o co tu chodzi?
Wytłumaczcie drodzy rodzice, drogie mamy, bo czegoś tu nie rozumiem. Opowiadacie o strasznych rzeczach, które cytując "MIAŁY się dziać w przedszkolu" - to działy się?! czy miały się dziać?! Same poddajecie w wątpliwość to o czym tak głośno mówicie. Mówicie o rodzicach, o grupie rodziców a ja pytam - gdzie są Ci wszyscy rodzice?! Występują jedynie dwie Panie. Mówicie, że rodzice są oburzeni, że Wy drogie Panie jesteście oburzone a ja pytam - ale na co ?! Przecież Wasze dzieci przeszły horror! (jeśli to co mówicie jest prawdą) Który normalny rodzic chciałby prowadzać do takiego przedszkola swój największy skarb, swoje dziecko...?! I które dziecko chciałoby wracać w miejsce, w którym ten horror przeżyło? I mimo to, jesteście Panie oburzone? Rodzice jesteście oburzeni faktem, że dyrekcja przedszkola rozwiązała grupę? Jesteście rodzice oburzeni bo cytując "nie mają co z dziećmi zrobić". Czyli nie chodzi tu o dobro dziecka tylko o problem, co z tym dzieckiem zrobić? Czyli nie ważne gdzie, ważne żeby gdzieś było tak? Jedno wiem na pewno, sprawa śmierdzi na kilometr