Wrześniowy skwar 1939 r ...
Wrześniowy skwar 1939 r dokuczał zarówno obrońcom jak i najeźdźcom, toteż z ulgą żołnierze niemieccy szukali ochłody w cieniu lasu. W oddali było słychać odgłosy walk, wszak rozpoczęła się druga wojna światowa. Unterscharführer Hans Kluge z przyjemnością zamknął zapuchnięte od wrześniowego pyłu powieki zapadając w lekką dżemkę. Przed oczami przesuwały mu się widoki ukochanej Helgi i małego Arnolda, którzy w Berlinie zapewne myśleli o ukochanym tacie, który tymczasem nieświadomy czekającej go potyczki mruczał coś przez sen. Mała mrówka niepomna tego, iż w swojej poprawności politycznej znalazła się na mundurze wroga pieczołowicie kontynuowała wędrówkę. Nagle jego błogi sen przerwał głośny dźwięk przypominający ni to warkot czy wystrzał, co dziwne towarzyszyło temu jakby steknięcie… Donnerwetter, was is das? wyszeptał cicho całkowicie rozbudzony. Przekrwionymi oczami lustrował najbliższą okolicę. Nic nie zakłócało wrześniowego popołudnia, tu i ówdzie dało się słyszeć odgłos dzięcioła, czy brzęk latających owadów. Jego towarzysze leżeli na leśnym mchu zmęczeni nie tyle wcześniejszą potyczyką, co wrześniowym upałem. Słychać było pochrapywanie i szum drzew targanych zmagającym się wiatrem. Kluge poluźnił kołnierzyk po szyją, spojrzał w niebo, zbierało się na burzę, coraz ciemniejsze chmury kłębiły się na nieboskłonie. Wrrrr…..prrrrrr ponownie zaskoczył go taki dźwięk. Odruchowo chwycił za karabin, jednak nic się nie działo, co pozwoliło mu stanąć do walki, po chwili dobiegł go taki sam odgłos, tyle, że z lewej strony. Spojrzał w tym kierunku, leżał tam na leśnym poszyciu gruby Kurt Schmit, poluźnił pas rozpiął mundur, ale od czasu do czasu pierdział głośno po porannej grochówce. Uff….odetchnął z ulgą itd. itd.