Hop! Szklankę piwa

Tak śpiewał nieodżałowany M. Grechuta. Ale nie łudźmy się, to na pewno nie była reklama tego złocistego trunku, zwieńczonego gęstą, puszystą pianką. Zwłaszcza w letnie, upalne dni, a szczególnie teraz, kiedy nie tylko Europę ogarnęło futbolowe szaleństwo.

Nie zapominajmy jednak, że piwo zawiera alkohol o jego nadmierna konsumpcja będzie miała negatywny wpływ na zdrowie i działanie całego organizmu.   |  fot. arch.

O czym jednak entuzjaści i smakosze tego napoju wiedzieć powinni?

Pierwsze 10g czystego alkoholu w naszym organizmie powoduje miłe „wyluzowanie”. Taki leciutki „szmerek” zapewnia właśnie małe piwo, ale też 100. gramowa lampka wina, albo mały kieliszek 40%. wódki  (25g). Alkohol działa jednak na mózg jak środek usypiający. „Usypianie” mózgu jest stopniowe i zaczyna się od ośrodków sprawujących kontrolę nad różnymi czynnościami.

To powoduje chwilowe wyzwolenie od niektórych zahamowań i dlatego po wypiciu pierwszych butelek/puszek piwa lub kieliszków wina/wódki jesteśmy ożywieni i pobudzeni. Później alkohol zatrzymuje kolejne czynności tak, że możemy stracić koordynację ruchów: zataczamy się, mówimy niewyraźnie. Im więcej wypiliśmy, tym większe są także zaburzenia naszego myślenia i reakcji.

Alkohol jest eliminowany z naszego organizmu przede wszystkim przez spalanie w wątrobie, bo to ona właśnie go neutralizuje. Warto zapamiętać, że im wyższa masa ciała osoby pijącej tym tolerancja alkoholu jest większa. Jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że nawet po kilku godzinach snu alkohol jest nadal w naszym organizmie.

Jakie dawki alkoholu są bezpieczne?

Bezpiecznych norm spożycia alkoholu nie można określić, bo każdy ma inną tolerancję. Tym niemniej za bardzo niebezpieczne uważa się wypijanie w ciągu jednego dnia więcej niż 100g czystego alkoholu (np. 4. piw, 250g wódki 40%. lub 0,7l wina). Jeśli chodzi o piwo, to wg. WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) kobiety mogą sobie pozwolić na szklankę (200-250 ml) dziennie, a mężczyźni na wypicie małego piwa (330 ml).

Tych danych nie należy jednak traktować jako granicy bezpieczeństwa. Nawet pijąc alkohol w niewielkich ilościach i w sposób odbiegający od tego, co nazywamy nadużywaniem, piciem ryzykownym, czy szkodliwym, nie mamy pewności, że nie dojdzie do uzależnienia. Najłatwiej uzależniają się od alkoholu kobiety i młodzi ludzie do 25. roku życia. Jednak najważniejsze są indywidualne predyspozycje organizmu, zarówno biologiczne, jak i osobowościowe.

Ważne więc jest, byśmy obserwowali swoje zachowanie, bo tylko abstynenci nie ponoszą żadnego ryzyka. Piwa z całą pewnością powinna wystrzegać się młodzież, w której rozbudza się fałszywe przekonanie, że jest to tylko „alkohol na niby”. Napój ten jest również niewskazany dla osób chorych na serce, cierpiących na nadciśnienie tętnicze i schorzenia trzustki lub wątroby. Także pacjenci przyjmujący systematycznie leki stosowane w schorzeniach przewlekłych powinni skonsultować ze swoim lekarzem, czy mogą sobie pozwolić od czasu do czasu na szklaneczkę złocistego trunku.

Piwosze są bowiem szczególnie narażeni na powstawanie raka trzustki (ze względu na dużą zawartość w piwie nitrozoamin), schorzenia wątroby i nowotwory jelita grubego. Jako dietetyk, pragnę również zwrócić uwagę – zwłaszcza osobom z nadwagą i otyłością - na wyjątkowo wysoki indeks glikemiczny (IG) piwa. W praktyce oznacza to, że po jego spożyciu w bardzo krótkim czasie dochodzi do gwałtownego i wysokiego wzrostu poziomu glukozy we krwi, a tym samym dużego wyrzutu insuliny przez trzustkę.

Insulina jest hormonem anabolicznym, czyli budującym m.in. tkankę tłuszczową, zwłaszcza tzw. brzuszną. Dlatego nie bez powodu często mówi się o tzw. „mięśniu piwnym” (a dokładniej: tłuszczowym brzusznym) u piwoszy, głównie tych regularnie spożywających piwo. Napój ten jest także przeciwwskazany dla osób chorujących na cukrzycę.

Gwałtowny wzrost poziomu glukozy po jego spożyciu powoduje bowiem zwiększone zapotrzebowanie na insulinę lub leki doustne. Ponadto nadmiar tkanki tłuszczowej brzusznej (często występujący u „cukrzyków”) powoduje dużą oporność na własną insulinę. Mogłabym tu wiele pisać odnośnie indeksu glikemicznego, bo akurat temat mojej pracy dyplomowej (na studiach podyplomowych) dotyczył jego roli w profilaktyce i dietoterapii chorób cywilizacyjnych. Właśnie piwo było jednym z produktów, które wzięłam w niej „pod lupę”.

Dziś, obserwując m.in. nasze lokalne festyny dochodzę do wniosku, że największą ich atrakcją jest właśnie piwo i … coś na ząb. No i jeszcze to, że do popitki i nafaszerowanego często benzopirenem grillowanego mięsa lub kiełbasek, przygrywa także jakaś kapela, a miejscowi prominenci podnoszą niejako rangę całej tej imprezy. Niby miło, niby fajnie, ale czy aby na pewno zdrowo ?

Sabina Budkiewicz