Obiektywniej.
Mieszkam na tym Osiedlu od urodzenia, od dwudziestu jeden lat. Znam Romów na wylot, lałem się z nimi za dzieciaka na placach zabaw, ganialiśmy się po osiedlowych ulicach, wyzywaliśmy i nienawidziliśmy, bo byliśmy dla siebie wzajemnie inni i szczuci na siebie przez swoje rodziny i otoczenia. Jednak z biegiem lat okazało się, że są wśród nich tacy, którzy zasługują na szacunek. To bardzo zamknięta mniejszość, ze sztywną hierarchią i piękną tradycją. Nikt nie wie skąd mają pieniądze, skąd są, co wiedzą, co potrafią, nie znamy ich i przez to się ich boimy. Szlag jasny mnie trafia kiedy czytam komentarze typu "wszyscy cyganie to złodzieje i mordercy","ścierwa". Typowe stereotypowe myślenie Polaka, którego jedyny kontakt z cyganem to typowo gardzący, wzrokowy na ulicy. Fakt, są wśród nich szuje, tak jak wśród Holendrów, Niemców, Francuzów, Polaków czy jakiegokolwiek innego narodu. Nie oceniajmy wszystkich na podstawie trzech opryszków i tego co mówi Gabrysia z mężem spod siódemki o "cyganach", bo sami jako Polacy tego nie chcemy. Ich sytuacja w Polsce jest analogiczna do sytuacji Polaków na Wyspach. Też nas stamtąd powoli gonią, z tym, że jedyne po czym nas rozróżniają to język, praca i autobus, a nie kolor skóry i inne typowo fizyczne uwarunkowania. Dopóki nie będziemy przechodzili do porządku dziennego nad narodowością i kolorem skóry tak jak przechodzimy nad kolorem oczu nigdy nie będzie na świecie "względnie normalnie". Swoim postem nie mam zamiaru nikogo usprawiedliwiać, wyżej wymienionych morderców spotka kara, mam nadzieję, że surowa. Chciałem tylko przedstawić punkt widzenia człowieka, który stoi między waszymi barykadami. Pozdrawiam.