Andrzej Franaszek o Miłoszu i Herbercie

Zmierzył się z gigantami, bo napisać biografię Czesława Miłosza i Zbigniewa Herberta, to zadanie dla zuchwałych. Podołał, ale czytelnikowi postawił wysoko poprzeczkę – Miłosza zmieścił w jednym tomie, na Herberta potrzebował dwóch. Opasłych ...

Spotkanie z Andrzejem Franaszkiem kończyło biblioteczny cykl "Czytamy z miłości do Ojczyzny".   |  fot. Maria Eichler

Andrzej Franaszek to znawca literatury, krytyk literacki, wykładowca. W ubiegłym tygodniu był w Chojnicach – najpierw – 6 grudnia - na otwartym spotkaniu w bibliotece, które kończyło cykl „Czytamy z miłości do Ojczyzny”, potem na Lekcji z Tygodnikiem Powszechnym w II LO. Na pierwszym, prowadzonym przez Marcina Szopińskiego, wyznał, nawiązując do cyklu, w ramach którego go zaproszono, że dla niego niepodległość wiąże się bardziej z rokiem 1989 niż z 1918.

Dla mojego pokolenia to był przełom – mówił. – Interesowałem się historią i co prawda nie kolportowałem bibuły, ale czytywałem takie półlegalne wydawnictwa, o Katyniu czy o czerwcu 1956 r. Dla dzisiejszych nastolatków niepodległość jest oczywistością. A to, co mnie frapuje, to fakt, że tak szybko zapominamy o historii. Dziś, co wynika z badań, młodzi ludzie często nie mają pojęcia, co się u nas wydarzyło w czerwcu 1956, marcu 1968 czy grudniu 1970 r. To jest niebezpieczne, bo bez tej historycznej świadomości łatwiej ulegamy ideologiom...

Mimo choroby

Jak można się było dowiedzieć, pisanie biografii Herberta było naturalną konsekwencją ...po napisaniu biografii Miłosza. Bo poeci się znali, łączyła ich skomplikowana relacja. – Pomyślałem, że Herbert zasłużył na podobną książkę – wyznał Franaszek. Gdy dostał  zgodę żony poety Katarzyny i gdy uzyskał dzięki niej dostęp do prywatnej korespondencji i przepastnych archiwów, sprawa była przesądzona. Chojniczanom opowiedział, jak pasjonujące było życie Herberta – z młodością we Lwowie, doświadczeniem czasu wojny (potem mitologizowanym rzekomą walką w AK), powojennym egzystowaniem gdzie bądź, byleby przetrwać.

Było też o roli Miłosza w popularyzacji Herberta w Stanach i o ich potężnym konflikcie podczas pamiętnego spotkania w Kalifornii w 1968 r. Ale też o chorobie, która prześladowała Herberta. Poeta cierpiał na depresję, miał lęki, manię prześladowczą, bywało, że musiał szukać pomocy psychiatrycznej, bo nie radził sobie sam z sobą. – Można podziwiać, jak wiele udało mu się zrobić mimo choroby – skonstatował Franaszek.

Teraz Czapski

Co dalej? Czy będzie kolejna biograficzna opowieść? Franaszek przygląda się teraz Józefowi Czapskiemu i nie wyklucza, że to właśnie on zostanie przez niego sportretowany. Ten malarz i pisarz, związany z paryską „Kulturą”, zdaniem Franaszka, może nas uczyć polskości. Nie bałwochwalczego uwielbienia ani opluwania samych siebie, ale krytycznego patrzenia.

Na pytanie, czy ma jakichś ulubionych młodych poetów, odpowiedział, że zatrzymał się w rozwoju mniej więcej na Barańczaku i Świetlickim, a indagowany o emocje wobec bohaterów swoich tekstów, wyznał, że one zawsze są, ale nie muszą prowadzić na manowce. – Chodzi o to, aby ani wybielać, ani oskarżać – podsumował. W II LO na Lekcji z Tygodnikiem Powszechnym analizował „Tren Fortynbrasa” i esej Herberta o „Hamlecie”. Pointa – czy dziś warto iść drogą Hamleta, czy nie?

Czy nasze wybory powinny brać pod uwagę „kryształowe pojęcia”, o których mowa w wierszu, czy to właściwie wszystko jedno, bo przyjdzie Fortynbras i jak walec zmiecie wszystko z powierzchni ziemi, zamieniając Danię w więzienie... – Autor Pana Cogito nie ma wątpliwości, że trzeba wybrać drogę Hamleta, czyli trudniejsze zadanie, nawet jeśli jest ono skazane na klęskę – dopowiadał gość z Krakowa.

Tekst i fot. Maria Eichler