera. – Mam tu kotwicę – śmieje się i pokazuje na jednego z synów.

Tekst i fot. Maria Eichler