Pracodawca otrzymuje na każdego zatrudnionego Ukraińca
dofinansowanie /dwa lata temu było to 500zł. miesięcznie, a teraz podobno 800zł. miesięcznie/ to ma być przeznaczone np. na zakwaterowanie. Ale podobno mają z tego niezłą kasę, gdyż rozkładają koszty zakwaterowania na pół, płacą właścicielowi mieszkania 250zł., kolejne 250zł. odciągają Ukraińcowi od jego miesięcznego zarobku i już są na sporym plusie przy takiej dotacji. / Oczywiście nie jest to moje stwierdzenie, ale krążąca fama/ a jak wiadomo, w każdej plotce jest trochę prawdy. Jeżeli tak jest rzeczywiście, to dlaczego "dojna zmiana" nie dofinansowuje Polaków którzy jadą pracować do innych miast w Polsce, nie opłaca się? Pani radna mówi o pomocy. Pytam czy Polska za mało wpompowała pieniędzy w Ukrainę, nie z miłości do Ukraińców, ale na złość Putinowi. Teraz dobry WUJEK POLSKA będzie zakładał na Ukrainie plantacje malin, TAK malin, znowu za nasze pieniądze. Więc może pani radna wybierze się sadzić te maliny i szkolić tamtejszych "farmerów", szerokiej drogi.