Sprzedawcy...
Kasprowicz Jan Rzadko na moich wargach Rzadko na moich wargach - Niech dziś to warga ma wyzna - Jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna. Widziałem, jak się na rynkach Gromadzą kupczykowie, Licytujący się wzajem, Kto Ją najgłośniej wypowie. Widziałem, jak między ludźmi Ten się urządza najtaniej, Jak poklask zdobywa i rentę, Kto krzyczy, iż żyje dla Niej. Widziałem, jak do Jej kolan - Wstręt dotąd serce me czuje - Z pokłonem się cisną i radą Najpospolitsi szuje. Widziałem rozliczne tłumy Z pustą, leniwą duszą, Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej Resztki sumienia głuszą. Sztandary i proporczyki, Przemowy i procesyje, Oto jest treść Majestatu, Który w niewielu żyje. Więc się nie dziwcie - ktoś może Choć milczkiem słuszność mi przyzna - Ze na mych wargach tak rzadko Jawi się wyraz: Ojczyzna. Lecz brat mój najbliższy i siostra, W tak czarnych żałobach ninie, Ci widzą, że chowam tę świętość W najgłębszej serca głębinie. Ta siostra najbliższa i brat ten, Wybrani spomiędzy rzeszy, Ci znają drogi, którymi Moja Wybrana spieszy. Krwawnikiem zarosłe ich brzegi, Łopianem i podbiałami: Śpieszę z Nią razem, topole Ślą swe westchnienia za nami. Przystajem na cichych mogiłach, Słuchamy, azali z ich wnętrza Taki się głos nie odezwie, Jakaś nadzieja najświętsza. Zboża się złocą dojrzało, A tam już widzimy żniwiarzy, Ta dłoń swą na czoło mi kładzie I razem o sprzętach marzy. A potom, podniósłszy głowę Do dalszej wstając podróży, Woła: "Miej radość w duszy, Bo tylko radość nie nuży. Podporą ci będzie i brzaskiem Ta ziemia tak bujna, tak żyzna, Nią ci Ja jestem na zawsze Twa ukochana Ojczyzna". Jakiś złośliwy złoczyńca Pszeniczne podpala stogi, U bram się wije niebieskich W rozpaczy człowiek ubogi. Jakaś mordercza zaraza Z głodem zawiera przymierze, Na przepełnionych cmentarzach Krzyże się wznoszą świeże. Jakoweś głuche tętenty Wskroś przeszywają powietrze, Kłębią się gęste chmurzyska, Czyjaż to ręka je zetrze? Jakaś olbrzymia rzeka Wezbrała krwią i rozlewa W krąg purpurowe swe nurty, Zabiera domy i drzewa. Jakoweś idą pomruki - Drży niepoznana puszcza, Dęby się groźne ozwały, Cóż to za moc je poduszcza? A nad tą dolą - niedolą Poranna nieci się zorza, Na pieśń mą, Ojczyzny pełną Spływa promienność jej Boża. W mej pieśni, bogatej czy biednej - Przyzna mi ktoś lub nie przyzna - Żyje, tak rzadka na wargach, Moja najdroższa Ojczyzna.