Na początku, a było to na I ...
Na początku, a było to na I zmianie, zbierały się grupki pracowników i pytały się co robimy, na W-1 Gerard Czapiewski brygadzista wycinaczy acetylenowo – tlenowych, mówił, że strajkujemy, potem się to samo potoczyło, na stołówce W-2 zebrali się pracownicy produkcji, biurowiec dokooptował nieco później. Padło pytanie, kto nie chce strajkować, może pojść do domu, parę osób się na taki krok zdecydowało. W tym czasie ster dowodzenia przejął Romek Buczkowski, były patrole co na hali produkcyjnej czuwały, na bramie, chodziły po zakładzie, pierwszą noc spało się na byle czym i jak popadnie, oczywiście w szatni. Później się organizowało styropian, w międzyczasie tzw. mistrzowie namawiali do pracy, jednak zostali wyśmiani, lub wygwizdani. Tak naprawdę to strajkowaliśmy nie tyle z powodów politycznych, co ekonomicznych, nie licząc zarejestrowania NSZZ Solidarność. Ludzie podchodzili do bramy, rozmawiali, na początku rodziny przynosiły jedzenie, papierosy, alkoholu nie wolno było, obowiązywał zakaz. Pewnego razu podjechał jakiś rolnik konikiem z furmanką i chciał dawać jabłka, ale gadali, żeby nie brać, bo to może być prowokacja, i mogą być zatrute. Nikt tez nie wiedział praktycznie o co w tym wszystkim chodzi, poza uznaniem Solidarności, wieści były skąpe. Psy w policyjnych Nyskach jeździły po Przemysłowej to im się wygrażało pięściami i krzyczało przekleństwa. Potem na stołówce zorganizowano żarcie, zdaje się przywieziono bigos z „Rybek” Nudy były straszne, rżnęło się w karty i w piłkę na łączce przy acetylowi lub koło hali WORu i czas leciał. 30 sierpnia wiadomość, koniec strajku, było chyba coś ok. 19, jak każdy z poczuciem ulgi i małego osobistego zwycięstwa, po tygodniu rwał do domu, do rodziny. Jedno jest pewne, że gdyby wielu wiedziało co ich potem czeka, jak zostana :”wyrolowani” przez Ojczyznę, nigdy by do strajku nie przystapiło.!