Strasze
Muszę przyznać, że to jest potworne. Pamiętam ten cholerny sobotni poranek, kiedy po burzy nad ranem, gdzieś po 6 włączyłem telewizor, bo nie mogłem spać. I pierwsze co zobaczyłem, to obrazy zawalonego lasu, straże pożarne, karetki. I ten pasek "tragedia na obozie harcerskim. Dwie nastolatki nie żyją". Poczekałem półtorej godziny, nie było żadnych nowych informacji. Ja mam dwie harcerki w rodzinie. Agnieszka i Dominika, córki kuzynki. Obydwie przemiłe, śliczne dziewczyny, młodsza Agnieszka, może nawet trochę bardziej "milusińska" od starszej. Teraz ma zdawać maturę. Dzwonię do Kasi, a tu telefon milczy. Wtedy na chwilę jeszcze zasnąłem, żeby nie myśleć, ale się nie dało. Przeleciały mi przez głowę najgorsze myśli. Myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej ustalić, gdzie jest Agusia, gdzie jest Dominika. Dzwonię do Kasi, do kuzynki, a ta nie odbiera, to ja czekam na pocztę głosową i łamiącym się głosem pytam, "Gdzie jest Agusia?...Co się dzieje? Gdzie wy jesteście?\'. Potem Kasia mi oddzwania, że rzeczywiście nie ma kontaktu z Agnieszką. Wtedy ja byłem przygotowany na najgorsze. Pomyślałem sobie...no to pięknie...Agusia nie żyje....gdzieś tam ją zabiło drzewo. I te myśli. Gdzie skończył się ten jej króciutki żywot, jak, czy pod drzewem, czy może inaczej, czy ją ktoś próbował reanimować? I dlaczego Aga?! Jak ja to powiem mojej babci? Jak to w ogóle będzie? Ta rodzina bez Agnieszki? Naprawdę dobre 2-3 godziny lewitowałem na granicy wybuchu płaczu. Ale po 3 godzinach dostałem telefon od babci tych dziewczyn, że Agusia dzwoniła, że żyje, wszystko w porządku. Jednocześnie pokazało mi się na ekranie komputera, że zabite dziewuszki miały wg jednych 12 i 13, a wg drugich 13 i 14 lat. Też się trochę popłakałem, bo to jednak śmierć, bo to dzieciaki, startowały w życie dopiero...ale...pomyślałem sobie...Boże dzięki Ci, że to nie Agnieszka. Ale i tak pomyślałem...na Boga...to mogły być moje dzieci...No i usłyszałem miejscowość Suszek....a Kasia mówiła o Jerzwałdzie. Takich przeżyć nie życzyłbym najgorszemu wrogowi...Najbardziej to ja współczuję Mai Pipczyńskiej, siostrze bliźniaczej jednej z zabitych harcerek...ta dziewuszka musiała przeżyć koszmarne dni...Faktem jest, że żadnemu rodzicowi takich dni nie życzę...