Dąb Dżordan, z małej działki przeniósł się do dużego parku

Dąb Jordana Rolbieckiego zasiał się na jego niewielkiej działce około sześciu lat temu. Drzewko rosło, rosło, aż w końcu właściciel zdał sobie sprawę, że „mniejsze nie będzie, a wyciąć szkoda”.

Do lipy i kasztanowca przekazanych przez chojniczan dołączył dąb.   |  fot. A. Zajkowska

Skontaktował się z miejskim ogrodnikiem. Teraz dąb rośnie w parku. - To jest typowa samosiejka. Nie wiem czy nasionko przyniósł wiatr czy jakaś wiewiórka, pojawiło się z w zasadzie znikąd. Zaczęło kiełkować, a potem rosnąć więc je pielęgnowałem, podparłem kijkami, żeby się nie złamał. Dąb rósł coraz wyższy, przerósł mnie o dwie długości. Nie chciałem go zmarnować, ale też wiedziałem, że nie chcę go na swojej nie za dużej działce. Drzewo wyciąć jest łatwo. Szkoda mi go było - opowiada Jordan Rolbiecki.

Przewodniczący osiedla nr 1 skontaktował się z miejskim ogrodnikiem, by ten poradził mu czy jest możliwość przesadzenia drzewka tej wielkości, ale tak żeby przeżyło. Odpowiedzieć była twierdząca. Waldemar Spichalski zasugerował też, że może okazałej „sadzonce” znaleźć dobre miejsce na terenie miasta. Tak też się stało.

Od kilku dni dąb Dżordan (tak żartobliwie nazywają drzewko znajomi Jordana) rośnie w parku Tysiąclecia przy jednym ze stawów w okolicach al. Historycznej. W sąsiedztwie, co szczególnie istotnie dla pracownika chojnickiego muzeum, ławeczki Juliana Rydzkowskiego. - Bardzo mnie to cieszy. To bliskie sąsiedztwo naszego zasłużonego regionalisty jest świetne. Bardzo sobie cenię tę postać - komentuje Rolbiecki.

Miejskiego ogrodnika natomiast pytamy, czy przesadzanie drzewek z prywatnych posesji na teren miejski to powszechna praktyka. Dowiadujemy się, że nie, ale też dąb Jordana Rolbieckiego nie przetarł w tym temacie żadnego szlaku. - To już któryś przypadek z rzędu, kiedy ludzie kontaktują się ze mną, bo mają nadające się do przesadzenia drzewo.

- Miałem też sytuację, że jedna pani zgłosiła się do mnie mówiąc, że syn zasadził w doniczce i wyhodował lipę, a ona nie ma gdzie tego posadzić i jeżeli jest to możliwe, to przyjmuję taką roślinę, bo czemu nie? Mamy w mieście miejsce na sadzenie takich drzewek - komentuje Waldemar Spichalski. W ostatnim czasie chojniczanie oddali w poczet miejskich nasadzeń wspomnianą lipę właśnie oraz kasztanowca.

Nie koniecznie wygląda to jednak tak, że miejski ogrodnik i jego współpracownicy z marszu przyjeżdżają, drzewko wykopują i zabierają. - Wszytko zależy od gatunku drzewa. Czasami do takiego przesadzenia trzeba przygotowywać je dwa lata. I to jest dla niego najlepszy wariat. Przygotowanie polega na przeprowadzaniu różnych zabiegów pielęgnacyjnych przy korzeniach. Z jednej strony należy zwiększyć masę korzenia, a z drugiej zmniejszyć ich obręb, by zajmowały mało powierzchni. Znaczenie ma także obwód pnia, bo im większy tym drzewo jest cięższe - wyjaśnia specjalista.

Anna Zajkowska