A może by tak na ... rowery?

Hasło: na ryby lub grzyby - znane nam jest głównie z Kabaretu Starszych Panów. Uważam jednak, że tak samo nośne mogłoby okazać się hasło: na rowery ! Zwłaszcza, że w okolicach naszego miasta pojawiło się ostatnio parę niezłych ścieżek rowerowych.

Na rowerze może jeździć prawie każdy. To idealne lekarstwo na poprawę kondycji i stres.

Będąc dzieckiem śmigałam oczywiście jakimś dziwacznym dwukołowym pojazdem, z paskudną „ramą”, która nie pozwalała mi rozwijać nadmiernej prędkości. Zdarzyło mi się nawet wjechać nim wprost na grubaśne drzewo i … na dłuższy czas zapomnieć o tym pojeździe.

Ale do czasu … 

W latach 90. minionego stulecia stosunkowo często przebywałam w Skandynawii oraz Wlk. Brytanii. W Kopenhadze zorientowałam się, że rower to super pojazd ! Można nim było przemieszczać się wygodnie, bezpiecznie  i szybko nawet po najbardziej ruchliwych ulicach. Tyle tylko, że Kopenhaga już w tamtych latach była bardzo przyjazna rowerzystom. Mieli oni nie tylko swoje pasy ale także sygnalizację świetlną.  A ponadto kierowcy samochodowi uznawali rowerzystów za równorzędnych uczestników ruchu drogowego. Podobne wrażenia odniosłam w Sztokholmie i Karlstad w Szwecji.

Jednak największe wrażenie zrobiło na mnie Milton Keynes w Wlk. Brytanii. To super nowoczesne miasto, w czasie gdy je odwiedzałam, dysponowało ścieżkami rowerowymi (tzw. czerwonymi) o długości ok. 800 km ! Nie ukrywam, że każdy mój pobyt w nim (odwiedzałam je co 2 lata), to była przede wszystkim szalona jazda rowerem po ścieżkach wzdłuż Grand Union Canal oraz po parkach i lasach. Miasto to powstało bowiem od podstaw, w naturalnej przestrzeni - dziś liczy sobie zaledwie 45 lat ! Jest to miasto - ogród, znajduje się w nim ponad 1800 hektarów parków, jezior i lasów. Ponadto posadzono w nim ponad 20 milionów drzew i krzewów.        

Dodatkową atrakcją jest w nim możliwość całorocznego śmigania na nartach – pod zadaszeniem Xscape do dyspozycji jest bowiem sztucznie naśnieżany stok - choć niezbyt długi. Oczywiście korzystałam z niego i dzięki temu udawało mi się zaskoczyć moich przyjaciół zdjęciami na nartach w … środku lata.    Położenie miasta pozwoliło mi też zwiedzić znajdujące się w niewielkiej odległości Cambridge, Oxford i oczywiście Londyn. Do dziś z rozrzewnieniem wspominam pobyty w Milton Keynes – wspaniałym mieście dla osób ceniących sobie aktywny tryb życia, a już na pewno rowerzystów.

Jazda rowerem to duża przyjemność

Na rowerze może jeździć każdy, bez względu na wiek. Jest to bowiem jedna z najprzyjemniejszych form ruchu, bo pozwala obcować z naturą, daje możliwość wyciszenia się i prawdziwego odprężenia. Pomaga pozbyć się stresu, gdyż w trakcie wysiłku podnosi się poziom endorfin (hormonów szczęścia), które wywołują uczucie zadowolenia.

Rower to także świetny sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów. Podczas godzinnej jazdy można spalić od 300 do 600 kcal – wszystko zależy od jej tempa, ukształtowania terenu, typu roweru, a także masy ciała. Najlepszy efekt odchudzający można osiągnąć, jadąc dłużej niż pół godziny, bo dopiero po tym czasie organizm zaczyna spalać tkankę tłuszczową.

Jaka dieta

Jednak czasem przekonujemy się, że jazda na rowerze niekoniecznie jest przyjemna. Często dłuższy podjazd pod  tzw. „górkę” sprawia nam duży problem. Powodem tego może być zły trening (także jego brak), choroba, kontuzja lub … błędy żywieniowe. Warto więc pamiętać, że poza treningiem największy wpływ na kondycję ma także dieta.

Na talerzu rowerzysty powinien znaleźć się np. makaron lub ryż brązowy – dobre źródło węglowodanów złożonych, które najlepiej uzupełniają w mięśniach zapasy glikogenu – podstawowego paliwa podczas jazdy rowerem. Jednak ważne jest, by makaron był razowy i  ugotowany al dente, gdyż rozgotowany, podobnie jak biały ryż - szybko ulega strawieniu. Efektem tego jest duży wyrzut insuliny, która zamienia węglowodany i białka w tłuszcz, magazynuje go i chroni przed zużyciem przez organizm. Wybierajmy więc produkty węglowodanowe o tzw. niskim indeksie glikemicznym – im niższy indeks, tym lepiej, bo wtedy węglowodany wchłaniają się wolniej.

Bezpośrednio przed wycieczką rowerową spożyjmy produkty lub posiłki węglowodanowe o średnim ładunku glikemicznym, bo nie spowodują one gwałtownego skoku insuliny we krwi, będą się trawić niezbyt szybko, ale też nie będą nadmiernie obciążały żołądka. Takim posiłkiem może być dla przykładu klasyczna „owsianka” lub muesli z jogurtem naturalnym i orzechami lub pełnoziarnista bułka z białym chudym serem i niskosłodzonym dżemem.

Jeśli wycieczka rowerowa będzie trwała dłużej niż godzinę należy zabrać z sobą produkty o wyższym indeksie glikemicznym. Podczas jazdy organizm natychmiast wykorzysta dostarczoną przez nie energię, oszczędzając zapasy glikogenu w wątrobie i mięśniach. Mogą to być zbożowe batoniki energetyczne, banany, rodzynki lub ciasteczka owsiane.

Ważne są także płyny

Dla naszego samopoczucia najgorsze podczas rowerowej wycieczki jest odwodnienie. Jego efektem jest spadek wydolności. Ponieważ uczucie pragnienia działa z dużym opóźnieniem, dlatego trzeba pić znacznie wcześniej niż je odczujemy. Zanim wyruszymy w trasę rowerową już powinniśmy być dobrze nawodnieni. Codziennie powinniśmy pić ok. 2 l płynów. Najlepsza jest woda niegazowana, ale planując wyprawę rowerową lepiej jest wybrać napoje izotoniczne, zawierające ważne dla organizmu elektrolity, które tracimy, m.in. z potem. Pić powinniśmy często i małymi porcjami. Warto też pamiętać, że po dłuższej wycieczce rowerowej uzupełnienie płynów jest ważniejsze niż jedzenie.

Dlaczego o rowerze …

Ano dlatego, że nadchodzące Święta Wielkiej Nocy nie powinny kojarzyć się nam tylko i wyłącznie z … jajkiem, żurkiem, szynką, etc. 

„Cukrowy baranek

ma złociste różki.            baranek.jpg

Pilnuje pisanek

na łące z rzeżuszki.

A gdy nikt nie patrzy,

chorągiewką buja

i cichutko meczy

święte „Alleluja” …”

 Ewa Szelburg-Zarębina

Miłych, zdrowych i pogodnych

Świąt Wielkanocnych

życzy

Sabina Budkiewicz

  1. 6 kwietnia 2012  09:16   i mój też!   Ona

    i mój też!

    0
    0
  2. 6 kwietnia 2012  08:46   Największy baran jakiego ...   milutka

    Największy baran jakiego znam, to jest mój mąż.

    0
    0